Od okresu słusznie minionego upłynęły ponad trzy dekady, a nasza służba zdrowia wciąż nie wypracowała jednego, sprawnego i przyjaznego modelu rejestracji pacjentów do lekarzy. Panuje w tym względzie całkowita dowolność, co niestety z reguły prowadzi do wybierania opcji najmniej dolegliwych dla personelu ośrodków zdrowia, ale niekoniecznie pacjentów.
Niekonsekwentna polityka w tym względzie powoduje, że optymalny model nigdy nie będzie miał szans, aby się ujawnić, okrzepnąć i ewentualnie zostać implementowany przez ogół służby zdrowia. Tyle że ten proces musiałby obserwować i w jakimś stopniu moderować płatnik, czyli NFZ, a ta instytucja raczej nie wykazuje zainteresowania. Oczywiście masa różnych systemów rejestracji prowadzi do wielu kuriozalnych sytuacji, czasami zakrawających na nękanie schorowanych ludzi. A co z empatią, której gdzie jak gdzie, ale w ośrodkach zdrowia należałoby się spodziewać?
Nie ma tu miejsca na szczegółowy przegląd, podam tylko kilka przykładów. Oto w jednej z przychodni POZ można się umówić telefonicznie, ale tylko w dniu wizyty. Wyznacza się nawet orientacyjną godzinę, ale potem o kolejności decyduje moment przyjścia. Powoduje to niepotrzebne kolejki, bo często pacjenci pojawiają się zbyt szybko. Gdzie indziej można, ale nie ma szans się dodzwonić, więc trzeba pójść osobiście, aby usłyszeć, że wizyta będzie za cztery godziny.
W przychodniach specjalistycznych bywa jeszcze ciekawiej. Terminy są wyznaczane z dużym wyprzedzeniem, ale w dniu wizyty trzeba się dodatkowo zarejestrować na przykład pomiędzy godziną 11 a 13. Oczywiście stwarza to kolosalne kolejki, bo dziwnym trafem ludzie zwykle przychodzą o tej samej porze.
Najsprawniej działają chyba poradnie, w których już w momencie rejestracji, powiedzmy telefonicznej przydziela się pacjentowi numerek i określoną godzinę wizyty, a pacjenci stosują się do tych wskazań. Znam nawet przychodnię gdzie na przestrzeni wielu lat prawie nie zdarzają się wpadki godzinowe. Ale to ewenement, może na skalę kraju!
W przychodniowych realiach jest jeszcze jedna niedogodność. Mam na myśli problemy z kontaktem telefonicznym, a należy przypomnieć, że udostępnienie takiego kontaktu jest obowiązkiem przychodni i nie chodzi tu wyłącznie o podanie numeru do rejestracji, ale odbieranie połączeń! Działa to jednak w obie strony, bowiem chory, który chce zrezygnować z umówionej wizyty jest obowiązany powiadomić o tym świadczeniodawcę. Rozważano nawet kary pieniężne dla tych, którzy tego nie robią. Tylko, jak np. osoba samotna, która nagle zachorowała na grypę ma powiadomić przychodnię, że nie przyjdzie na wizytę, jeżeli rejestracja uporczywie nie odbiera połączeń?
Natomiast plusy z odwołania wizyty są ewidentne, szczególnie u specjalistów gdzie oczekuje się miesiącami: lekarz przyjmie w tym czasie inną osobę, ogólny czas oczekiwania na wizyty przez wszystkich chorych się skróci, a placówka nie wykreśli cię z listy oczekujących. Jeżeli bowiem nie zgłosisz się na wizytę i nie odwołasz jej bez istotnych powodów, będziesz musiał ponownie zapisać się na listę oczekujących.
Andrzej Derwisz
Komentarze