fot. ms
fot. ms

Wojewoda przyjechał - i odjechał, ale pustki po sobie nie zostawił. Po wojewodzie została w Jastrzębiu-Zdroju wielka awantura. I mała hucpa na okrasę. Leciutkie qui pro quo wynikłe z faktu, że dwa ważne jastrzębskie VIP-y - poseł Grzegorz Matusiak i przewodniczący Rady Miasta Piotr Szereda - nie uzgodnili między sobą, który z nich zaprosił wojewodę do Jastrzębia-Zdroju. Obaj przypisują sobie ten zaszczyt, więc (w zależności od tego, kto stawał przed dziennikarskim dyktafonem) jedne media napisały, że wojewodę ściągnął Matusiak, a inne, że Szereda. Niezależnie od tego, gdzie leży prawda, wojny o prymat nie będzie, bo oba VIP-y funkcjonują pod jednym szyldem politycznym, więc jeśli nawet nie dogadają się sami, to Prezes krzyknie: pax vobiscum! - i panowie grzecznie podadzą sobie rączki.

Urząd bez polityki

Pod dywan nie da się natomiast zamieść kolejnego rozłamu i gigantycznej awantury na szczytach jastrzębskiej władzy, których powodem była wizyta wojewody przemielona z wybujałym ego lokalnych notabli. Inaczej zresztą, czyli bez późniejszej nawalanki, być nie mogło, skoro Grzegorz Matusiak i Piotr Szereda (a może na odwrót, bo wciąż nie ma pewności, kto grał pierwsze skrzypce) zaprosili wojewodę do Jastrzębia-Zdroju bez wcześniejszych uzgodnień z szefową miasta, prezydent Anną Hetman. A co gorsze, spotkania z reprezentantem rządu w terenie zorganizowali najpierw w pomieszczeniach urzędu, a później w remizie OSP w Bziu bez przyzwolenia dysponentów tych budynków. Samowola szefa rady w duecie z posłem tak ubodła prezydent Hetman, że zarówno ona, jak i radni z jej zaplecza demonstracyjnie zignorowali przyjazd wojewody, w czym organizatorzy spotkania dopatrzyli się nie tylko kurtuazyjno-dyplomatycznego despektu, ale wręcz zdrady interesów miasta.

W tym stanie rzeczy nic już nie stało na przeszkodzie, by tlący się od dawna konflikt między samorządowymi frakcjami prezydent Anny Hetman i przewodniczącego rady Piotra Szeredy rozgorzał na ostatniej sesji niczym afekt Morawieckiego do szefa Platformy. Uprzedzając burzę, która wkrótce miała wybuchnąć, prezydent Hetman takie oto złożyła oświadczenie:

- Będzie mi miło, jeśli odwiedzi nas pan wojewoda, ale po wcześniejszych, wspólnych ustaleniach. Nie zgodzę się absolutnie na organizowanie w urzędzie miasta spotkań politycznych, niezależnie od tego, z której opcji poseł będzie je firmował. Tymczasem 12 kwietnia radni otrzymali od przewodniczącego rady zaproszenia na spotkanie z wojewodą, posłem Matusiakiem i prezydent miasta, o którym nic wcześniej nie wiedziałam. Poprosiłam pracowników o sprawdzenie, czy ktoś na to wydarzenie zarezerwował w urzędzie salę. Okazało się, że żadnej rezerwacji nie ma, za to do mnie dotarło zaproszenie, z którego wynikało, że mam się spotkać z wojewodą, posłem i z... sobą na mityngu, o którym dotąd nie słyszałam. Zorganizowanym na dodatek w lokalach miasta, które nie zostały nawet zarezerwowane, by już nie wspomnieć o wynajęciu.

Przeprosiny dla wojewody?

Po takim wystawieniu się prezydent Anny Hetman na cel, opozycja przypuściła kanonadę.

- Dlaczego - pytał dramatycznie radny Tadeusz Sławik - pani prezydent działa na szkodę miasta? Mandat radnego sprawuję już od wielu lat i razem z kolejnymi prezydentami - a był czas, kiedy pełniłem funkcję przewodniczącego rady - potrafiliśmy, dla dobra miasta, rozmawiać z wszystkimi przedstawicielami władz, niezależnie od ich przynależności partyjnej. A dziś? Działania prezydent Anny Hetman są dla mnie niezrozumiałe. To nie jest już nawet kwestia interesu miasta, ale i kultury politycznej. Albo się ją posiada, albo nie.

Przyjrzyjmy się - mówił dalej Sławik - w jakim kierunku zmierza dzisiejsza dyskusja. Roztrząsamy czy rada miasta jest niezależna. Czy przewodniczący, jako szef samorządowego nadzoru i kontroli, ma prawo zaprosić wojewodę? Każdy z nas zna ustawę o samorządzie terytorialnym. Czy tam jest zapis, że organ stanowiący ma pytać organ wykonawczy czy wolno mu cokolwiek zrobić? Radni, a tym bardziej przewodniczący rady, nie mają takiego obowiązku. Od prezydenta natomiast mamy prawo oczekiwać dobrej współpracy z każdym przedstawicielem rządu, niezależnie od tego, czy ten rząd mu się podoba, czy też nie. Wojewoda śląski bywa w wielu miastach, którymi zarządzają ludzie różnych opcji politycznych i wszędzie prezydenci oraz burmistrzowie mieli czas na spotkanie z nim, bez wyszukiwania cudacznych uzasadnień dla uników. Jastrzębie-Zdrój jest jedynym miastem, w którym wojewoda śląski został przez prezydenta zignorowany.

Radny Michał Urgoł zasugerował wręcz, że prezydent Anna Hetman powinna przeprosić wojewodę za despekt, jaki go spotkał w Jastrzębiu-Zdroju. I pytał: - Dlaczego nikt z władz miasta nie wziął udziału w spotkaniu z wojewodą śląskim, mimo że odbyło się ono na zaproszenie przewodniczącego Rady Miasta? Czy władze miasta miały świadomość, że wizyta wojewody jest ważnym wydarzeniem dla naszego miasta? Jakie kroki zostaną podjęte, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości? Czy władze miasta mają plan na budowanie lepszych relacji z ważnymi osobistościami, takimi jak wojewoda, w celu przyciągnięcia inwestycji i poprawy wizerunku naszego miasta?

Tak pytał Michał Urgoł, by na koniec dodać koncyliacyjnie: - Jestem przekonany, że pani prezydent zrozumie moje zaniepokojenie i podejmie działania, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. Musimy pamiętać, że reprezentujemy nasze miasto również przed ważnymi osobistościami, a ignorowanie takich spotkań tylko pogarsza naszą reputację.

Z umową czy „na dziko”?

Radny Łukasz Kasza z kolei, „w związku podnoszonymi kontrowersjami związanymi z wizytą wojewody śląskiego w Jastrzębiu-Zdroju”, dopytywał, w ramach jakich formuł odbywają się spotkania robocze prezydenta z wojewodą. Czy do tego rodzaju spotkań w ogóle dochodzi, czy też współpraca odbywa się wyłącznie poprzez roboczy kontakt podległych jednostek organizacyjnych?,

W zalewie niezbyt przyjaznych (delikatnie mówiąc) pytań pod adresem prezydent Anny Hetman pojawiły się też interpelacje wspierające, w sposób mniej lub bardziej zawoalowany, szefową magistratu. Radny Jarosław Potępa tak sprecyzował swoje zapytanie: - Proszę o udzielenie informacji w następujących kwestiach: 1. Czy zdarzyło się kiedykolwiek, by radny, bez uprzednich ustaleń z prezydentem, zaprosił do miasta wojewodę? 2. Kto jest dysponentem pomieszczeń w Urzędzie Miasta i czy przewodniczący rady, bez uzgodnień z gospodarzem obiektu, może organizować w nim spotkania niebędące sesjami rady miasta bądź posiedzeniami komisji?

Jeszcze dobitniej w swej interpelacji kwestię tę postawił radny Grzegorz Mosoń. „Ustawa nakłada na posłów obowiązek prowadzenia biura poselskiego celu realizacji aktywności terenieW razie braku biura, organy administracji rządowej i samorządu terytorialnego zobowiązane są do udostępnienia lokalu »na czas przeprowadzenia doraźnego dyżuru poselskiego« (…) w sytuacji spełnienia łącznie następujących przesłanek: 1. lokal jest niezbędny na czas odbycia dyżuru poselskiego; 2. lokal znajduje się miejscowości, w której poseł nie otworzył biura. Wobec powyższego, w związku z wizytą wojewody śląskiego 17 kwietnia br. organizowaną przez jastrzębskiego posła proszę o odpowiedź, czy na potrzeby tej wizyty były sporządzone umowy na udostępnienie lokali UrzędziMiasta i Miejskim Zarządzie Nieruchomości. Jeżeli tak, to czy było to odpłatne, czy nieodpłatne użyczenie?”.

Przyjdzie Marucha i zrobi porządek

Prezydent Hetman odpowiedziała w trybie natychmiastowym. „Miejski Zarząd Nieruchomości nie posiadał informacji na temat planowanego na dzień 17 kwietnia br. udostępnienia sali w budynku przy ul. Rostków 7 w Jastrzębiu-Zdroju, wobec czego brak było podstaw do przygotowania umowy najmu/użyczenia. Aktualnie trwają czynności wyjaśniające zaistniałą sytuację z Ochotniczą Strażą Pożarną Bzie, będącą gospodarzem tego obiektu. Również na potrzeby spotkania związanego z wizytą wojewody śląskiego w dniu 17 marca w budynku Urzędu Miasta nie było sporządzonej umowy na udostępnienie lokalu. Organizator spotkania nie wnioskował o taką zgodę”.

I tak to dwie żrące się ze sobą frakcje jastrzębskiego samorządu (tym razem pretekstem do awantury było spotkanie z wojewodą) okładają się nawzajem maczugami. Wypisz-wymaluj, jak w znanym dowcipie, w którym raz partyzanci wypierali Niemców z lasu, a inny razem - Niemcy partyzantów. Aż wkurzył się wreszcie gajowy Marucha i na zbity pysk wyrzucił z lasu i Niemców, i partyzantów.

Jastrzębianie nie tracą nadziei, że Marucha zawita też kiedyś do ich miasta. I zaprowadzi porządek w samorządzie.

1

Komentarze

  • Kuba 15 maja 2023 14:03mówił Jarosław Kaczyński. - Inflacja jest zmorą życia społecznego. Będziemy tak walczyć z inflacją, żeby lekarstwo nie było gorsze od choroby. Mimo wysokiej inflacji mamy cały czas najniższe bezrobocie - mówił z kolei Mateusz Morawiecki."-a na h... nam Twoja praca jak za nia coraz większe gow... dostajemy mówi obywatel. Ci co naprawde ciężko pracują widzą ze nie ma sensu, Ci co darmochy cale zycie oczekują nic nie wnoszą i statek idzie na dno. Dlugi kraju rosną, aż któregoś dnia statek Polska piźnie jak banka mydlana i zostanie znana wieść że,” Król bez szat chodzi”.

Dodaj komentarz