Robert Lewandowski Sebastian Obremski dzieli się swoją wiarą w kościołach i szkołach
Robert Lewandowski Sebastian Obremski dzieli się swoją wiarą w kościołach i szkołach

Ireneusz Stajer

- Tam właśnie uświadomiłem sobie wiele spraw dotyczących mojej ciemnej strony życia. Wcześniej to chyba nie byłem nawet człowiekiem wierzącym w Boga. Chodziłem do kościoła, ale tak naprawdę moje czyny zaprzeczały temu, że jestem chrześcijaninem – opowiada leszczynianin.

Mówi, że wychował się w rodzinie, gdzie był alkohol, nienawiść.

- Nie zaznałem w domu miłości. Moim domem była ulica – mówi.

W wieku 15 lat pojawił się alkohol, bijatyki, później narkotyki.

- Brnąłem w iluzoryczne, fałszywe szczęście, oparte na zażywaniu substancji odurzających – wskazuje.

Tracił rozum i wolę

Miękkie narkotyki zaczął brać w wieku 17 lat. Potem były coraz twardsze środki. Tracił rozum i wolę. Zaczęły się kradzieże wszystkiego, co było pod ręką. Pieniądze ze sprzedaży fantów szły na alkohol i narkotyki. Pijackie imprezy nie miały końca.

- Żyłem: hulaj dusza, piekła nie ma. Nie myślałem o konsekwencjach mojego zachowania – stwierdza.

Narkotyki uszczęśliwiały go na chwilę. Niszczyły umysł, duszę, ciało i przestawały dawać już choćby namiastkę szczęścia. Cztery razy przedawkował.

- Pewnego razu z twardym narkotykiem. Poczułem wówczas, jak działa osobowe zło. Diabeł nalegał: „skrzywdź kogoś, obojętnie kogo...”. Nie wiem dlaczego, ale uklęknąłem i zawołałem: „Boże, niech to się skończy, niech narkotyk przestanie działać na mój umysł i duszę!” - wspomina Sebastian Obremski.

Gdyby wtedy zrealizował podszepty Złego, mógłby kogoś zabić. Ruszyła by lawina jeszcze większych nieszczęść. Prawdopodobnie trafiłby na długie lata do więzienia. Nie potrafił jednak wyrwać się ze środowiska narkomanów.

- Siedziałem w tym syfie na całego. Świat narkotyków, przestępczości nie zna litości. Liczy się kolejny szlug, który pozwoli zapomnieć o problemach. Kolega odebrał sobie życie. Był na odwyku, ale nie dał rady. Myślę, że Pan Bóg mu wybaczył, bo miał strasznie ciężkie życie. Bagno wciągało coraz mocniej – mówi 41-latek.

Ręka Pańska

Jednocześnie czuwała ręka Pańska. Cudem nie trafił do więzienia.

- Myślę, że po doświadczeniu aresztu byłbym jeszcze gorszy – twierdzi.

- Bóg jest w każdym człowieku – dobrym i złym. Problem tkwi w tym, czy tak naprawdę chcę Go przyjąć do serca. Jak działa Boże miłosierdzie, przekonałem się dopiero w 2012 roku w Medziugorje – oznajmia.

Dlaczego tam pojechał?

- Pomyślałem, że w dzień będziemy się modlili, a wieczorem będzie fajna impreza z piwkiem. Szykowałem się nie na pielgrzymkę, a na wycieczkę i wakacje w egzotycznym kraju. Grupę tworzyli ludzie głęboko wierzący, uczciwi i przede wszystkim dobrzy. Czułem się w ich otoczeniu nieswojo, choć nikt nie wiedział o moich problemach – zaznacza.

W Medziugorje spotkał panią Danusię na wózku inwalidzkim. Trudno mu było pojąć, że mimo swojego kalectwa, cieszy się życiem. Codzienność Sebastiana była zgoła odmienna.

- Poznałem też charyzmatycznego księdza Marcina. Atmosfera pielgrzymki, modlitwa zrobiły swoje. Spojrzałem na rzeczywistość po nowemu - mówi.

Droga przełomu

Przełomem okazała się Droga Krzyżowa, którą prowadził ksiądz Marcin.

- Zrozumiałem konsekwencje zła, którego się dopuszczałem. Przy każdej stacji, podczas modlitwy za grzeszników, uświadamiałem sobie, że popełniłem niemal każdy grzech. Złamałem wszystkie Boże zakazy. Nie chcę opowiadać o szczegółach, bo moje grzechy wołały o pomstę do Nieba. Ksiądz jakby czytał w moim sercu. W duchu prosiłem: „Boże, przebacz mi”. Z oczu płynęły łzy, głęboko przejęty powtarzałem: „wybacz mi Jezu”. Przez tyle lat żyłem w obłudzie, pysze, kłamstwie – mówiłem sobie.

Do kościoła chodził wcześniej z przyzwyczajenia. Jego spowiedź była sporadyczna i świętokradzka.

- Szybko wypluwałem grzechy i opuszczałem konfesjonał. Nie traktowałem spowiedzi poważnie. Natychmiast wracałem do złych nawyków. Sądziłem, że życie polega na ciągłym pożądaniu i braniu – podkreśla.

Pielgrzymka uratowała nie tylko jego życie, ale i małżeństwo, które stało nad przepaścią. Miłość wygasła.

- Żyliśmy samymi kłótniami. Awanturowałem się po pijaku, czego świadkiem była nasza córka. Nikogo nie zabiłem fizycznie, ale krzywdziłem, raniłem ludzi. Żyłem w ciemnościach – podkreśla.

