Filip Wasilewski / Rynek w Wodzisławiu Śląskim
Filip Wasilewski / Rynek w Wodzisławiu Śląskim

Jako młody wodzisławianin dostrzegam masę rzeczy, które wręcz zmuszają mnie do podróży do innego miasta. Począwszy od braku atrakcyjnych miejsc, kończąc na braku imprez tematycznych, które kiedyś zbierały wiele osób. Wraz z budową nowych stref handlowych i wyburzeniem słynnej już muszli, tak jakby coś w mieście umarło. Coraz większa ilość betonu w mieście przytłacza.

Od czasu inwestycji w ścieżkę, łączącą os. Kard. St. Wyszyńskiego z os. XXX — lecia już trochę minęło, tablice z przyrodniczymi ciekawostkami, miejsca dla grillujących, ławki na pięknych tarasach; to wszystko zostało zabite przez inwestora, który odebrał światło dzienne miejscu na rzecz większej liczby sklepów. Kto jest temu winny? Miasto, które zgodziło się na inwestycję, czy inwestor, który plan wypuścił?

Rynek przygasł i nie potrafi się podnieść po coraz to większych planach na ul. Armii Krajowej; wysokie czynsze w kamienicach wręcz zmusiły drobnych przedsiębiorców do zamknięcia swoich usług. Długo plotkowano na temat poszerzenia centrum handlowego Karuzela, jednak na tym się skończyło.

Czego brakuje

Nie potrafię przywiązać się do Wodzisławia, brakuje mi w nim tego czegoś... Niejednokrotnie jadąc do Rybnika czy Katowic, nie mogę napatrzeć się na piękne kamienice, rynki — po prostu „żyjące” miasta; w Wodzisławiu tylko mieszkam. Brak kina (niestety, Pegaz w WCK nie zasługuje na takie miano) i miejsc rozrywki, zmusza wielu do wyjazdu. Miasto od dłuższego czasu wpadło w ujemny przyrost mieszkańców, ludzie po prostu uciekają do większych ośrodków, gdzie są lepsze perspektywy, których Wodzisław nie jest w stanie zapewnić — ale wciąż nie są to jedyne powody, tutaj po prostu nic się nie dzieje.

Dni Wodzisławia stały się kameralną posiadówką, kiermasze świąteczne absolutnie nie przypominają kiermaszu. Pewny zastrzyk miasto dostało po inwestycjach w rejonie ul. Armii Krajowej, jednak to one oszpeciły ścieżkę łączącą os. Kard. St. Wyszyńskiego z os. XXX — lecia.

Co sądzą mieszkańcy

Przeprowadziłem sondę uliczną, okazało się, że wielu ludzi myśli tak samo oraz wielu z nich chce zmienić miasto. Zapytałem osoby w różnym wieku, od uczniów szkół podstawowych po emerytów. Mówią, że przede wszystkim brakuje atrakcji, czegoś, co mogłoby jakoś nas wyróżnić. Sam neon z napisem "#swd" to nie jest nawet "światełko w tunelu". Raz na jakiś czas, na parking naprzeciw centrum handlowego Karuzela zjeżdża mini park rozrywki, gdzie można przejechać się maleńkim rollercoasterem. Brakuje jednak reklamy i nikt tak naprawdę nie wie kiedy się pojawia. Najczęściej bywa tak, że ludzie odkrywają go przypadkiem, idąc na spacer. Jedna zwłaszcza odpowiedź utkwiła mi w pamięci, indagowana wodzisławianka wymieniła wśród deficytów miasta: ogromne dystanse między osiedlami a ważnymi ośrodkami, nielogiczny rozkład sklepów czy to, że lokalne władze nie wychodzą do ludzi. 

Jakieś 5 procent osób nie chciało wyrazić opinię, innych to nie obchodzi. Usłyszałem np: "Jak będzie, tak będzie". Pozostali twierdzą, że, nawet gdyby chcieli działać i tak nie zostaną wysłuchani przez władze i sytuacja nie ulegnie zmianie.

Czy Wodzisław naprawdę umiera?

