W październiku 2016 roku napisałem felieton "Gimnazjalistka", gdzie poprzez analogię pomiędzy niedojrzałością nastolatki a działaniami polskiego rządu, starałem się wykazać absurdalność, napuszenie.
Gimnazjów już nie ma. Nie pamiętamy nawet kiedy zniknęły. Na ceregiele i analogie nie ma czasu. A może straciliśmy czas na edukację obywatelską i na to, żeby ludzie rozumieli co się wokół nich dzieje? Nie wiem. Wytłumaczę jak pastuch krowie na rowie
"Przed akcesją pojawiało się wiele obaw, że polskie rolnictwo i sektor spożywczy nie będą w stanie sprostać konkurencji, a Polskę zaleje żywność z krajów UE-15. Rolnicy obawiali się, że będą zmuszeni ograniczyć produkcję, a ich dochody zmniejszą się znacząco. Obawy te nie sprawdziły się. Włączenie Polski do jednolitego rynku europejskiego potwierdziło silną markę polskich produktów rolno-spożywczych i zdolności dostosowawcze polskiej wsi.
Od momentu przystąpienia Polski do UE rośnie dodatnie saldo wymiany handlowej produktami rolno-spożywczymi. Polska jest liderem w Unii Europejskiej w produkcji drobiu, owoców, pieczarek. Obecnie na eksport trafia 80% polskiej wołowiny, 45% drobiu i 30% produktów mleczarskich. W 2018 r. wartość eksportu produktów rolno-spożywczych wyniosła prawie 30 mld euro. W porównaniu z 2004 rokiem oznacza to 6-krotny wzrost wartości sprzedaży żywności za granicą."
Skąd mam te "propagandowe" mądrości? Uwaga, uwaga. Pochodzą ze strony polskiego rządu! Tak, tego PISowego rządu. A dodam, że polska wieś to także dopłaty (pula środków w 2022 r. wynosiła ok.16,96 mld zł), rekompensaty i ochrona przed zbożem spoza UE. Mógłbym podobnych cudów pokazać więcej. Rząd jedno opowiada na ekranach TVP, a co innego wynika z jego raportów. O górnictwie też bym znalazł. I mogę każdy swój felieton poświęcać demaskowaniu opowieści o jedzeniu robaków, pompach ciepła i innych dyrdymałach opowiadanych przez propagandę.
1 maja 2004 r. przystąpiliśmy do UE. Jesteśmy ogromnym beneficjentem tej wspólnej decyzji. Ci sami, którzy straszyli rolników, teraz opowiadają inne bajeczki o Brukseli. Do tego doszło pokolenie ładnie ubranych Konfederatów, którzy mamią młodych ludzi. Opamiętajcie się.
UE jest trochę jak małżeństwo. Zgoda, ta relacja wymaga poprawy. Tylko fakt, że ktoś ma focha, a fuga w kuchni ma inny kolor niż ten wymarzony, nie może być powodem do rozwodu. A tak wyglądają relacje Polski i innych państw europejskich. Dotarło?
Piotr Masłowski
Komentarze