Uczestnicy rywalizacji tandemów: Marian Pielacz, Wiesław Biernat, Grzegorz Kolonko, Konrad Mazur, Krzysztof Samol i Witold Kukuła  zdjęcie: Materiały prasowe
Uczestnicy rywalizacji tandemów: Marian Pielacz, Wiesław Biernat, Grzegorz Kolonko, Konrad Mazur, Krzysztof Samol i Witold Kukuła zdjęcie: Materiały prasowe

Na pomysł zorganizowania imprezy w tak niecodziennej oprawie wpadł zarząd PZSkat zainspirowany popularnością, jaką cieszyły się otwarte mistrzostwa Europy’2019, które rozegrano na pokładzie wycieczkowca pływającego po Morzu Śródziemnym i Atlantyku. Teraz rozmach był nieco mniejszy, ale wyprawa cieszyła się wielkim wzięciem.

– Ja np. byłem z żoną, ale wielu szkaciorzy wybrało się z całymi rodzinami. Dzięki temu polska grupa liczyła blisko 200 osób, a grających mieliśmy 53. Byli to zawodnicy z klubów w całym kraju, jak też siedmiu niezrzeszonych – mówi Eugeniusz Cyran, wiceprezes PZSkat i wiceprezes okręgu Śląsk Południe.

Start z Savony

Start i metę wyznaczono w Savonie. Tu wszyscy weszli na pokład wycieczkowca Costa Toscana (to flagowy statek włoskiego armatora), gdzie zaczęła się piękna przygoda. Jak informuje Klaudiusz Wojaczek, zawodnik LKS Lyski i członek zarządu PZSkat, rejs trwał tydzień, co dzień statek zawijał do portu w innym mieście, które można było zwiedzić.

– Dzięki temu zobaczyliśmy Marsylię, Barcelonę, Walencję i Palermo, gdzie zainteresowaniem cieszyły się zwłaszcza schody znane z trzeciej części filmu „Ojciec chrzestny”. Przybiliśmy też do portu w Civitavecchcia w prowincji Rzym, więc wiele osób wybrało się do stolicy Włoch, jak i samego Watykanu – relacjonuje Klaudiusz Wojaczek.

Jak dodaje, przygodą był już sam pobyt na statku, ponieważ jest to olbrzym, który aż 337 metrów długości i 185 ton wyporności. Jest na nim 20 pokładów, na każdym są spa, jacuzzi, zjeżdżalnie czy place zabaw dla dzieci, siłownie, kina, galerie handlowe, restauracje, kawiarnie, kasyno. Jest też amfiteatr wysoki na trzy pokłady, a na każdym poziomie dzieje się coś ciekawego, jak np. koncerty muzyki z różnych epok.

– Słowem, statek to pływające miasteczko, które ma około 5,5 tysiąca mieszkańców. Cztery tysiące stanowią pasażerowie, resztę załoga. Byłem na rejsie z dziewczyną, mieliśmy zamiar zwiedzić przynajmniej wszystkie knajpki, ale nawet na to zabrakło czasu – relacjonuje Klaudiusz Wojaczek.

Pora gry

Popołudniami szkaciorze zasiadali do gry. Rozegrali w sumie siedem serii po 48 rozdań, z czego dwie przypadły na ostatni wieczór. Zaraz potem uhonorowano najlepszych, którzy otrzymali tablice z wizerunkiem statku i nagrody finansowe. Nazajutrz statek przybił do Savony, skąd wszyscy udali się w drogę powrotną do kraju.

Jak komu poszło

Turniej o Puchar Morza Śródziemnego wygrał Klaudiusz Wojaczek (LKS Lyski, 8917 pkt., 85 wygranych), drugi był Marian Kopiec (Herkules Rydułtowy, 7895 pkt., 81 w.), a trzeci Piotr Drzymała (Krojc Krzyżanowice, 7870 pkt., 70 w.). Po raz pierwszy w historii zawodów PZSkat wprowadzono rywalizację tandemów, którą wygrali Grzegorz Kolonko i Konrad Mazur z MDK Bolko Łaziska Górne (12172 pkt.). Drugie miejsce zajęli Wiesław Biernat i Bolesław Tomaszewski z GKS Dąb Gaszowice (11479 pkt.), a trzecie Witold Kukuła z Termkomu Łabędy Gliwice i Krzysztof Samol z Nitronu Krupski Młyn (10551 pkt.).

Komentarze

Dodaj komentarz