20020503
20020503


Urodziła się w Rudzie Śląskiej. Gdy miała pięć lat zmarła jej matka. Pochodzący z Krapkowic ojciec trafił za robotą do Chwałowic. Rozpoczął pracę na kopalni i ożenił się po raz drugi. Od dziecka lubiła zajmować się domem, więc jak mogła pomagała w wychowaniu przybranego rodzeństwa. W maju 1923 roku wydała się za Alfonsa Drewnioka, który był kierownikiem pociągu. Nigdy nie pracowała zawodowo, za to z zamiłowaniem zajmowała się domem. Zawsze wcześnie wstawała, budziła męża do pracy, robiła mu śniadanie, glancowała buty i czyściła służbową kolejarską latarkę. Gdy jeździł na trasie Katowice - Racibórz, przychodziła na dworzec w Rybniku z obiadem w koszyku. Dla współczesnych feministek takie opowieści brzmią dziś jak opowieści z gatunku fantasy, ale właśnie tak wyglądało codzienne życie w śląskich rodzinach.W czasie II wojny światowej Pani Emilia, jak wiele śląskich kobiet swoje wycierpiała. Mąż jako były powstaniec śląski trafił do obozu koncentracyjnego na terenie rzeszy, zaś starszy syn Karol został wcielony do wermachtu, z którego uciekł do Włoch, do Andersa. Obaj szczęśliwie wrócili do domu. Przeżyła sześć przeprowadzek; w lutym 1965 roku pochowała męża. Dziś wspólnie z synową mieszka w samym centrum ukochanego Rybnika, na drugim piętrze jednej z rynkowych kamieniczek. Codziennie podgląda rybniczan przez okno.- To jest najstarsze zdjęcie z pierwszej komunii, tu jak już była frelką, a tu jak zolyciła z tym Alfonsem - objaśnia stare fotografie, zaprzyjaźniona z naszą redakcją malarka Kazimiera Drewniok, synowa jubilatki. Z tej wyjątkowej okazji wygrzebała z rodzinnego archiwum stare fotografie i przygotowała drzewo genealogiczne rodziny Drewnioków.- Teściowa nigdy nie unikała roboty. Szorowała podłogi, nosiła wodę, rąbała drzewo. Ile razy wyrywała się do zrzucania mułu i węgla...! Aż nam było wstyd przed sąsiadami - wspomina pani Kazia.- To była uciecha tak robić - przerywa jej jubilatka. Robić a jeszcze raz robić to jest najlepsza recepta na długowieczność.Kochała też tańce i kapelusze. Z zamiłowaniem opowiada o kolejnych nakryciach głowy kupowanych u modystki, pani Wilkowskiej w sklepiku, w sąsiedztwie Hotelu Polskiego. W swojej szafie ma ich jeszcze kilka.Uwielbia polskie seriale, południowoamerykański „Cud miłości” i programy kulinarne Roberta Makłowicza. Z pomocą kolorowych pism śledzi też na bieżąco życie towarzyskie gwiazd ekranu. Wie kto komu złamał serce i dlaczego spikerka z telewizyjnej dwójki ma smutne oczy. Sama jest osobą niezwykle pogodną. Doczekała się dwóch wnuków i 4 prawnuków; dla tych ostatnich straciła głowę bez reszty.

Komentarze

Dodaj komentarz