Będąc w Bujakowie próbowałam „zasięgnąć języka” na temat miejscowego krzyża. Pytałam napotkanych mieszkańców wsi, ale niewiele się dowiedziałam. Moja szkolna koleżanka (rodem z Bujakowa), pamiętała, że jej „starka” wspominała kiedyś, że w tym miejscu zginęła młoda szlachcianka, ale było to ze trzysta lat temu. Kilka lat później kamienny krzyż zniknął, a na jego miejscu pozostała w płocie wyrwa. Okazało się, że podobnie jak w Żorach został przeniesiony w pobliże miejscowego kościoła.
Żeby choć trochę przybliżyć historię bujakowskiego krzyża „pokutnego”, pozwoliłam sobie sięgnąć do książki „Historia miejscowości i parafii Bujaków” autorstwa ks. Jerzego Kempy (ówczesnego bujakowskiego proboszcza) i pana Grzegorza B. Marka wydanej w Katowicach w 1995 roku.
Na podstawie nieco późniejszych ksiąg metrykalnych można stwierdzić , że młoda kobieta, która poniosła śmierć w miejscu postawienia wspomnianego krzyża, mogła należeć do znanego w okolicy szlacheckiego rodu Kisielońskich związanego z Bujakowem i pobliskimi Ornontowicami, co czyni owo wydarzenie wielce prawdopodobnym, gdyż nie ma żadnych historycznych zapisków na ten temat.
Dalej w książce o Bujakowie czytamy:
„Napis umieszczony na krzyżu prawdopodobnie oznacza: "IHS 1691 ... dnia zmarła panna Katarzyna Kisieleńska" (lub Kisielońska), która miała być zakonnicą lub kandydatką na zakonnicę zamordowaną w tym miejscu…Tradycja ustna przekazywana potomnym pozwala nieco przybliżyć i wyjaśnić okoliczności mordu. Katarzyna Kisielońska (lat 19) miała jechać powozem konnym z Ornontowic przez Bujaków do klasztoru Bożogrobowców w Starym Chorzowie. Na skraju lasu bujakowskiego, przejechawszy wąwóz na Nomiarkach, wyskoczył morderca i po zadaniu jej ran śmiertelnych, uciekł. Ten człowiek może był znany, może miał jakiś konflikt z tą rodziną, skoro został szybko ujęty”.
Czy sprawca został ujęty? O tym źródła historyczne milczą, ale skoro zostawił po sobie „krzyż pokutny”, zapewne tak było. Chyba, że krzyż bujakowski, wykonany piaskowcu, był tylko upamiętnieniem miejsca zbrodni? Czy pod koniec wieku XVII działało jeszcze średniowieczne prawo nakazujące mordercy wykuć kamienny krzyż w ramach pokuty? Zapytania takie moglibyśmy jeszcze dalej mnożyć.
W okolicy Żor słyszałam kilka podobnych opowieści, choć żaden z opowiadających nie wiązał ich z miejscowością Bujaków. Wtedy wydawało mi się, że mogą one mieć coś wspólnego z wydawnictwami „nowinkarskimi”, które jeszcze przed II Wojną Światową można było kupić na jarmarcznych i odpustowych straganach. Mogły być to także echa wydarzenia, które miało miejsce w niedalekim przecież Bujakowie.
Jak często bywa z opowieściami ludowymi, miały one co najmniej kilka wersji. Według jednej z nich młodą kobietę wysłano do klasztoru wbrew jej woli i zakochany w niej młodzieniec (który nie był szlachcicem), chciał ją odbić, napadając na kolaskę, którą jechała, a fakt, że dziewczyna w czasie tej akcji poniosła śmierć, był dziełem przypadku.
Druga mówiła o tym, że szlachcianka wiozła do klasztoru cały swój posag, więc sam napad miał cel rabunkowy. W wyniku napaści zginęła młoda kobieta i towarzysząca jej stara zakonnica, a kosztowności i pieniądze zniknęły.
Inna wspominała o tym, że sprawca napadu po wielu latach miał powiesić się w pobliskim lesie, bo „ruszyło go” sumienie. Musiał być człowiekiem piśmiennym skoro zostawił po sobie list, w którym przyznał się do tego strasznego czynu. Co zrobił ze swoim łupem, o tym podobno w nim nie wspomniał. Być może gdzieś w pobliżu Bujakowa ukryty jest nadal skarb?
Czy mam rację, łącząc te opowieści ze sobą, tego się już być może nigdy nie dowiemy.
Autor: EG
Komentarze