W kontekście wojny w Ukrainie oczy demokratyczej i zjednoczonej Europy zwrócone są dziś w stronę Francuzów. Przewaga Macrona, odgrywającego znaczącą rolę w kształtowaniu polityki sankcji Unii Europejskiej wobec Rosji nad kontrowersyjną, nastawioną prorosyjsko Le Pen jest obecnie symboliczna. Wszyscy pamiętamy w jaki sposób była ona przyjmowana w Warszawie w grudniu ub. roku podczas szczytu partii narodowo-konserwatywnych. PiS w ten sposób postawił się w jednym szeregu w gronie europejskich partii, których poglądy dotyczące Rosji są de facto wbrew interesom i bezpieczeństwu Polski. Miał już wtedy świadomość, że wojna na Ukrainie jest nieunikniona.
Warto dodać, że w 2014 roku, kiedy Krym został zaanektowany przez Rosję, Le Pen otrzymała 9 mln euro z rosyjskiego banku, który miał powiązania z Kremlem. Manewr ten powtórzyła również w tegorocznych wyborach, tym razem w banku węgierskim. Dużym echem odbiła się jej wypowiedź o poparciu sankcji wobec Rosji, z wyjątkiem tych, które dotyczą dostaw ropy i gazu. Co ciekawe w Europie takie stanowisko prezentują jeszcze orbanowskie Węgry, a szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjártó potwierdził, że Budapeszt jest przeciwny nakładaniu na Rosję sankcji energetycznych, o które obecnie trwa walka w Unii Europejskiej, a popiera je Polska.
Nikt nie ma wątpliwości, że zarówno Orban, jak i Le Pen reprezentują dziś w Europie stronników Putina.
A co obiecuje Le Pen Francuzom? Lepsze wynagrodzenia, zachowanie wcześniejszego wieku emerytalnego, czy podniesienie płacy miminalnej – dokładnie tak, jak życzy sobie większość wyborców. Zapowiada także zmianę konstytucji, wywrócenie systemu wyborczego, wprowadzenie zasady priorytetu narodowości w urzędach, czy w przyznawaniu mieszkań socjalnych. Mimo, że po masakrze w Buczy skrytykowała Putina, to jednocześnie wizje Marine Le Pen wzmacniają eurosceptyczne i prawicowo-populistyczne ruchy, które wpływają negatywnie na jedność i integralności Unii Europejskiej.
PiS ma dziś problem, bowiem związał się z ugrupowaniami, które rozrywają jedność europejską i wspierają proputinowską Rosję. Mamy słabego premiera i bardzo słabą pozycję Polski w Radzie Europejskiej. Szkoda, że premier Morawiecki nie jest w stanie przekonać naszych sojuszników, partnerów z UE, by byli jeszcze bardziej odważni w nakładaniu sankcji na Rosję. Mści się na rządzie to, że nie wycofuje się z łamania praworządności. Frustrację ze swojego braku sprawczości Morawiecki okazuje na Facebooku, krytykuje prezydenta Macrona tuż przed I turą wyborów we Francji i kanclerza Scholza za brak odważnych posunięć. Sam za to wciąż sprowadza do Polski węgiel, gaz, LPG i ropę z Rosji. Ciężarówki z towarami przestały przekraczać granicę polsko-białoruską dopiero po decyzji Komisji Europejskiej, a nie polskiego rządu. To przykre patrzeć jak niewiele dziś znaczymy na arenie międzynardowej, a wojna w Ukrainie pokazała, jak PIS tragicznie dobrał swoich przyjaciół i sojuszników. Jeżeli chcemy się obronić przed Rosją, musimy mówić jednym głosem w Unii i NATO. Innego scenariusza dla nas nie ma.
Komentarze