Dominik Gajda Prywatny detektyw Michał Androsz w akcji
Dominik Gajda Prywatny detektyw Michał Androsz w akcji

Najbardziej znany prywatny detektyw? Sherlock Holmes – odpowiemy bez zastanowienia. To postać fikcyjna, stworzona przez sir Arthura Conana Doyle’a, której dokonania twórczo rozwinęła kinematografia. Prawdą w książkach szkockiego pisarza jest natomiast to, że prywatni detektywi istnieją i rozwiązują wiele ciekawych, czasem tajemniczych spraw.

Jednym z nich jest Michał Androsz, były nadkomisarz policji kryminalnej, który swoje detektywistyczne biuro prowadzi w Rybniku. Zajmuje się głównie zdradami w małżeństwach i związkach partnerskich. Mówi, że nie narzeka na brak zleceń.

- Sezon zaczyna się wiosną, gdy u niektórych osób zaczynają buzować hormony. Najwięcej klientów przychodzi w lipcu i sierpniu. Spory ruch w interesie jest do października, no czasem jeszcze w listopadzie. Prowadzę wówczas po kilka spraw miesięcznie. Kiedy zdarzy się bardziej skomplikowane, wymagające więcej czasu zlecenie, rozwiązanie sprawy może potrwać parę tygodni – wskazuje.

Późną jesienią i zimą ma pojedyncze zlecenia.

- Nadrabiam wówczas życie rodzinne, wypoczywam – dodaje.

W ostatnich latach, nie tylko detektywom szyki pokrzyżował Covid. W marcu i kwietniu prawie nie było zleceń. Zaczęły się dopiero w lipcu.

- Musiałem wtedy bardzo oszczędnie gospodarować budżetem – przyznaje.

Cała sztuka

Terminy realizacji usług detektywistycznych zależą od sytuacji.

- Nieraz można podjąć obserwację z dnia na dzień, w innych okolicznościach trzeba poczekać parę tygodni. Bo jest dużo zleceń albo ktoś chce w sobotę, a my mamy w tym czasie inne zajęcia. Klienci są głównie z Rybnika i okolic. Przyjeżdżają również z Żor, Raciborza, Wodzisławia Śląskiego, rzadziej z Jastrzębia-Zdroju. - Zresztą nie przepadam za jastrzębskim kierunkiem ze względów komunikacyjnych. To już wolę jechać do Gliwic – wyjaśnia.

W samym Rybniku działa kilku prywatnych detektywów. Co najmniej dwóch z nich to byli „gliniarze”. Michał Androsz jest absolwentem Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie oraz prawa na Uniwersytecie Śląskim. Praktyka policyjna i zdobyte wykształcenie bardzo mu się przydaje w tym, co robi teraz.

- Znam przepisy prawa. Nauczyłem się obserwacji ludzi, odtwarzania harmonogramu dnia danej osoby, schematów spotkań kochanków oraz dokumentowania swojej pracy – zaznacza detektyw.

Cała sztuka polega na tym, żeby niepostrzeżenie zbliżyć się na odpowiednią odległość do osoby podejrzewanej o zdradę.

- Wiele zależy od sytuacji rodzinno – obyczajowej klienta. Zajmowałem się sprawą, gdzie pani sprawdzała... swojego kochanka, bo podejrzewała go o nielojalność. Okazało się, że oprócz żony i kochanki, miał jeszcze dwie inne kobiety. To u kochanki wzbudziło emocje sięgające zenitu. Pan rzeczywiście prowadził bujne życie erotyczne, a jego żona nic nie wiedziała o jego miłosnych podbojach – opowiada Michał Androsz.

Celebryci i politycy

Wśród klientów prywatnych detektywów bywają bardzo bogaci ludzie – przedsiębiorcy, celebryci i politycy. W tych środowiskach zdrady małżonka czy partnera, niestety zdarzają się nie tak rzadko, o czym donoszą media.

- Miałem sprawę właściciela bardzo dużej firmy, prowadzącego interesy również za granicą. Sprawdzałem jego małżonkę, którą podejrzewał o zdradę. Przypuszczenia się nie potwierdziły. Nie wiem, czy rezultaty mojej pracy zadowoliły klienta... W trakcie obserwacji pojawiły się okoliczności, w których żona biznesmena mogłaby się spotkać z innym mężczyzną, ale nie zrobiła tego. Uznałem, że nie zdradza męża. Z drugiej strony, nie jesteśmy w stanie obserwować osoby przez 24 godziny na dobę, więc coś może nam umknąć – wskazuje detektyw.

