20020408
20020408


- Pomysł nie był nasz, tylko firmy SPI z Warszawy, zajmującej się dystrybucją kina popularnego i ambitnego. Założyła firmę o nazwie „SPInka”, która przygotowała „Filmostradę”. Założenie było takie, by filmy dotarły wszędzie. Kopie rozwoził spedytor, nie byliśmy zdani na kolej, tak więc „Intymność”, dzień wcześniej grana w Przemyślu, nazajutrz już była u nas.- Zgodzi się pan z opinią, że teraz pokazywanie kina artystycznego wiąże się z pewnym ryzykiem? Patrząc na repertuary kin naszego regionu zauważyłem, że tylko „Przemko” zdecydował się na „Filmostradę”.- Rybnik też będzie ją grać, bodajże w marcu. A wracając do pytania – jako że kino jest częścią składową Raciborskiego Centrum Kultury, stąd działamy na rzecz popularyzacji kultury filmowej. Poza tym znaleźliśmy się w sytuacji, która wymusiła na nas stawianie na kino artystyczne. W Raciborzu jest drugie kino – Bałtyk, należące do spółki „Silesia Film”, które dostaje wszystko na tacy, w tym takie premiery jak Harry Potter”, „Władca pierścieni” czy inne wielkie tytuły. U nas zrodziło się więc pytanie, czy mamy grać „ogony” (w żargonie – filmy nie chciane), czy zająć się czymś konkretnym, innym kinem.- Jaki był odbiór „Filmostrady”?- Spodziewałem się większej frekwencji. Chyba zaczęliśmy w złym momencie. Była Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, mieliśmy ograniczony czas antenowy na reklamę. Były plakaty, gadżety do rozdania. Poza tym mało mówiono o „Filmostradzie”, chociaż było to wydarzenie dla miasta. Publiczność DKF-u dopisała, za to mieszkańcy trochę się odsunęli. Przyjeżdżali za to ludzie z Kietrza, Rydułtów, mieliśmy nawet telefon z Żor. Na seanse przychodziło około 50-60 widzów. Nie była to klapa, ale też żadna rewelacja.- Może w Raciborzu nie ma zapotrzebowania na kino artystyczne. Bilety też kosztowały...- Tylko na „Intymność” bilet kosztował 10zł, na pozostałe tytuły 8zł. To ¾ ceny normalnego biletu. Karnet na 7 filmów wynosił 40zł, więc chyba nie pieniądze decydowały. A potrzeba? To tak, jakby ktoś nie grał w totolotka i miał pretensje, że nie wygrywa. Jeżeli nie gra, normalne, że nie zdobywa pieniędzy. Jeśli my nie będziemy wyświetlać ambitnych filmów, to nie będzie zapotrzebowania, bo widzowie nie będą mieli na co przychodzić. Zgadza się, że w takim mieście jak Racibórz powinno być większe zainteresowanie. Widza trzeba sobie wychowywać, dawać mu możliwości. W okręgu rybnickim na palcach jednej ręki można policzyć kina wyświetlające filmy artystyczne. Reszta stawia na komercję i ludzie przyzwyczajają się do tej hollywoodzkiej papki, myślą, że nie ma już nic innego. Mamy tu do czynienia z prowincją, ale w tym złym znaczeniu.- Dziękuję za rozmowę.

Komentarze

Dodaj komentarz