W ubiegłym roku byliśmy pełni nadziei, że pandemia już się kończy i niewiele gorszego może się jeszcze wydarzyć. Byliśmy gotowi na to, że pewnie będzie drożej, baliśmy się nieco inflacji i tego, że nadal będą mniejsze lub większe obostrzenia. Nagle, 24 lutego 2022 roku budzimy się rano w naszym ciepłym mieszkaniu i czytamy, że w Ukrainie wybuchła wojna.
W ubiegły piątek minął rok od tamtych wydarzeń. Przypomnijmy sobie z jakim niepokojem, co kilka minut śledziliśmy na bieżąco informacje, tak by wiedzieć, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. W gruncie rzeczy, w pierwszym dniu nie robiliśmy wiele więcej. Byliśmy przerażeni tą sytuacją i obawialiśmy się, że Rosjanie szybko wygrają tę wojnę i być może ruszą również na nasz kraj - na Polskę. Jedyne co mogliśmy wtedy zrobić to modlić się, by tak się nie stało.
Kolejne napięte dni były równie szokujące. Zmieniliśmy się jako społeczeństwo w jedną ogromną organizację charytatywną. Niektórzy ruszyli ratować ludzi i zwierzęta na tereny wojenne, a inni pojechali na granicę Polsko-Ukraińską, by tam pomagać, przywozić jedzenie, ubrania, zabierać stamtąd spragnionych, głodnych, zziębniętych wschodnich sąsiadów i zawieźć ich do innych części Polski. Bardzo często działo się tak, że organizowaliśmy im mieszkania, lub przyjmowaliśmy ich pod własny dach. Jak mawiał św. Augustyn "Bóg nie stworzył więc zła, lecz dopuszcza jego istnienie po to, by obrócić je w jeszcze większe dobro.". To zło, jakie wytworzyli Rosjanie i ich rządzący spowodowało przeogromną reakcję wielu dobrych osób do czynienia dobra.
Niestety, z czasem wielu z nas zaczęło się przyzwyczajać do okrucieństwa, jakie ma miejsce w Ukrainie. Zauważyliśmy rosnące kłopoty gospodarcze, a co za tym idzie zmniejszającą się wartość naszego portfela, poprzez drożejące produkty. Wojna spowodowała konieczność zaciśnięcia pasa i ograniczenie konsumpcyjnego stylu życia. Spontaniczna pomoc przerodziła się w stałą pomoc znacznie mniejszej grupy osób oraz głównie pomoc instytucjonalną przez instytucje państwowe. Niektórzy stali się obojętni na tę krzywdę, inni nawet zaczęli się złościć na tę sytuację i chcą antagonizować Polaków z Ukraińcami.
Będąc w ubiegły piątek na rybnickim rynku, widziałem płaczące kobiety i dzieci za swoimi rodzinami. Ci ludzie nauczyli się tutaj żyć, ale nic im nie zamieni ojczyzny; tak jak naszym przodkom nic nie zamieniło ojczyzny przez 123 lata zaborów
Karol Szymura
Komentarze