Fot: Krzysztof Nalewajko, GDDKiA
Fot: Krzysztof Nalewajko, GDDKiA

W ubiegłym tygodniu, sejmowa Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa podzieliła zdanie włodarzy Jaworzna, w kwestii zamiany gruntów pozostających w zarządzie Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe na nieruchomości stanowiące własność miasta. To otwiera szerokie drzwi przed Jaworznickim Obszarem Gospodarczym, na którego terenie ma rozpocząć się produkcja polskiego samochodu elektrycznego Izera. Prezes KSSE Janusz Michałek zwrócił uwagę posłów, na szanse jakie niesie ze sobą utworzenie w tym rejonie Jaworznickiego Obszaru Gospodarczego. Jego zdaniem zamiana jest sporą szansą dla Polski, zaś teren JOG jest prawidłowo przygotowany pod względem infrastruktury.

- Zależy nam na tworzeniu nowych obszarów dla inwestycji zaawansowanych technologicznie, które są niezwykle ważne w kontekście transformacji energetycznej i węglowej – komentuje dr Janusz Michałek.

Tysiące nowych miejsc pracy

Porozumienie o utworzeniu Jaworznickiego Obszaru Gospodarczego w ramach Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej podpisano 19 listopada ubiegłego roku. To teren pogórniczy, posiadający ogromny potencjał do zagospodarowania, który z korzyścią przełoży się nie tylko na samo Jaworzno, ale i okoliczne miejscowości. W sumie to ponad 300 hektarów obszaru, o powierzchni odpowiadającej terenowi Podstrefy Gliwickiej

Jedną z pierwszych inwestycji będzie powstanie fabryki Izery, której powierzchnia ma zająć ok. 100 hektarów. Początkowo zostanie wyprodukowanych około 100 tys. samochodów. 

Wśród pozostałych, to w szczególności inwestycje o wartości nawet 10 mld zł z branży wysokich technologii, elektromobilności, inwestycje w ramach innowacyjnej technologii wodorowej, lotnictwa, motoryzacji oraz przemysłu tworzyw sztucznych. W efekcie powstanie do 12 tys. nowych miejsc pracy. 

Komentarze

  • SzaryMIeszkaniec 07 marca 2022 03:122/2 Dodajmy aspekt ekologoczny. Cóż z tego że jest to auto bezemisyjne skoro trzeba go naładować prądem z elektrowni węglowych, atomowych, wodnych, czy żródeł odnawialnych. Produkcja i utylizacja akumulatora jest bardziej szkodliwa niż użytkowanie 10 letniego auta bez katalizatora przez kolejne 10 lat. Wydobycie rudy litu i jego przeróbka produkuje 2500 kg nieprzetwarzalnych i toksycznych odpadów na każdy kilogram litu. Co robią z tymi odpadami? - wylewają do rzek i na pola (gdzie zatruwają ziemię i powietrze na kilkadziesiąt lat. Instalacje (w większości doświadczalne) przeróbki zużytych akumulatorów litowych odzyskują zaledwie 30-35 procent litu (akumulatory ołowiowe są przetwarzalne w 99,5 procentach) - jest ich za mało i działają na bardzo małą skalę (głównie akumulatory z komórek). Prąd do ładowania elektryków? Elektrownie węglowe - złe, atomowe? - jeszcze gorsze. To może energia odnawialna? Elektrownie wodne - złe - bo przeszkadzają migrującym rybom, może wiatraki? - też złe - bo zabijają ptaki. Tylko w Niemczech do 2025 roku zakopią (tak! zakopią!) 70 tysięcy ton nieprzetwarzalnych łopat, podobnie zrobią z uszkodzonymi/zużytymi panelami fotowoltaicznymi (a gdzie inne kraje?). To jawna hipokryzja! To tylko przesunięcie punktu emisji CO2 (i nie tylko) praktycznie poza Europę (Afryka, Ameryka Południowa - kopalnie litu, Azja (Chiny) - panele, ogniwa litowe). Tu jesteśmy eko... a tam... - co nas to obchodzi...
  • SzaryMIeszkaniec 07 marca 2022 02:33Jakie docelowe parametry ma mieć pojazd - zasięg, czas ładowania, cena. Ponadto jest za mało stacji ładowania. Czy będzie polski? - większość istotnych komponentów będzie produkowana przez zagraniczne koncerny (co z tego, że w fabrykach w Polsce? - zyski i tak pójdą za granicę) - akumulatory, silniki, układy sterowania, elementy wnętrza. Niestety dzisiejsze elektryki mają kilka wad, które je dyskwalifikują na starcie. Zasięg - średnio 250-400 km - i to przy idealnych warunkach (stała temperatura, płaska droga, bez wiatru, ciągła jazda ze stałą prędkością, bez klimy, świateł). Czas ładowania - 1,5-2,5 godziny z ultraturbo ładowarką, 14-18 godzin ze zwykłego gniazdka (kto ma tyle czasu?). Tylko, że szybkie ładowanie drastycznie odbija się na trwałości i pojemności akumulatora oraz grozi pożarem - praktycznie po 3-4 latach takiego szybkiego ładowania akumulator nadaje się do utylizacji. A koszt nowego akumulatora sięgnie ponad połowę ceny nowego auta elektrycznego. Może alternatywą będą superkondensatory - czas ładowania 5-10 minut (akceptowalny) okupiony mniejszym zasięgiem (rzędu 150-200 km) i większą masą - ale za to bardziej trwały (20-25 lat)? Cena elektryków zwala z nóg - ok 120 tys za autko wielkości Polo czy Clio z zasięgiem rzędu 250 km - to ile będzie kosztować Izera?. Przy tych obecnych parametrach - elektryk nadaje się tylko jako drugie/trzecie auto na jazdę wokół komina.

Dodaj komentarz