Zajmował się też parą, która uprawiała seks na... kościelnym parkingu.

- Samochody z wiernymi podjeżdżały na mszę, biły dzwony, a oni to robili w tym właśnie miejscu. Szyby przyciemnione, kochankowie przechodzą na tylną kanapę i się zaczyna... Nagrywam z zewnątrz kamerką – wspomina.

Po czymś takim strony nie zawsze od razu idą do sądu. Nieraz siadają do stołu negocjacyjnego i ustalają warunki rozstania.

- Materiał dowodowy, zebrany przez detektywa, jest jak polisa ubezpieczeniowa - lepiej go mieć, a nie korzystać z niego. To wzmacnia pozycję negocjacyjną jednej z osób – tłumaczy Michał Androsz.

Na parkingu i w zaułku

Ciekawsze realizacje zdarzają się np. w rejonie leśnych parkingów, gdzie osoby nie szczędzą sobie czułości, a nieraz idą na całość. Jak ktoś faktycznie zdradza, to trzeba najpierw poznać schematy funkcjonowania tego człowieka.

- Załóżmy, że mężczyzna mieszka z żoną, a spotyka się z kochanką. Wówczas należy sprawdzić, kiedy i gdzie wychodzi, by poznać czas i miejsca ewentualnych schadzek. Zwykle wszystko dzieje się na neutralnym gruncie: parkingach leśnych i przy marketach, w zaułkach ulic, na stacjach paliw. W okolicach Rybnika jest dużo możliwości – przyznaje detektyw.

Czasem chodzi tylko o rozmowę.

- Niektórym osobom wystarczy stworzenie z drugim człowiekiem więzi emocjonalnej bez seksu. Ale psychologia uznaje już taką relację za zdradę partnera, partnerki. Jeżeli bowiem poznana osoba jest na pierwszym miejscu, a żona na drugim bądź trzecim, to już jest zdrada. Nie potrzeba do tego kontaktu fizycznego, wystarczy stwierdzić rozkład więzi emocjonalnej z małżonkiem na rzecz kogoś nowo poznanego. Zdradzający dzieli się wówczas swoimi radościami i problemami nie z małżonkiem, ale z tą drugą osobą – podkreśla prywatny detektyw.

Brak więzi

Później, tak to jest przedstawiane w sądzie na posiedzeniach rozwodowych. Skutkiem rozkładu więzi emocjonalnej są codzienne kłótnie i awantury między partnerami.

- Każda sprawa jest inna, orzeka sąd. Przepisy mówią, że rozkład małżeństwa następuje po pół roku braku więzi emocjonalnej między partnerami – dopowiada Michał Androsz.

Kto zdradza częściej, mężczyźni czy kobiety?

- Z ilości zleceń wynika, że nie ma tu różnicy. Najczęstszymi powodami zdrady jest „wypalenie się” relacji między partnerami. Po wielu latach wspólnego życia, związek romantyczny, uczuciowy, emocjonalny zamienia się w formalne bycie ze sobą. Ktoś pozna kogoś nowego, zaiskrzy i pan nagle młodnieje o 20 lat. Po drugie, są osoby, które notorycznie zdradzają swoich partnerów. Małżonka mówi, że już 10 lat temu podejrzewała męża, sześć lat temu przyłapała go na zdradzie, a ostatnio sytuacja się powtórzyła, więc chce rozwodu – podaje przykład.

Jak zaznacza, skoro pani wie o trzech zdradach, to ile było ich naprawdę? To wie tylko niewierny mąż.

- Znam panów, którzy mają wiele romansów oraz żonę. Nie chcą się rozwodzić, bo uważają, że wszystko jest OK. Jest kwestią czasu, kiedy wpadną. Według psychologów, są to osoby, którym nie przeszkadza bycie w wielu intymno - romantycznych związkach – wyjaśnia rybnicki detektyw.

To nie tak, jak w telewizji

Podejmuję się też spraw okołoalimetacyjnych. Sprawdzam np., czy dana osoba pracuje zarobkowo. Jeśli tak, a nie płaci alimentów, choć powinna, to ma problem. Bo przed sądem oświadczyła, że jest bezrobotna albo pracuje dorywczo. Tymczasem obiekt jest zatrudniony na etacie, ma nową partnerkę czy partnera i powodzi mu się bardzo dobrze.

