post image
Elżbieta Grymel Wilk z opowieści Elżbiety Grymel

Elżbieta Grymel

Od niepamiętnych czasów suszeccy chłopi mieli obowiązek brać udział w polowaniach na wilki w pszczyńskich lasach. Do Suszca wilki zapędzały się tylko od czasu do czasu, kiedy głód wypędził je z gór. Choć Suszec leży blisko Żor, żorzanie nie mieli o tym dziwnym trafem pojęcia, bo praktycznie nikt wilków w żorskich lasach nie widział. Czasem tylko, ale bardzo rzadko, miejscowi leśnicy natrafiali na zagryzioną sarnę czy jelenia, co mogło świadczyć, że lasy żorskie nie są jednak wilkom obce.

Po jednym z takich zimowych polowań Jakub usiadł na porębie i wyjął z torby kawałek chleba, wtedy u jego stóp pojawił się mały wilczek. Zapewne był głodny, bo mamulkę, która o niego dbała myśliwcy zabili, a on biedaczek szukał teraz pomocy u człowieka! Chłop długo się nie zastanawiał, zawinął wilczego szczeniaka w kożuch i zaniósł do domu, bo chciał go wychować jako psa. Niestety to się nie udało! Bo wilk to dzikie zwierzę i należy do lasu. Dlatego jak tylko trochę podrósł, to przy pierwszej nadarzającej się okazji uciekł ku swoim! Chociaż wujek Antoni twierdził, że to dziadek Jakub sam go wyprowadził aż za Pszczynę, żeby mu pupila myśliwcy nie zabili.

Czasem zimą Jakub słyszał wycie wilków w lesie i wtedy wspominał swego wychowańca, ale nie mógł być pewny, czy to jest on! Chociaż często, kiedy chodził wokół swego obejścia, miał wrażenie, że ktoś (lub coś) obserwuje go z krzaków.

Pewnej zimy we wsi pokazała się wielka wataha wilków. Grasowała po nocy, ale ludzie mówili, że jej hersztem był wielgachny wilk z białą plamą na boku, a wilczek starzyka Jakuba, też miał taki znak, bo sobie bok przy piecu przypalił! Więc każdego wieczoru ludzie dokładnie zamykali domy, chlewy i obory oraz palili na podwórkach ogniska, żeby im wilki nie wywlekły hodowanych zwierząt!

W święto Matki Bożej Gromnicznej Jakub wyszedł do obrządku zwierząt nieco później niż zwykle. Za rogiem chlewa czekał na niego wielgachny wilk. Chłop gotował się już na śmierć, ale wtedy przyszło mu do głowy, że to może być jego wychowaniec, dlatego jak kiedyś, zaczął do niego spokojnie mówić i opowiadać o tym, że za parę dni przyjdą do wsi myśliwcy i bez litości zastrzelą wszystkie wilki, które napotkają na swojej drodze!

Wilk popatrzył na Jakuba przez chwilę, potem pokręcił łbem, podniósł ogon, przeskoczył stary, drewniany płot okalający gospodarstwo i popędził w kierunku lasu. Kiedy trzy dni później we wsi stawili się myśliwi, po wilkach nie było już nawet śladu!

Od tego zdarzenia minęło kilka spokojnych lat, bo wilki nie pokazywały się w suszeckich lasach. Na Godne Święta w bogatych chłopskich domach zaczęły się pojawiać choinki. Jakub też taką obiecał swoim wnukom i wybrał się po nią w wigilijny poranek. Długo chodził po lesie, aż w końcu wybrał odpowiednie drzewko. Kiedy wsiadał z nim do sanek, konie szarpnęły i Stary Jakub upadł na ziemię, mocno się potłukł i stracił przytomność. Kiedy się ocknął było już prawie ciemno. Obok niego leżało wielgaśne wilczysko i ogrzewało go swoim ciałem. To był jego wychowaniec! Kiedy Jakub podniósł się z ziemi, wilczysko zawyło jeszcze trzy razy i pobiegło w stronę lasu. Więcej się już nie spotkali!

PS. Chałupnik – jak sama nazwa wskazuje, był to chłop posiadający chałupę, niewielkie obejście gospodarcze oraz najczęściej niewielką ilość pola, choć w II połowie XIX wieku zdarzali się na Śląsku dość bogaci chałupnicy. W okresie pańszczyźnianym chałupnicy byli zobowiązani do świadczenia pracy na rzecz dziedzica. Na Śląsku (wpływy czeskie) na pierwszy rzut oka można było rozpoznać gospodarstwo chałupnicze, gdyż charakteryzowała je odpowiednia zabudowa: budynek mieszkalny (często obrócony szczytem do drogi), przylegający do niego obora i chlew, oraz prostopadle ustawiona do tego budynku stodoła, zamykająca podwórko. Podobne, ale jednak odmienne układy zabudowań dotyczyły też innych mieszkańców wsi, wszystko w zależności od ich pozycji w danej społeczności.

Komentarze

Dodaj Komentarz