Warto przypomnieć, że 15 lat temu Władimir Putin wygłosił w Monachium przemówienie, w którym zapowiedział odrzucenie europejskiego systemu bezpieczeństwa i powrót do polityki imperialnej. Mało kto wtedy brał te słowa na poważnie, ale od tego czasu konsekwentnie realizuje swój plan. Udowodnił to zajmując kilka lat temu Krym, a teraz uznając „niepodległość” Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. I to pomimo, iż w 1994 roku Rosja, w towarzystwie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, podpisała tzw. memorandum budapeszteńskie, w którym gwarantowała Kijowowi bezpieczeństwo, w zamian za oddanie przez Ukrainę arsenału broni jądrowej, jaki pozostał po rozpadzie ZSRR.
Dziś ogromnym problemem dla Putina jest siła ukraińskiego społeczeństwa, które w większości chce integracji z Unią Europejską i NATO, a także rosnące międzynarodowe wsparcie dla niezależnej Ukrainy. Zachód od tygodni robi wszystko, by na drodze dyplomatycznej powstrzymać Rosję przed atakiem na suwerenne państwo. Putin jednak nie respektuje zasad dyplomacji, dlatego NATO zaczęło się konsolidować, wysyłać swoje wojsko na wschodnią flankę, a Rada Unii Europejskiej zatwierdziła nadzwyczajną pomoc makrofinansową dla Ukrainy. Dziś część krajów europejskich wspiera militarnie Kijów. Jednocześnie kanclerz Niemiec Olaf Scholz był poddawany bardzo ostrej krytyce za postawę bierności i dopiero po wizycie w USA dokonał rewizji swojego stanowiska. Tylko twarda polityka sankcji wprowadzona natychmiast, w tym wstrzymanie Nord Stream 2 może zatrzymać Putina, który chce Ukrainy z jednego powodu – aby odtworzyć rosyjskie imperium, a jednocześnie przenieść na drugi plan problemy wewnętrzne Rosji. Ukraina od początku wojny wykrwawia się także w inny sposób – gospodarczo i finansowo. Szokujące w poniedziałkowym, bezczelnym wystąpieniu Putina było stwierdzenie, że Ukraina nigdy nie była prawdziwym narodem, a kraj w obecnym kształcie został całkowicie stworzony przez Rosję.
A co konflikt na Ukrainie oznacza dla Polski? Dla naszego bezpieczeństwa niezbędna jest niezależna i suwerenna Ukraina, silne NATO oraz zjednoczona Unia Europejska. To rozumiały wszystkie polskie rządy po 1990 roku, poza PiS. Dlatego tak mocno krytykujemy politykę Kaczyńskiego i Morawieckiego za kłótliwość, konflikty na arenie międzynarodowej, brak współpracy i tworzenie podziałów w społeczeństwie. To spowodowało, że Polska obecnie nie odgrywa roli partnera w rozwiązaniu konfliktu na wschodzie. Niepokojący jest rozkład polskiej armii potwierdzony przez raport przygotowany przez byłego wysokiego urzędnika MON z czasów, gdy szefem MON był Antoni Macierewicz. Miał głosić, że "Siły Zbrojne RP nie są zdolne do przeprowadzenia nawet niewielkiej operacji obronnej". Raport opierał się na jawnych i tajnych wynikach kontroli NIK z lat 2012-2020. Z pewnością na ten stan rzeczy miały wpływ takie decyzje jak wyrzucenie z armii najbardziej doświadczonych generałów, reorganizacja wojsk, chaos w Polskiej Grupie Zbrojeniowej i wstrzymanie dostaw zakontraktowanego nowoczesnego sprzętu wojskowego.
Podsumowując miejmy pełną świadomość, że wszystko, co dzieje się dziś na Ukrainie będzie miało w przyszłości konsekwencje dla Polski, a uznanie „niepodległości” nielegalnych tworów w Donbasie jest agresją Rosji przeciwko Ukrainie i przygotowaniem do jej aneksji. Stawia to też pytanie gdzie jest granica na której zatrzyma się Putin i co w przyszłości zrobi jego następca?
Komentarze