Karolina Trela
W 1753 roku zbudowano w Rybniku - Paruszowcu tzw. kuźnicę, gdzie wytapiano z rudy żelaza tzw. żelazo sztabowe. Następnie, po instalacji pieca "fryszującego", otrzymywano żelazo kowalne. Potem modernizowano produkcję i w hucie powstawały kolejne, nowe wyroby. W 1881 roku powstał tzw. zakład górny, w którym w 1985 roku uruchomiono produkcję naczyń emaliowanych i ocynkowanych. Zakład górny był oddzielony od zakładu dolnego ulicą Przemysłową. Wraz z upływem lat zmieniał się profil produkcji i powstawało coraz więcej wyrobów. Do podstawowych zadań Huty Silesia należała więc walcownia blach stalowych oraz produkcja naczyń emaliowanych i ocynkowanych.
Kobiety zmieniły hutę
W rozwoju huty wielki udział miały panie, szczególnie absolwentki Przyzakładowej Zasadniczej Szkoły Zawodowej. W zakładzie pełniły funkcje brygadzistek i mistrzów. Gazeta zakładowa "Głos Huty", w 1973 roku donosił, że kobiety zdobywają kolejne dyplomy. W latach 70. to płeć piękna stanowiła blisko 68 proc. całej załogi. Z roku na rok wkład pań w produkcję był coraz bardziej potrzebny. Było to spowodowane wprowadzeniem wielu kobiecych stanowisk pracy.
W 1962 roku w rybnickiej hucie rozpoczęto produkować lodówki, które zapewne do dziś są w wielu domach. Wtedy też wzrosła produkcja naczyń emaliowanych, które przyniosły rybnickiej hucie rozgłos na całym świecie. W tej pracy sprawdziły się właśnie kobiety, bo z wielką starannością i precyzją dbały o każdy szczegół. Wiele bohaterek publikacji było związanych z Hutą Silesia od najmłodszych lat, ponieważ pracowali tam członkowie ich rodzin.
- Mój ojciec Jan Walewski był zatrudniony w hucie przed wojną jako kierownik walcowni. Przekazał mi wiele informacji o pracy w hucie. Zamieszkaliśmy w dzielnicy Paruszowiec, niedaleko od zabudowań huty, w starym 100-letnim budynku, który zachował się do dziś. Mieszkało w nim wielu pracowników administracyjnych huty. Było to więc środowisko naszych znajomych, związanych z Hutą Silesia - wspomina Henryka Bartoniek.
Krystyna Kocjan przekazuje, że w rybnickiej hucie złociła i malowała wiele pucharów, talerzy, garnków, także te, które trafiały w ręce zagranicznych gości. Stefania Forreiter pracę w hucie rozpoczęła w wieku 15 lat. Wspomina, że z tym wyjątkowym miejscem byli związani też jej ojciec oraz dziadek. W 1964 roku trafiła do działu zbytu, gdzie roznosiła korespondencję. Wspomina, że były to ciekawe lata, ponieważ towary rozwoziły wtedy w hucie konie. Pracownicy zwozili siano z okolicznych pól, aby pakować wyprodukowane tam naczynia. Towary z rybnickiej huty były wtedy bardzo pożądane - przede wszystkim 10-litrowe konewki. Wielu mężczyzn było nimi zainteresowanych, co wzbudzało ciekawość dyrektora, skąd taki popyt na ten produkt? Okazało się, że konewki idealnie nadawały się do produkcji bimbru.
Edukacja w Hucie Silesia
Pierwsze kursy szkoleniowe uruchomiono w 1946 roku, a w 1958 roku uruchomiono Przyzakładową Zasadniczą Szkołę Zawodową. Kształciły się tam przede wszystkim kobiety - specjalistki od produkcji eksportowanych emalii, zamrażarek czy wirówek. Jedna z uczennic Irena Kuś rozpoczęła naukę w szkole we wrześniu 1969 roku. Po roku pracowała już na taśmie produkcyjnej w wydziale lodówek, a po kilku miesiącach została sekretarką dyrektora naczelnego Czesława Kozubka, który wprowadzał w hucie wiele innowacji. Po kilku latach pani Irena zdała maturę i zyskała tytuł technika mechanika.
- Uśmiecham się do tych czasów, bo to była moja młodość. Ja przez lata pracowałam na swoim stanowisku, tylko panowie się zmieniali. Miałam 21 szefów, ostatnim był likwidator huty. Ostatnie lata, kiedy wszystko chyliło się ku upadkowi, były najtrudniejsze, ale i to trzeba było przetrwać - wspomina.
Maria Bombik po ukończeniu szkoły podstawowej, uczyła się zawodu fotografa, ponieważ w dzielnicy Piaski działał zakład fotograficzny. W związku z tym, że nie udało się zdobyć tam pracy, zdecydowała się pójść do Huty Silesia.
- Pracowałam w dziale kontroli jakości, a następnie uzyskałam tytuł mistrza w zawodzie emaliernictwa - relacjonuje.
Lata świetności huty
Na przełomie lat 70. i 80. w hucie było zatrudnionych 5800 osób. Wysyłano stąd wyroby do Stanów Zjednoczonych, Nowej Zelandii czy Australii. Maria Bombik wspomina, że 22 razy jechała na Międzynarodowe Targi Poznańskie.
- Najpierw wybieraliśmy wzory, a potem czuwaliśmy nad ich wykonaniem. Następnie komisyjnie przeprowadzaliśmy ich selekcję. Potem, na miejscu, przygotowywaliśmy nasze stoisko tak, by wszystko pięknie wyglądało - przekazuje pani Maria.
W 1972 roku huta zaprezentowała tam frytkownicę. Pani Maria smażyła w niej frytki.
- Kolejka była ogromna, nie nadążałam wydawać porcji - dodaje.
W 1991 roku komplet rondli Nevada zdobył w Poznaniu złoty medal. Był też czas na odpoczynek, ponieważ pracownicy huty jeździli autobusami do domów wczasowych w Wiśle i Szczyrku. Domek kempingowy znajdował się też w Ustroniu. W 1970 roku wybudowano ośrodek wypoczynkowy na Mazurach.
Swoimi wspomnieniami podzieliły się m.in. Henryka Bartoniek, Maria Długosz, Irena Kuś, Maria Bombik, Róża Bywalec oraz wiele innych pracownic Huty Silesia w Rybniku.
Komentarze