Materiały prasowe Zespół Piasta Leszczyny od lewej: Przemysław Czuga, Benedykt Czuga, Iwona Bojdoł i Rajmund Adamczyk
Materiały prasowe Zespół Piasta Leszczyny od lewej: Przemysław Czuga, Benedykt Czuga, Iwona Bojdoł i Rajmund Adamczyk

Z pierwszego miejsca

Trzecią ligę wygrała ekipa Jardeksu, więc mogła cieszyć się z awansu z pierwszego miejsca. Jej gracze to Tomasz Panfil, Bogusław Lip, Andrzej Malcher, Marian Jureczko, Andrzej Koperwas i Andrzej Kąsek (prezes całego klubu), którzy zmieniali się w poszczególnych kolejkach. We wszystkich grał tylko Tomasz Panfil.

– Jest zaangażowany w rozgrywki ligowe, więc nie ma już czasu jeździć po innych turniejach. Prowadzi firmę, która buduje i ociepla domy – wyjaśnia Andrzej Kąsek.

Tomasz Panfil, 42-latek, jest najmłodszy. Reszta drużyny jest znacznie starsza. Prezes Kąsek niegdyś był związany z kopalnią Dębieńsko, gdzie uległ wypadkowi, po którym przeszedł na rentę, a później został konserwatorem w Wiejskim Domu Kultury w Szczejkowicach i pracuje tam do dziś. Bogusław Lip, Marian Jureczko i Andrzej Koperwas to emerytowani górnicy. Emerytem jest też Andrzej Malcher, który w młodości pracował w kopalni, a potem prowadził bar w Szczejkowicach.

Kapitanem jest Bogusław Lip, więc to on ma utrzymać zespół w drugiej lidze, w której ta ekipa już była, swego czasu zresztą Jardex występował w ekstraklasie. Nadmieńmy, że klub ma jeszcze jedną drużynę, która odpadła z czwartej ligi, zatem w tym sezonie powalczy w okręgówce.

– Chcemy utrzymać oba składy, uważamy, że damy radę. Dodam, że LKS Borowik Szczejkowice złożył nam propozycję, żebyśmy połączyli siły, bo wtedy byłaby szansa na dotację z gminy, ale na to nie możemy sobie pozwolić. Dzięki temu, że jesteśmy pod skrzydłami domu kultury, korzystamy z sali za darmo. Gdybyśmy zmienili status, musielibyśmy opłacać sale na turnieje, a na to nas nie stać – podsumowuje prezes Andrzej Kąsek.

Siła drużyny

Walet Pawłowice wita się z drugą ligą po świetnym występie w ostatniej kolejce, dzięki któremu przesunął się z miejsca siódmego na trzecie, a jego gracze mogli cieszyć się z awansu. Ekipę tworzą Mirosław Walaszek, Krzysztof Lubski, Stanisław Ogierman, Tomasz Szymaniec, Stanisław Jasiński, Józef Fizia, Andrzej Misiak i Marek Kiełkowski. To wszyscy członkowie Waleta (jeszcze nie tak dawno klub miał dziesięciu zawodników, niestety, dwóch zmarło w czasie pandemii), którzy zmieniali się w poszczególnych kolejkach. Tylko Marek Kiełkowski grał we wszystkich sześciu. To on jest i kapitanem, i prezesem całego klubu, a na pytanie, czy chciałby kogoś pochwalić, odpowiada, że siła drużyny opiera się na wszystkich zawodnikach.

Społeczność Waleta to emerytowani pracownicy kopalń z wyjątkiem Stanisława Ogiermana, który jest kierowcą.

– Bardzo dobrze dogadujemy się w klubie, a teraz naszym celem jest utrzymanie się w drugiej lidze. Swego czasu już w niej byliśmy, ale odpadliśmy po reorganizacji, ponieważ nie zmieściliśmy się w stawce drużyn, które utworzyły ten szczebel. Chcielibyśmy zresztą nie tylko się utrzymać, ale i awansować do ekstraklasy. Prawda oczywiście jest taka, że jak karta idzie, to się gra, ale lepiej atakować, niż się bronić – podsumowuje prezes Marek Kiełkowski.

Należy dodać, że w przypadku Waleta awans ma szczególną wartość, ponieważ szkaciorze spod jego szyldu nie mają swojej siedziby. Mogą wprawdzie spotykać się w sali OSP w Pielgrzymowicach, ale teraz jest tam za zimno. Klub organizuje więc tylko dwanaście turniejów w roku, ale w cieplejszych porach roku, kiedy pomieszczeń nie trzeba ogrzewać.

Mało szczęścia

Zespół Piasta Leszczyny na początku lat 90. był drużynowym mistrzem Polski, czyli zwycięzcą pierwszej ligi. Po raz ostatni rozstał się z ekstraklasą czternaście lat temu, bo jak wyjaśnia prezes klubu Przemysław Czuga, miał mało szczęścia, a dużo pecha przy ówczesnej reorganizacji. Teraz chciałby nie tylko utrzymać się w drugiej lidze, do której wszedł z czwartego miejsca, ale wrócić do ekstraklasy.

– W perspektywie są jednak kolejne reorganizacje ligowe, poza tym od tego sezonu punkty będą liczyły się już tylko punkty małe, a dla nas korzystniejszy jest system z dużymi punktami. Zobaczmy, jak będzie – zastanawia się Przemek Czuga.

We wszystkich kolejkach grali Benedykt i Przemysław Czugowie (ojciec i syn) oraz Iwona Bojdoł. Czwarty gracz to Rajmund Adamczyk, którego w drugiej kolejce zastąpił Zenon Niemiec. Jak wyjaśnia Przemek Czuga, zmiana nastąpiła z przyczyn losowych, gdyż zespół stara się występować w tym samym składzie, i to bez rezerwowego.

– W naszym przypadku rezerwa nie bardzo się sprawdza, choć nie zawsze każdemu idzie dobrze. Każdy jednak się stara – podkreśla prezes Czuga.

Kapitanem jest jego tata, który był sztygarem w kopalni. Pozostali panowie to także emerytowani górnicy – poza prezesem, który jeszcze nie ma 40 lat, a jest inżynierem górnikiem i pracuje w kopalni Chwałowice. Nieco tylko starsza od pana Przemka jest pani Iwona, prawniczka z zawodu, także związana z górnictwem, gdyż pracuje w biurze Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Klub ma dwunastu graczy. Niby nie za wielu, ale wystawia jeszcze jedną drużynę, która gra w okręgówce.

– Stan osobowy pozwala nam na utrzymanie obu składów. W ogóle nie możemy narzekać, gdyż mamy miejsce w domu kultury przy ulicy Ligonia w Leszczynach. To ważne, bo wiele klubów rozpadło się z powodu braku siedziby – podsumowuje Przemysław Czuga.

Elżbieta Piersiakowa

Galeria

Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz