Stan naszego bezpieczeństwa energetycznego chwieje się w posadach od dłuższego czasu. Rosyjska napaść na Ukrainę jeszcze bardziej ten stan pogłębiła. Wojna stała się wygodnym wytłumaczeniem kilku lat zaniedbań oraz brakiem strategii zapewniającej nam bezpieczeństwo energetyczne. Ceny prądu biją kolejne rekordy, nie wspominając już o węglu, który nie dość, że jest drogi, to ciągle go brakuje i to również tu, na Śląsku. Inflacja, która w połowie lipca osiągnęła poziom 15.5 proc. skutecznie demoluje domowe budżety, które są już drenowane wysokimi ratami kredytów i opłatami za media. Na te wszystkie problemy i bolączki świetne rady mają politycy PiS.
Czołowi politycy rządu byli na tyle uprzejmi i wspaniałomyślni, że podzielili się z nami „złotymi myślami”, które mają nam wszystkim zapewnić łatwe przetrwanie kryzysu. I tak dla przykładu: minister edukacji i nauki doradza nam, aby „jeść trochę mniej i trochę taniej”, prezydent doradza „zaciskanie zębów i więcej optymizmu”, premier pogania nas z ocieplaniem domów, w miarę możliwości jeszcze przed sezonem grzewczym, a minister klimatu i środowiska zachęca do zbierania chrustu. Przy okazji możemy zebrać trochę mchu na ocieplenie, a jeśli będziemy mieć wystarczająco dużo szczęścia, to trafimy do leśniczego na obiad. Przytaczanie pomysłów radnej, która lubi grać w golfa, sobie i Państwu daruję. Może jednak tych „świetnych” rad wystarczy? Może w końcu warto podjąć jakieś realne działania, drogi rządzie?
Z pustego i Salomon nie naleje. Może czas ustalić do kogo należy rozwiązanie tego problemu? Dlaczego Ministerstwo Aktywów Państwowych przerzuca się z Ministerstwem Klimatu i Środowiska kompetencjami dotyczącymi sprowadzania węgla do Polski? Chaos i bałagan, w cieniu którego toczy się spór o to, kto doprowadził do podbramkowej sytuacji z dostępnością węgla odbija się na nas wszystkich. Festiwal przerzucania się odpowiedzialnością, karuzela kadrowa w spółkach elektroenergetycznych oraz nieprzemyślane inwestycje odwracają uwagę od głównego problemu – braku ponad 4,5 milionów ton węgla na tegoroczny sezon grzewczy dla odbiorców indywidualnych oraz sektora komunalno-bytowego.
W obliczu tych faktów żarty z chrustu przestają być już śmieszne, bo o ile uda się jakimś cudem zakupić takie ilości węgla, to pozostaje problem jego importu, rozładunku i przewozu na terenie kraju. Od podpisywanych przez prezydenta ustaw w magiczny sposób nie przybędzie nam surowców. Ktoś przespał ważny moment, żeby dostosować nasze bezpieczeństwo energetyczne do dynamicznie zmieniających się globalnych trendów. Wydawało się, ze okres lata i wakacji będzie czasem beztroskiego wypoczynku. Okazuje się, że nie dla wszystkich. Większość z nas będzie martwić się o to, czym ogrzeje swój dom w zimie oraz czy wystarczy na to wszystko pieniędzy.
Komentarze