- Przede wszystkim o skardze nadzwyczajnej dowiedziałem się z mediów. To już budzi moje wątpliwości, bo jestem stroną w sprawie. Tak nie powinno być w cywilizowanym kraju – komentuje Oliwer Palarz.
- Wniesienie skargi przez Prokuratora Generalnego pokazuje, jak słabe prawo jest w Polsce. Należy zadać sobie pytanie, mamy prawo czy go nie mamy? Okazuje się, że prawomocny wyrok sądu może podważyć polityk, jak stało się w moim przypadku. Czy jako obywatele możemy czuć się bezpiecznie, ufać polskiemu wymiarowi sprawiedliwości? - pyta rybniczanin i odpowiada:
- Nie możemy. Bo każdy z nas, obojętnie w jakiej sprawie i jakiego pozwu by nie dotyczyła, może liczyć się z tym, że prawomocny wyrok zostanie podważony i zaskarżony przez polityka, który pełni urząd Prokuratora Generalnego.
Jak dodaje, liczył się z tym, że będzie skarga nadzwyczajna.
- Politycy stworzyli sobie taką furtkę i teraz z niej korzystają. Odnoszę wrażenie, że skarga ma związek ze zniesieniem norm jakości dla paliw stałych. Chodzi o to, by trochę ludzi odstraszyć od powoływania się na mój prawomocny wyrok, a tym samym wnoszenia do sądu pozwów za smog – ocenia Palarz.
Przypomnijjmy, że siedem lat temu Oliwer Palarz pozwał Skarb Państwa o odszkodowanie za wieloletnie zaniechania w walce z zanieczyszczeniem powietrza.
- Z powodu smogu jestem więźniem we własnym domu - mówił.
W maju 2018 roku pozew aktywisty oddalił Sąd Rejonowy w Rybniku. Palarz nie dał jednak za wygraną i złożył apelację do Sądu Okręgowego w Gliwicach. Po jego stronie w procesie wziął udział Rzecznik Praw Obywatelskich.
Aktywista, zaskarżając wyrok sądu I instancji wskazał m.in., że smog zmusił go do rezygnacji z aktywności fizycznej na „świeżym powietrzu”.
- Wydanym 9 grudnia 2021 roku wyrokiem sąd okręgowy potwierdził, że przestrzeganie standardów jakości powietrza, to nie jedynie niewiążący postulat, ale obowiązek państwa względem obywateli – komentował radca prawny Miłosz Jakubowski z Fundacji Frank Bold.
- Jeżeli ten obowiązek nie jest realizowany, obywatele mogą domagać się naprawienia powstałych z tego powodu szkód - zarówno majątkowych, jak i niemajątkowych, polegających na naruszeniu zdrowia lub innych dóbr osobistych. Skarb Państwa wypłacił odszkodowanie jakie ma wypłacić Skarb Państwa wynosi 30 000 zł. Wyrok zapadł w drugiej instancji i jest prawomocny - dodał.
Oliwer Palarz podkreślił wówczas w rozmowie z dziennikarzem „Nowin”, że orzeczenie to jest przełomowe.
- Jasno mówi bowiem, kto jest winien zanieczyszczenia powietrza w Polsce i ponosi za to odpowiedzialność. Wskazuje też precyzyjnie, kto ma wypłacić zadośćuczynienie za naruszenie moich dóbr osobistych - państwo polskie – oznajmił.
- Chodziło o wygraną, a nie o pieniądze. O wskazanie co do zasady, że moje dobra osobiste zostały naruszone w wyniku wieloletnich zaniechań państwa polskiego w zakresie poprawy jakości powietrza – wyjaśnił.
- Jak większość mieszkańców Rybnika i Śląska, odczuwałem skutki smogu. Tylko o tym się nie mówi. Osobiście w okresie jesienno – zimowym, gdy zaczyna się sezon grzewczy, co roku odczuwam dolegliwości. Mam zapalenie zatok i spojówek, podrażnienie gardła, złe samopoczucie spowodowane wyziewami z kominów. Trwa to od lat i nie widać końca rozwiązania tego problemu. Wielokrotnie temat smogu konsultowałem z medykami. Na wiosnę dolegliwości zanikają, ewidentnie wywoływane są smogiem. Główną jednak dolegliwością jest naruszenie mego zdrowia psychicznego – mówił reporterowi „Nowin”.
Palarz tematyką smogową zajmuje się zawodowo już od ponad 10 lat.
- Robię to w zaawansowany sposób, profesjonalnie. Mam świadomość, jak bardzo smog jest szkodliwy dla zdrowia, jakie spustoszenie może uczynić w organizmie moim i moich dzieci. W związku z tym obawiam się ciężkich chorób. Przede wszystkim nowotworów. Poza tym, wskutek smogu staję się więźniem własnego domu. Są komunikaty odpowiednich służb, by w związku z dużym zanieczyszczeniem powietrza nie opuszczać mieszkania. W okresie jesienno – zimowym nie wychodzę więc na spacery i nie uprawiam sportów. To dla mnie duża uciążliwość, ponieważ na co dzień jestem osobą aktywną. Dbam o swoje zdrowie i chętnie się ruszam, czego teraz nie mogę robić. Ba, nie mogę nawet przewietrzyć mieszkania. Cała ta sytuacja niekorzystnie odbija się na moim zdrowiu psychicznym – tłumaczył.
Inaczej temat widzi prokurator generalny.
- Zaskarżając wyrok sądu okręgowego wskazał, że został on oparty na ogólnym stwierdzeniu o przekraczaniu norm zanieczyszczenia powietrza w Polsce i w Rybniku. Zaznaczył jednocześnie, że sąd nie ustalił, kiedy, gdzie i ewentualnie w jakim stopniu te normy były przekroczone. W szczególności nie ustalił, czy były przekroczone w miejscu zamieszkania powoda co, jak twierdził, zmusiło go do rezygnacji z aktywności fizycznej na „świeżym powietrzu” - informuje Prokuratura Krajowa.
W skardze podniesiono również, że powód nie wykazał, aby doszło do realnego naruszenia jego zindywidualizowanych dóbr osobistych.
- Dochodził w zasadzie roszczeń, w związku z obawami o zdrowie, co nie jest dobrem osobistym. Nie udowodnił zagrożenia lub naruszenia zdrowia, gdyż nie przedłożył w tym zakresie żadnych dowodów, a sąd II instancji oparł się jedynie na jego twierdzeniach. Nie ustalono dopuszczalnych poziomów wskazanych przez powoda substancji szkodliwych, ani norm powietrza z powołaniem na właściwe akty prawne. Nie ustalono również substancji szkodliwych w powietrzu w miejscu korzystania z aktywności fizycznej mężczyzny. Podniesiono również, że okoliczności związane z pogorszeniem się samopoczucia powoda, nie zostały potwierdzone żadnymi dokumentami lekarskimi, a zeznania świadków w tym zakresie opierały się jedynie na relacjach przedstawionych przez powoda – podaje PK.
Według Prokuratora Generalnego zgłoszone przez powoda roszczenie jest bezzasadne, a co najmniej nieudowodnione. Dlatego wniósł o uchylenie wyroku w zaskarżonej części i oddalenie powództwa w tym zakresie.
Komentarze