post image
Elżbieta Grymel

Elżbieta Grymel

Broniła się przed fałszywymi zarzutami, ale i tak nikt jej nie uwierzył. Tak więc znalazła się w nocy na ulicy, w lichym odzieniu i z jedynym kuferkiem w ręce. W pobliskiej bramie przeczekała do świtu, a kiedy dzwoniono na jutrznię, skierowała się w stronę kościoła. Tam było tylko nieco cieplej niż na zewnątrz, ale zmęczona dziewczyna zdrzemnęła się na chwilę. Śniło jej się, że ktoś wyciągał do niej rękę i prosił ją o pomoc. Ten sam sen powtórzył się aż trzy razy, ale za każdym razem Milka nie widziała twarzy proszącego. Kiedy się obudziła, stwierdziła, że w ręce ściska kurczowo swoją ostatnią monetę. Pomyślała, że to o nią prosiła osoba ze snu. Rozejrzała się wokół siebie. Do filara, przy którym siedziała, była przymocowana mała skarbonka. Napis głosił: „Na msze św. za dusze czyśćcowe”. Dziewczyna wrzuciła tam swój grosik, a potem uklękła pod krucyfiksem wiszącym na sąsiedniej ścianie i odmówiła modlitwę za zmarłych. Modliła się długo i żarliwie także o znalezienie pracy, choć miała niewiele nadziei, że jej się to uda, bo pani nie dała jej referencji, a jeszcze straszyła policją i więzieniem.

Dobroczyńca z karteczką 

Milka wyszła z kościoła jako ostatnia. Tuż przy wrotach kościelnych podszedł do niej jakiś młody, choć dość staroświecko ubrany mężczyzna i wręczył jej kartkę. Widniał na niej adres i dopisek: Poszukuje się służącej. Dziewczyna chciała mu podziękować, lecz tajemniczy dobroczyńca zniknął.

Bez trudu odnalazła mały domek na peryferiach miasta. Kiedy stanęła pod jego drzwiami, postanowiła upewnić się, czy adres jest właściwy, lecz nie znalazła kartki w kieszeni. Musiała ją zgubić gdzieś po drodze. Po chwili w drzwiach pojawiła się siwiuteńka starowinka, więc dziewczyna zapytała o służbę. Staruszka istotnie nosiła się z zamiarem przyjęcia służącej, lecz jak dotąd, nikomu o tym nie wspomniała.

Milka zamieszkała u nowych państwa. Staruszkowie byli pogodni i traktowali ją jak córkę, choć jak wnioskowała z ich rozmów, ciężko zostali doświadczeni przez los. Służącą dziwiło tylko, że pani nigdy nie kazała sprzątać pokoju na górze i że drzwi były tam cały czas zamknięte, ale uznała w końcu, że każdy może mieć swoje tajemnice, zwłaszcza, jeżeli one nikomu nie szkodzą. Kiedy pewnego razu Milka weszła na schody, żeby udać się na strych, dobiegł ją cichutki płacz. Drzwi do tajemniczego pokoju były otwarte. Staruszka siedziała w fotelu na biegunach i łkała cichutko. Na wszystkim, co ją otaczało leżała gruba warstwa kurzu. Na ścianie znajdującej się naprzeciwko drzwi wisiał portret młodego mężczyzny, prawie chłopca. To był ten sam młody człowiek, który dał Milce kartkę z adresem, tylko wtedy był inaczej ubrany...

Opowieść służącej

Z niemałym zdziwieniem państwo wysłuchali opowieści służącej. Powiedzieli jej, że mężczyzna z portretu, to ich syn, który zginął wiele lat temu. Jak się okazało, dziewczyna widziała go w ubraniu, w którym go pochowano. Od tego dnia oboje państwo poweseleli, a pokój na górze został gruntownie wysprzątany. Rodzice uznali, że to syn opiekuje się nimi z zaświatów i przysłał im Milkę, by została ich podporą na stare lata. Służyła u nich jeszcze przez kilka lat. Po śmierci państwa została właścicielką ich małego domku i wyszła za mąż za organistę z pobliskiego kościółka. Miała trójkę dzieci i często opowiadała im o tym, jak pomógł jej duch z portretu wiszącego w salonie.

PS. Opowieść tę usłyszałam wiele lat temu od pewnej starszej pani, która pragnęła pozostać anonimowa. Zapytana o to, gdzie to zdarzenie miało miejsce, odpowiedziała, że nie wie, bo „jakieś dwadzieścia lat wcześniej” sama usłyszała tę historię od pewnej znajomej z Mikołowa.

Komentarze

Dodaj Komentarz