20 grudnia około godz. 14.00 kobieta odebrała telefon od rzekomego lekarza, który miał leczyć jej syna, zakażonego wirusem COVID-19. Poinformował 82-latkę, że jej syn leży w gliwickim szpitalu i oczekuje na lek, który może mu pomóc.
Dla wzmocnienia przekazu w tle słychać było głos duszącego się „syna”, proszącego o ratunek i słuchanie „lekarza”. Rzekomy lekarz podał swoje nazwisko, wymienił nawet nazwę gliwickiego szpitala. Pilnie potrzebna była ogromna kwota, bo aż 80 tys. zł, na cudowny lek. Fałszywy medyk podał wszelkie instrukcje bezpiecznego przekazania gotówki, bo, jak twierdził, kobieta też mogła być zakażona.
- przekazał podinspektor Marek Słomski.
Kilka minut później zadzwonił inny mężczyzna, który podał się za pacjenta, leżącego w tej samej sali, co jej syn. Również udawał, że jest chory, a wspomniany lek jest jedynym ratunkiem.
Starsza pani zebrała oszczędności w kwocie 13 tysięcy złotych i, jak się domyślamy, przekazała posłańcowi. Dopiero wtedy zadzwoniła do swoich dzieci i… dowiedziała się, że padła ofiarą oszustwa
- dodaje podinspektor Marek Słomski.
Policjanci ostrzegają, że szczególnie narażeni na próby oszustwa są seniorzy, którzy mają telefon stacjonarny. Oszuści najczęściej wykorzystują właśnie stare numery stacjonarne.
Podpowiadamy, aby informować babcie i dziadków, że jeśli zadzwoni ktoś, kogo się nie spodziewali, przykładowo - policjant, lekarz, bankowiec, prokurator, listonosz – to w pierwszych słowach przekaże im „straszną wiadomość” - muszą być na to przygotowani! Koniecznie mają się rozłączyć i natychmiast zadzwonić do swoich dzieci lub wnuków
- podpowiada Słomski.
Komentarze