Tylko jedna z zapytanych osób na 10 uważa, że jest dobrze. Miasto po pandemii stara się w większy lub mniejszy sposób powstać, wciąż jednak nie idzie to w taką stronę, jaką by mogło. Średni poziom zadowolenia z miasta uczestników sondy wyniósł tylko 45 procent, nie jest to nawet połowa. - Wyprowadziłbym się z Wodzisławia od razu. Nie widzę sensu życia tutaj, tak szczerze to trzymają nas w tym mieście tylko finanse - zaznaczył mój rozmówca. Na wszystkich uczestników sondy tylko jedna emerytka powiedziała, że w jej wieku jest już za późno na zmiany. - Świat należy do młodych - stwierdziła.

- Jeśli chodzi o sklepy, to masakra, niby jest ich dużo, a wciąż brakuje jakichś sensownych placówek. Z żoną zdecydowanie wolę jechać na zakupy do Rybnika lub Jastrzębia, bo tam po prostu wiemy, że coś znajdziemy - odpowiedział mężczyzna. - Pomimo już coraz większego dostępu do popularnych sklepów, wciąż brakuje mi markowych sieciówek: H&M, czy Zary. Gdyby były w Wodzisławiu, nie musiałabym jeździć do innych miast - padła kolejna odpowiedź. 

Zatrzymałem się na rynku, gdzie jako dziecko głównie robiłem zakupy z rodzicami: odzieżowe i spożywcze. Miejsce to miało wspaniały klimat. Teraz o zakupach na rynku mogę jedynie pomarzyć; liczba sklepów drastycznie spadła z powodu otwarcia centr handlowych i nowych sklepów przy Armii Krajowej. Jak usłyszałem od jednego z przedsiębiorców, pandemia i rosnące czynsze w kamienicach w głównej mierze uśmierciły wiele lokali.

Przejdźmy do statystyk. Przepytałem około stu osób. Ankieta bazuje na dwóch odczuciach, pozytywnych i negatywnych. Uczestników podzieliłem na trzy grupy wiekowe: do 30 lat, od 31 do 56 oraz od 57 do 84.
Wykres dla odczuć negatywnych

Wykres dla odbioru pozytywnego

Pytanie 1: Co jest nie tak z Wodzisławiem? | Pytanie 2: Dlaczego nie działamy by było lepiej? | Pytanie 3: Czy Wodzisław naprawdę umiera? | Pytanie 4: Czy jest Pan/Pani / Czy jesteście Państwo zadowoleni z życia w Wodzisławiu? | Pytanie 5: Gdyby miał Pan/Pani/Państwo okazję się wyprowadzić z miasta, wykorzystałby/wykorzystałaby/wykorzystaliby Pan/Pani/Państwo? | Pytanie 6: Co sądzi Pan/Pani/Państwo o sklepach i inwestycjach stricte handlowych w Wodzisławiu?

Co na to urząd miasta?

Mówi pan głównie o prywatnych przedsięwzięciach, których nie realizuje ani prezydent, ani urząd miasta. To nie są inwestycje samorządowe – odpowiada Anna Szweda-Piguła, dyrektor Centrum Rozwoju Miasta. Nie zgadza się z tezą, że w mieście nic się nie dzieje. - Mamy jeden z największych parków rozrywki w kraju, gdzie codziennie spotykają się setki dzieciaków. Jeżdżą tu na rolkach, deskach, hulajnogach, więc może od razu wyprostujmy takie przekłamania. Nie ma weekendu, w którym nic by się nie działo. Proponujemy wydarzenia dla ludzi w każdym wieku — mówi Anna Szweda-Piguła.

Co do spadku liczby ludności Wodzisławia, prezydent Mieczysław Kieca zaznacza, że to nie skutek rzekomego braku imprez, lecz trendów demograficznych, które dotykają całej populacji – nie tylko w Polsce. - Jaką rolę odgrywa tu prezydent miasta? Ludzie przyjadą, kupią bilet, napiją się piwa, posłuchają muzyki i wrócą do siebie — mówi Mieczysław Kieca. - Pracujemy nad tym, żeby było coraz lepiej, nie odsuwamy tego tematu od siebie — dopowiada Pani Anna Szweda—Piguła. Dodajmy, że jedynym miastem w regionie, gdzie liczba mieszkańców rośnie, są Żory. To efekt wieloletniej strategii przyjętej przez miasto oraz dogodnego położenia na przecięciu szlaków komunikacyjnych – autostrady A1 i dróg wojewódzkich.

17 - letni FIlip;

Komentarze

Dodaj komentarz