Trudno to tak naprawdę zrozumieć, bo to działanie zupełnie irracjonalne i szkodliwe dla rozwoju Polski oraz budowania dobrobytu Polaków. Mówią o tym już nie tylko ekonomiści, politycy i samorządowcy, ale coraz częściej ludzie na ulicy, którzy mierzą się z trudnościami dnia codziennego, za które w dużej mierze odpowiadają rządzący.
Z jednej strony PiS nie chce pieniędzy z w ramach Krajowego Planu Odbudowy, czyli 24 mld euro dotacji i 12 mld euro pożyczek z unijnego funduszu na odbudowę gospodarczą po pandemii, bo do tej pory nawet nie złożył do Komisji Europejskiej wniosku o przekazanie tych środków. Z drugiej płaci z pieniędzy obywateli gigantyczne kary za niewykonanie orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, co jest pokłosiem działalności Zbigniewa Ziobro. To głównie w jego resorcie wykuwały się pseudoreformy sądownictwa, o które dziś toczy się batalia między Warszawą a Brukselą. Za tę nieudolność potrącono nam 267 mln euro kar, a w ubiegłym roku także z powodu kopalni w Turowie naliczono Polsce dodatkowo 68,5 miliona euro.
Do obywateli naszego kraju każdego dnia trafia jednak zmanipulowany przekaz, jakoby to Unia Europejska nie chciała przekazać Polsce pieniędzy oraz drugie kłamstwo o ograniczaniu niezależności Polski. Tymczasem Unia Europejska daje pieniądze na kultywowanie tożsamości narodowej oraz kulturę, na rozwój, na inwestycje w zdrowie, w edukację i infrastrukturę, a w zamian oczekuje tylko jednego, żeby Polacy mieli dostęp do niezależnego wymiaru sprawiedliwości i na to nie chce się dziś zgodzić PiS.
Minister Waldemar Buda stwierdził ostatnio, że blokowanie pieniędzy unijnych i spór rządzących z Komisją Europejską ułatwi Prawu i Sprawiedliwości zwycięstwo w wyborach. Jeżeli ich kalkulacje idą w tym kierunku, to wyraźnie pokazuje, że dobro kraju, interes obywateli oraz budowanie dobrobytu nie jest dla rządzących najważniejsze - bo liczy się wyłącznie władza. Zaostrzenie kursu względem UE już w lipcu zasygnalizował wyraźnie Jarosław Kaczyński. Na spotkaniu w Poznaniu stwierdził, że to "Unia prowadzi wojnę z nami", a nie Polska z UE. Zapowiedział też wtedy, że rząd kończy z polityką ustępstw wobec Brukseli, co później kilkukrotnie powtórzył na kolejnych spotkaniach w innych miastach.
Drodzy Czytelnicy! Premier i rząd ma prawo mówić, że poradzimy sobie bez pieniędzy z UE, bo przecież nie znikniemy z mapy Europy, ale bez wsparcia czeka nas wolniejszy rozwój, gorsze warunki życia i wzrost zadłużenia, które będą spłacać nasze dzieci i wnuki. Aby otrzymać środki unijne, Polski rząd musi nareszcie zdecydować się na to, na co się de facto już zgodził, czyli na reformę systemu sądownictwa, która po pierwsze doprowadzi do faktycznej likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, po drugie przywróci bezprawnie zawieszonych sędziów do orzekania. Jednym słowem musi wywiązać się ze zobowiązań na które sam wyraził zgodę. Jeśli w sporze z Europą zwyciężą względy polityczne, cyniczna gra, będziemy mieli zablokowany nie tylko Fundusz Odbudowy, ale również fundusze w ramach Wieloletnich Ram Finansowych. W dobie trwającej wojny w Ukrainie to sprzeniewierzenie się polskiej racji stanu i prosta droga do wyjścia z Unii Europejskiej.
Komentarze