Po powrocie z Medziugorje zaczął traktować Boga poważnie. - Wyspowiadałem się szczerze i uczciwie. Dla Stwórcy to właśnie ma pierwszorzędne znaczenie. Trzeba stanąć przed Nim w prawdzie. Przekonałem się, że Bóg nie potępia grzesznika, ale brzydzi się grzechem – oznajmia.

Moc Eucharystii

Uwierzył w moc Eucharystii. - Kiedy w Medziugorje przystępowałem do Eucharystii, poprzez łzy czułem obecność Chrystusa. Powiedziałem sobie, że nie chcę już żyć w ciemności. Pragnąłem zerwać z narkotykami, nieczystością, pornografią. Wcześniej nie wiedziałem, że jestem aż tak bardzo zniewolony. Wierzyłem, że jak wrócę do Rybnika i zacznę systematycznie chodzić do kościoła, moje życie natychmiast się odmieni. Zło jednak nie odpuszczało. Nie chciało mnie wypuścić ze swoich szponów. Najgorsze, że nie umiałem wybaczyć sobie przeszłości, że byłem takim złym człowiekiem – wskazuje.

Okazało się także, że był zniewolony przez okultyzm. - Nosiłem kiedyś na palcu Pierścień Atlantów, choć traktowałem go jako ozdobę. Później dowiedziałem się, że nawet nieświadome używanie Pierścienia Atlantów jest bardzo niebezpieczne. Przez długie lata odczuwałem realne nękanie ze strony złego ducha. We śnie miałem straszne wizje, budziłem się nocą zlany potem – mówi.

Pomogła modlitwa we Wspólnocie Jezusa Miłosiernego. - Nie trafiłem do niej przypadkiem, widocznie Bóg tak chciał. Podczas modlitw o uwolnienie, wyraźnie czułem na ciele i duszy, jak Jezus wyzwala mnie ze szponów Złego. Pierścień Atlantów to straszna rzecz. Każdy kto go nosi, powinien go wyrzucić..., dla własnego dobra – apeluje.

Świadectwo wiary

Duch Święty działał, przypominając mu grzechy nawet z młodości. Nigdy wcześniej nie zaznał takiej udręki. - Po spowiedzi czułem się wolny, oczyszczony. Wiara w Niego dodawała mi sił, rosło zaufanie do Boga. Poświęciłem się Eucharystii maksymalnie, chodziłem na msze codziennie. Przyjmując komunię, odczuwałem ukojenie, miłość – wyjawia.

Nawrócił się nie nagle, spektakularnie, to był proces. - Wiedziałem, że jak wytrwam, to wygram swoje życie. Czytanie Pisma Świętego otworzyło mi oczy na wiele spraw. Pan Bóg działał też przez rekolekcje. Z żoną pojechaliśmy do sanktuarium rodzin Matki Boskiej Leśniowskiej. To tam zostałem uzdrowiony od nieustannych myśli o swojej nagannej przeszłości. Mocą Bożą została wymazana z mojego serca. Czułem przeogromną radość i szczęście – stwierdza.

Pan Bóg działa w życiu Sebastiana namacalnie. Ma już troje dzieci. Małżeństwo pięknie się ułożyło. Mam dobrą pracę, nie muszę kombinować, kraść. Cieszę się życiem. Nie powiem, że nie upadam, ale staram się podchodzić do Boga i wiary poważnie. Jestem człowiekiem słabym, ale świadomym swoich słabości. Jak zgrzeszę, idę do Sakramentu Pojednania i Eucharystii. Przychodzą zwątpienia, lecz wiara trzyma mnie przy życiu. Mój kolega też się nawrócił.

- Zaufałem Bogu i się nie zawiodłem – podsumowuje Sebastian Obremski, górnik kopalni Szczygłowice w Knurowie. Swoimi doświadczeniami z życia dzieli się w szkołach i kościołach.

Czym jest Pierścień Atlantów?

Wiele osób, czasem nieświadomie, nosi na palcu nietypowy pierścień. Jest on dość szeroki, wykonany z metalu, srebra lub złota, z wyrytymi figurami geometrycznymi. Znak wyryty na pierścieniu składa się z trzech, umieszczonych w centrum, długich prostokątów. Po obu stronach prostokątów, na ich przedłużeniu, znajdują się po trzy mniejsze prostokąciki oraz zamykające całą kompozycję, trójkąty równoramienne.

Historia popularności tego pierścienia zaczęła się około roku 1860. Wówczas to francuski egiptolog d'Agrain odnalazł w Egipcie pierścień zawierający opisany wyżej symbol. Ponieważ znak odwzorowany na pierścieniu nie pasował do tradycji egipskiej, zaczęto przypisywać pierścień mitologicznej cywilizacji Atlantów, której spadkobiercami mieli być rzekomo starożytni Egipcjanie. Ów pierścień był również badany przez ezoteryków i radiestetów. To oni rzekomo odkryli w pierścieniu cudowne właściwości. I tak np. pierścień ma, według nich, zapewniać posiadaczowi trudną do wytłumaczenia nietykalność i chronić przed każdą niewidzialną agresją pochodzącą z zewnątrz. Inną właściwością pierścienia ma być jego zdolność uzdrawiania i uodparniania na stres i przemęczenie. Trzecią funkcją pierścienia Atlantów jest funkcja rozwijająca – pierścień ma wzmacniać intuicję, rozwijać zdolności paranormalne, pobudzać telepatię i jasnowidzenie.

Pierścień Atlantów jest jednym z elementów idei New Age, które sięgają po ezoteryczne, okultystyczne i satanistyczne metody wyrazu. To jeden ze sposobów działania zła, zniewolenia i odwrócenia się od Chrystusa.

Źródło: https://michalici.pl/

Komentarze

  • :O 19 kwietnia 2022 21:23Szacun dla faceta...
  • .. 16 kwietnia 2022 16:47super podziwiam

Dodaj komentarz