Popularne w telewizjach paradokumenty o pracy prywatnych detektywów nie bardzo korespondują z rzeczywistością.

- To nie jest tak, że do mieszkania wchodzi detektyw, w pięć minut instaluje sprzęt i od tej pory widzimy wszystko, co tam się dzieje. Przede wszystkim prawo nie pozwala na takie działania, a przecież naszym zadaniem jest zebranie materiału dowodowego, który prezentujemy później w sądzie. Jako świadek zeznaję, pouczony o odpowiedzialności karnej. Nie mogę sobie pozwolić na pokazanie nagrania, pozyskanego nielegalnie – oznajmia Michał Androsz.

Sąd najbardziej interesuje zaangażowanie emocjonalne osoby zdradzającej. Na rozprawie chodzi o udowodnieniem tego, że kochanka czy kochanek wypiera rolę małżonka, co stanowi przesłankę w orzekaniu o winie.

Co jest legalne

Jakich legalnych metod może używać detektyw?

- Analizując Ustawę o działalności detektywistycznej, to nasz zakres uprawnień jest niewielki. Możemy nagrywać osoby, ale nie w mieszkaniu czy np. samochodzie. Robimy to z zewnątrz. Problematyczne jest już przechwytywanie rozmów z kabiny auta, bo to jest nielegalne. Niedawno głośnym echem odbiła się sprawa wycieku rozmowy z samochodu pewnej aktorki i celebrytki z dziennikarzem ogólnopolskiej stacji telewizyjnej. Pani złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Policja zabezpieczyła dowody i szuka sprawcy – przypomina detektyw.

Michał Androsz kładzie na stole urządzenia, które służą mu w pracy. To dobrej jakości smartfon, kompaktowy aparat fotograficzny, trochę dziwne okulary z wbudowaną kamerką oraz najważniejsze z nich – poręczna, kompaktowa kamera. Nie jest wyposażona w lunetę czy inne akcesoria, które można zobaczyć w filmach kryminalnych. Ma Zoom optyczny 60 mm oraz 90 mm Zoom cyfrowy, co wystarczy do pracy.

- Działam głównie w warunkach osiedlowych, gdzie trzeba zbliżyć się do obiektu. Podchodzę lub podjeżdżam na miejsce i nagrywam zza pazuchy. Kamera musi być dobrze zamaskowana – uśmiecha się pan Michał.

Ile za zlecenie

Czy praca detektywa jest intratnym zajęciem? - W porównaniu z pensjami policjantów, to tak. Za najprostsze zlecenia, otrzymuję około 2 tys. zł. Jeśli chodzi o trudniejsze i wymagające bardziej wytężonej pracy oraz nakładu środków, to nie ma górnej granicy. Wszystko zależy od determinacji i zasobności portfela klienta – mówi Michał Androsz. Zdarza mu się „zejść” z wynagrodzenia 2 tys. zł. - Kiedy do biura wchodzi z ulicy zrozpaczona kobieta z problemem alimentacyjnym, a opowieść jest w miarę wiarygodna, negocjujemy wynagrodzenie. Widząc, że mogę pomóc, robię to za mniejszą opłatę – wskazuje detektyw.

Ireneusz Stajer

Komentarze

  • Manolo 11 sierpnia 2022 08:09czy to profesjonalne, że przedstawia się z imienia i nazwiska? Dla detektywa anonimowość to chyba kluczowa sprawa?
  • detektyw 10 sierpnia 2022 19:51Kto może pracować jako prywatny detektyw z dobrym skutkiem? Tylko były policjant, nikt po szkole detektywistycznej, dlaczego? Ponieważ tylko były policjant, ma już dostęp do osób śledzonych, które w przeszłości były notowane. Żaden detektyw nie dostanie informacji z policyjnej bazy danych i nie rozwiąże śledztwa, chyba że w przeszłości był policjantem i jego młodsi koledzy jeszcze pracują w policji. Jeśli chodzi o sprawy rozwodowe, to wystarczy tzw. monitoring osiedlowy czy sąsiedzki. Jeżeli zaś chodzi o przestępstwa, to detektyw, który się tym zajmuje, to musi mieć dostęp do policyjnej bazy danych, bo inaczej nie ma "pewnych informacji", które są bardzo ważne w śledztwie. Tak, że taki detektyw po szkole, to se może tylko podglądać zdrady.

Dodaj komentarz