post image
Elżbieta Grymel

Elżbieta Grymel

Opowieść Natalki o Aniołku

My, dorośli niepostrzeżenie zatraciliśmy tę szczególną zdolność obcowania z otaczającym nas światem właśnie poprzez świadomą, światową edukację. Wykształcenie takie sprawiło, że teraz wszystko musimy zważyć, zmierzyć lub zobaczyć na własne oczy, bo inaczej nie uwierzymy nawet sobie! Wszelkie dziwne wydarzenia w swoim otoczeniu tłumaczymy tym, że się nam coś przyśniło, podczas gdy małe dzieci poznają świat intuicyjnie, patrząc sercem!

Jedna z moich nieżyjących już znajomych opowiedziała mi kiedyś intrygujące zdarzenie ze swojego dzieciństwa. Miała wtedy sześć lat i były to jej pierwsze wakacje, które spędziła poza domem. Tato zawiózł ją do swojej mamy, która mieszkała w sąsiedniej miejscowości. Miała tam pozostać przez kilka dni, gdyż jej mama spodziewała się rozwiązania. W tamtych czasach prawie wszystkie dzieci rodziły się w domu. Niestety tak się złożyło, że poród był ciężki i matka wraz z noworodkiem trafiła do szpitala, więc dziewczynka musiała pozostać u babci trochę dłużej.

Cichutkie wołanie

Pewnego dnia obudziła się rano i od razu spojrzała w stronę okna, bo wydawało jej się, że ktoś woła ją cichutko po imieniu. Po promyku słonecznym aż na jej łóżeczko zjechał mały aniołek. Uśmiechnął się do niej i oznajmił, że urodził jej się braciszek. Dziewczynka zerwała się z łóżka i chciała biec do domu, żeby go obejrzeć, ale aniołek zatrzymał ją na miejscu mówiąc, że to nie jest odpowiednia pora. Potem dodał, że mała musi pozostać u babci jeszcze cały tydzień, a potem przyjedzie po nią tatuś i zabierze ją na chrzciny maluszka. Żeby jej się nie nudziło, aniołek obiecał, że będzie ją codziennie odwiedzał i dotrzymał słowa. Babcia była trochę zdziwiona, że jej wnusia, która lubiła wstawać wcześnie teraz aż do śniadania przesiaduje w swoim pokoiku.

Parę razy słyszała nawet, że z kimś rozmawia, a raz nawet miała wrażenie, że dziecko śpiewa z kimś na dwa głosy. Nie sprawdziła jednak, co dzieje się w pokoju wnuczki, a wszystkie te odgłosy kładła na karb swojej postępującej głuchoty. Dzień przed wyjazdem niebieski przybysz powiedział jej, że rodzice nie wybrali drugiego imienia dla jej brata, dlatego musi to zrobić ona sama. Wtedy dziewczynka zapytała aniołka jak ma na imię.

Miał na imię Serafin

- Serafin, imię moje! – odpowiedział i zniknął.

Dziewczynka wołała go, ale więcej się nie odezwał. Nazajutrz wszystko odbyło się tak, jak w opowieści aniołka. Kiedy ksiądz zapytał o drugie imię chłopca, chrzestni spojrzeli bezradnie na rodziców, a ci nie wiedzieli, co powiedzieć, bo nic nie przychodziło im do głowy. Z kłopotu wybawiła ich malutka córeczka:

- Serafin, będzie imię jego! – podpowiedziała. Dorośli nie mogli się nadziwić, że mała tak rezolutnie odezwała się przy obcych. Ale długo nurtowała ich myśl, jak takie dziecko mogło użyć tak archaicznej, wręcz biblijnej wypowiedzi.

Najciekawsze, że kiedy mała próbowała opowiedzieć dorosłym o swoim spotkaniu z aniołkiem, wszyscy zaczęli twierdzić że to jej się przyśniło, a kiedy dalej upierała się przy swoim, jeden z wujków nazwał ją kłamczuchą! Od września dziewczynka poszła do pierwszej klasy podstawówki i nigdy więcej już żadnego aniołka nie zobaczyła, choć jeszcze przez dłuższy czas rano budził ją jego głos.

Komentarze

Dodaj Komentarz