Zbigniew Rokita na spotkaniu z czytelnikami w Czernicy
Zbigniew Rokita na spotkaniu z czytelnikami w Czernicy

Nie ma dziś gorętszego nazwiska w górnośląskiej kulturze jak Zbigniew Rokita, laureat Nagrody Literackiej Nike 2021. Autor bestsellerowej książki „Kajś...” spotkał się ostatnio z czytelnikami w Zameczku Czernica. Organizator, Stowarzyszenie Działań Lokalnych Spichlerz wpuścił na bezpłatne wejściówki do sali balowej około 70 osób. Chętnych było znacznie więcej, ale ograniczenia frekwencyjne wymusiła pandemia Covid-19.

Do maleńkiej, ale znanej z ciekawych inicjatyw kulturalnych miejscowości przyjechali fani książki z różnych stron Śląska. Było wielu ludzi młodych oraz w średnim wieku, co mogło zaskoczyć. Bo to pokolenia osobiście nie dotknięte tematyką tragedii górnośląskiej. Zwykle na takie spotkania przychodzą osoby starsze, pamiętające czasy wojny oraz tzw. wyzwolenia, które w naszym regionie miało bardzo dramatyczny przebieg. 

Autor książki słynie z otwartości na czytelników. Nie stwarza dystansu. Można z nim swobodnie porozmawiać o wszystkich aspektach górnośląskiej tożsamości. Uczestnicy od razu weszli z Rokitą w swojską relację. W swojej opowieści oraz odpowiadając na pytania, wyszedł daleko poza złożoność śląskich losów oraz tragedię górnośląską. 

- Ludzie młodzi, uczestnicząc w takich spotkaniach, na nowo definiują swą śląskość. Tu i teraz. Szukają, rozmawiają. Są w trakcie zdobywania wiedzy o miejscach, w których żyją. Myślę, że takie spotkania temu właśnie służą – ocenia Agnieszka Pytlik ze stowarzyszenia Spichlerz.

Wiele pytań z sali dotyczyło współczesności, co świadczy o tym, że trzeba rozmawiać również o Śląsku „tu i teraz”. Jak nam się dziś żyje i z czym się mierzymy. A równocześnie z dużym szacunkiem do historii. 

Zbigniew Rokita zatrzymał się m.in. na śmierci górników w kopalni Wujek. Podczas pacyfikacji, 16 grudnia 1981 roku, od kul plutonu specjalnego ZOMO zginęło dziewięciu pracowników zakładu, a 23 zostało rannych. Pisarz uzmysłowił publiczności, że spośród wszystkich ofiar śmiertelnym, tylko dwóch górników było rodowitymi Ślązakami, pozostali przybyli do Katowic i okolic z różnych stron Polski.

- Nigdy wcześniej na tragedię Wujka nie spoglądałam w ten sposób... Spotkanie poszerzyło moje horyzonty - przyznaje Agnieszka Pytlik.

To przykład wielowymiarowości Górnego Śląska. Tysiące przybyszy wtopiło się w tkankę społeczną regionu. Wielu, poprzez małżeństwa  weszło do śląskich rodzin, starając się zrozumieć specyfikę kultury i złożoność śląskich losów.

Fragment „Kajś...” 

„Zbigniew Kadłubek nazwał Ślązaków osiadłymi nomadami: tkwią z jednym miejscu od tysiąca lat, zmieniają się tylko kraje, w których przychodzi im tkwić. Tak też było z naszą Ostropą. Nie mogłem wyzbyć się poczucia, że wszystkie te ostropskie Hajoki, Rzepki, Kowole, Foity, Magiery, Jondy i Dylongi zbiły się na setki lat w jedną chłopską kupę, żeby przeczekać do współczesności, aż będzie można nosić własne imiona, mieć osobne twarze, przeżywać swoje życie. Dopiero kilka pokoleń temu zaczęli powoli wypełzać z tego rojowiska”. 

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz