Fot. Robert Lewandowski.
Fot. Robert Lewandowski.

Wcześniej zapytałem jednak mojej narzeczonej czy jedzie z nami. W jej oczach pojawiły się obawy i pytania: dlaczego, a po co, przecież tam jest niebezpiecznie. Tłumaczyłem, że setki ludzi wybiera się na wschodnią granicę, by pomagać tym ludziom. My jedziemy tylko pod granicę. Mamy samochód, mamy czas, więc dlaczego i my nie mamy komuś pomóc? W końcu Sergiej musiał tam dotrzeć po swoje dzieci, by znaleźć im bezpieczny transport do Rybnika, a samemu zostać w Kijowie, by walczyć o swoją ojczyznę. Przekonałem ją.

Droga na granicę

Z Rybnika zabraliśmy Sergieja, który pod jednym z bloków czekał na nas ze swoją żoną. Ostatnie uściski i w drogę. Ona została w Rybniku, on pojechał z nami. W drodze opowiadał nam o tym dlaczego wybiera się do swojej ojczyzny. - Nie rozumiem ludzi, którzy są z Ukrainy, mieszkają tu w Polsce i nie jadą walczyć. Przecież to ich kraj! To nasz obowiązek - mówił. Po drodze w Balicach widzieliśmy ukraiński samolot, który dotarł tu po pomoc humanitarną. - To nasz samolot! - ucieszył się mój pasażer. Kilka godzin i byliśmy na miejscu. 

Sytuacja w Przemyślu

Po dotarciu do miasta, oddalonego o kilka kilometrów od granicy zatrzymał nas patrol policji. Pytali gdzie jedziemy. Tłumaczyłem, że Sergiej potrzebuje dostać się na granicę, by stamtąd wyruszyć dalej. Policjant pokierował nas, że na parkingu przy centrum handlowym stoją darmowe autobusy na granicę w Medyce. My dalej nie przejedziemy, bo tiry zablokowały drogę. Posłuchaliśmy więc i udaliśmy się na parking. Widok? Setki ludzi, którzy oczekują na przyjezdnych z granicy. Wśród nich nie tylko Polacy, lecz także Niemcy czy Francuzi. Jeszcze więcej osób, które oczekiwały na pomoc. Wszędzie namioty, a w nich ludzie, którzy odpoczywali po kilkugodzinnej podróży z głębi Ukrainy do Polski. Widać zmęczenie, niepewność, ale i pierwsze uśmiechy. Część osób miała ze sobą tylko plecaki. Wielu przyjechało kompletnie z niczym. Matki wybierały z góry ubrań to, co może przydać się ich dzieciom. Najmłodsi szukali zabawek. Na widok maskotek pojawiały się głębokie uśmiechy. To przejmujący widok, którego nie sposób opisać słowami. W końcu przyjechał autobus, który miał zabrać Sergieja na granicę. Mężczyzna zapytał nas ile ma przygotować pieniędzy za naszą pomoc. Powiedziałem, że robimy to dla nich bezpłatnie licząc, że obronią swój kraj. W podziękowaniu otrzymaliśmy pamiątkową monetę, z jednym z ukraińskich samolotów. Sergiej wsiadł do autobusu, pomachał na pożegnanie i z lekkim uśmiechem oraz zauważalną niepewnością wyruszył w drogę.

Kolejna podróż

Nie trzeba było długo czekać, by znów okazało się, że potrzebna jest pomoc. W środę 2 marca, zadzwonił do mnie Grzegorz Grabowski, radny dzielnicy Nowe Miasto w Wodzisławiu Śląskim, z prośbą o umieszczenie informacji na naszym portalu o planowanym konwoju samochodów osobowych na granicę. Tam trzeba było dostarczyć potrzebne na już rzeczy, a w drodze powrotnej zabrać czekających na granicy ludzi. - Grzegorz, nie ma problemu, informacja już idzie. Jadę z wami - powiedziałem. Przed wyjazdem trzeba było jeszcze odwiedzić wodzisławski magazyn. Stamtąd zabraliśmy wszystko to, co może przydać się ludziom na granicy. Koce, śpiwory, środki pierwszej potrzeby oraz leki. Wieczorem, na parkingu w Wodzisławiu Śląskim ustawiło się kilkanaście samochodów. W sumie chyba 16. Wszyscy chętni i zwarci do pomocy. Po krótkich wywiadach dla Radia90, ruszyliśmy konwojem w drogę. Kilka krótkich przystanków po drodze i około 3. nad ranem dotarliśmy do Medyki.

W Medyce

Tym razem nie było problemu z dojazdem pod samą granicę, gdyż lokalne służby wiedziały, że zmierzamy z pomocą. Dojechaliśmy do sali gimnastycznej w szkole, gdzie dotarli z granicy Ukraińcy. Musieliśmy poczekać, gdyż zmęczeni uchodźcy wojenni odsypiali kilkugodzinną, a czasami kilkudniową podróż. Mieliśmy chwilę czasu by odpocząć, a następnie rozładować nasze bagażniki. W międzyczasie podeszła do nas Ukrainka Swietłana z pytaniem, czy nie możemy pomóc jej dostać się do Poznania. Zaproponowaliśmy, że może wybrać się z nami do Wodzisławia, gdzie odpocznie, a następnie będzie mogła wyruszyć dalej. Zgodziła się. Chwilę później zauważyłem, jak podjechał do nas leciwy samochód na ukraińskiej rejestracji, który w ogóle nie powinien poruszać się po drogach. Wysiadła z niego dziewczyna, która poprosiła o wsparcie. Choć samochód był już mocno załadowany, przekazaliśmy jej wszystko to czego potrzebowała. Jedzenie, koce i wodę. W środku siedziała jeszcze jej mama i najprawdopodobniej młodszy brat. Nie mówiła po polsku, choć udało nam się ustalić, że jadą w Polskę. - Macie paliwo, potrzebujecie pieniądze? - pytał jeden z nas. Mówiła, że mają, ale wskaźnik paliwa nie działa. Właściwie to cud, że samochód ten jeszcze jeździ. Rodzina nie chciała jednak, abyśmy pomogli ich przetransportować we wskazane przez nich miejsce. Widać było, że mają obawy. Podziękowali i wyruszyli w dalszą podróż. 

Na miejscu spodziewaliśmy się, że spotkamy grono chętnych ludzi do powrotu z nami na Śląsk. Niestety wielu z nich miało obawy, słysząc o wcześniejszych sytuacjach, w których niektórzy Polacy próbowali naciągać Ukraińców na opłaty za pomoc. Tłumaczyliśmy, że transport jest zupełnie bezpłatny, rodziny na miejscu otrzymają schronienie, jedzenie i wszystko co im potrzeba. Dla wielu z nich znalazłaby się praca od ręki. Część osób szukała jednak transportu do większych miast - do Warszawy, Pragi czy nawet do Gdańska. W sumie w drogę powrotną wyruszyło z nami 30 osób. Choć mieliśmy dwukrotnie więcej miejsc w samochodach, to i tak sporo osób, którym udało się pomóc. U wielu z nich pojawiły się łzy wdzięczności i poczucie, że tu wreszcie są bezpieczni. Nie mieli ze sobą zbyt wiele. To głównie matki z dziećmi oraz osoby starsze. Był także jeden pan na wózku. Nie chcieli mówić co spotkało ich na Ukrainie. W tym momencie było to dla nich zbyt trudne. Wiedzieliśmy jednak, że część z nich straciła swoje domy. Zostały zbombardowane. 

Czy warto było wyruszyć z pomocą? Zdecydowanie tak. To co można zobaczyć na miejscu, zostanie w pamięci na zawsze. Trudno opisać skrajne emocje, które pojawiają się u tych ludzi. Widać, że ucieczka z ojczystego kraju była dla nich jedynym wyjściem. Dzięki niezwykłej otwartości ze strony Polaków, wielu z nich znalazło tu spokój i bezpieczeństwo. Oby tylko, po spędzonym czasie w Polsce mieli jeszcze do czego wracać. Слава Україні!

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

  • Viola 10 marca 2022 11:40ciarki... Szacun dla Was

Dodaj komentarz