Dzisiaj wszelkie dodatki nie są w stanie zrównoważyć rosnących cen i kosztów codziennego życia. Oczywiście władza tak, jak w przypadku kłamliwej „kampanii żarówkowej”, gdzie odpowiedzialnością za rosnące ceny prądu obarczyła wyłącznie Unię Europejską, tak i dzisiaj za wszystko obwinia wojnę w Ukrainie. Zresztą kłamstwo to ich powszechna cecha.
Rosnące ceny w Polsce są wynikiem kilku składowych: wzrostu cen ropy, gazu i węgla na światowym rynku, ale także brakiem determinacji w kierunku transformacji energetycznej. Brak działań w ostatnich latach w obszarze inwestycji w nowe moce wytwórcze, rozbudowę sieci przesyłowych i dystrybucyjnych oraz nieuzasadnione blokowanie rozwoju OZE spowodowały, że obecnie polski system elektroenergetyczny nie zapewnia odpowiedniej ilości energii bez importu i jest jednym z najdroższych w całej UE.
W ciągu ostatnich lat uzależniliśmy się od dostaw węgla i gazu z Rosji i to pomimo antyrosyjskiej retoryki rządzących. Polska konsumuje rocznie ok. 8,3 – 10,8 mln ton surowca z Rosji, co stanowi aż 84 proc. łącznego importu węgla do Polski. Rocznie polska energetyka i ciepłownictwo potrzebują ok. 65 mln ton surowca, który pochodzi głównie z polskich kopalń. Dlatego brak węgla dotyka najbardziej odbiorców indywidualnych. Elektrownie węglowe zgodnie z planami rządu mają być zastąpione blokami gazowymi, a Polska importuje gaz w ponad 55 proc. z Rosji.
OZE nie jest oczywiście lekiem na całe zło, ale Zjednoczona Prawica wyróżnia się niechęcią do wszystkich Odnawialnych Źródeł Energii. Uważa bowiem, że prawdziwy prąd to prąd wyłącznie z węgla, należy dodać drogi prąd. Beata Szydło mówiła w 2016 r. o wiatrakach, że to interesy kosztem obywateli i polskiej gospodarki, a Jarosław Kaczyński, że elektrownie wiatrowe to przekleństwo polskiej wsi. Eksperci wówczas twierdzili, że nie ma racjonalnych argumentów, by wykluczyć rozwój bezpiecznych środowiskowo i społecznie projektów lądowych farm wiatrowych z polskiego miksu energetycznego. Dziś, gdy ceny energii idą w górę, PiS naprędce ogłosił nowelizację ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, która liberalizuje własne prawo wprowadzone w 2016 roku. To także PiS poprzez zmiany przepisów w 2021 roku wstrzymał dynamiczny do tej pory rozwój fotowoltaiki w Polsce.
Warto wspomnieć, że w latach 2015–2021 udało się dokończyć kilka inwestycji rozpoczętych za rządów Platformy Obywatelskiej, w tym dwa bloki elektrowni w Opolu i blok w Turowie. Uruchomiono też terminal gazowy LNG w Świnoujściu, którego decyzja o budowie zapadła w 2008 roku za czasów Donalda Tuska. Natomiast próba budowy przez PiS w Ostrołęce wielkiego bloku energetycznego na węgiel kamienny zakończyła się spektakularną porażką i stratami w wysokości ponad 2 mld złotych. Eksperci od samego początku zwracali uwagę na nieopłacalność całego projektu.
PiS w zasadzie przyznał się do tego, że prowadzi skrajnie nieodpowiedzialną politykę energetyczną i środowiskową. O ile wojny w Ukrainie nikt nie przewidział, to dwa pozostałe czynniki czyli polityka klimatyczna UE oraz zmiany klimatu są nam znane od kilkunastu lat. Jedynym pomysłem rządzących na ratowanie sytuacji jest reglamentacja, państwowy system dopłat dla dystrybutorów prądu lub odbiorców indywidualnych, sztywna cena, czy ustalona na poziomie 996 złotych za tonę cena maksymalna węgla. To wszystko przypomina mechanizmy stosowane w gospodarce PRL, czyli gaszenie pożaru, a nie rozwiązywanie problemów. Za niekompetencję rządów PiS płacą dziś wszyscy Polacy w swoich rachunkach za prąd, gaz, ciepło i paliwo, a nowe taryfy przedstawione przez ciepłownie i Tauron przyprawiają o zawrót głowy. To grzechy PiS, które pozostaną z nami przez najbliższe kilka, kilkanaście lat, bo nie da się ich naprawić z dnia na dzień. I taką skrajnie nieodpowiedzialną i okłamującą społeczeństwo władzę chcemy ponownie wybrać?
Komentarze