Polacy rzadko kiedy robią studia na uczelniach takich jak Harvard czy Cambridge. Ukończenie uniwersytetów takiego kalibru oznacza zyskanie niesamowitego prestiżu. Gdy ktoś jednak na owym Harvardzie się doktoryzuje i to w naukach ścisłych, oznacza to wówczas, że mamy do czynienia z jednostką wybitną, o której mówić warto i wypada. Żaneta Matuszek ma 31 lat i jest Rydułtowianką, chociaż w przypadku osób takich jak ona zwykło się raczej mówić, że jest obywatelem świata. Sama przyznaje, że uwielbia podróżować i nauka pozwala jej tę pasję realizować. Wiedzę zdobywała bowiem pasjami na obu półkulach naszego globu (nie jest obca jej także wschodnia część naszej błękitnej planety, ponieważ bywała na konferencjach naukowych na przykład w Pekinie). Swoją przygodę z edukacją zaczynała w rydułtowskiej podstawówce nr 3, później było dwujęzyczne gimnazjum, a następnie rybnickie liceum im. Powstańców Śląskich. Po ukończeniu szkoły średniej odstała się na Międzywydziałowe Indywidualne Studia Matematyczno-Przyrodnicze (MISMaP) w Uniwersytecie Warszawskim, gdzie otrzymała tytuł licencjatki Biotechnologii i Chemii. Na tej również uczelni obroniła pracę magisterską właśnie w dziedzinie chemii. Jeszcze w trakcie studiów w Polsce uzyskała nagrodę tzw. studenckiego nobla. Otrzymała również "Diamentowy Grant" na badania zatytułowane: „Rola fragmentów rRNA generowanych podczas stresu oksydacyjnego w regulacji ekspresji genów metabolizmu RNA u drożdży S. cerevisiae”. Jak sama przyznała z uśmiechem, dla większości ludzi w nazwie projektu zrozumiałe są dwa słowa: stres i drożdże. Te drożdże jednak przyczyniły się trzykrotnie do tego, że naukowcy sięgnęli po Nobla. To bardzo wdzięczny materiał badawczy dla naukowców, ponieważ stanowią one idealny model komórki eukariotycznej (tzn. takiej, która posiada jądro komórkowe). Komórki eukariotyczne budują również ludzki organizm. Tak więc w dużym uproszczeniu można uznać, że procesy zachodzące w komórkach drożdży są podobne do tych, które zachodzą w innych komórkach.
Ambitna młoda dziewczyna nie spoczęła na laurach. Po ukończeniu edukacji w Polsce udała się na stypendium Fulbrighta w uniwersytecie w Chicago. Czym jest stypendium Fulbrighta? To według wielu najbardziej prestiżowa formuła wymiany naukowej i kulturowej USA z innymi krajami. Program owej współpracy powstał tuż po II wojnie światowej dzięki senatorowi Jamesowi Fulbrightowi. Obejmuje on wymianę studentów ze 160 krajów. Do tej pory wzięło w nim udział ponad 390 tysięcy osób. Wśród uczestników znalazło się 60 przyszłych noblistów, 86 laureatów nagrody Pulitzera, 75 stypendystów Fundacji MacArthurów oraz 37 głów państw. Rokrocznie fundusz ustanowiony przez hojnego senatora pozwala na realizację studiów, badań naukowych lub zajęć dydaktycznych przez 8000 osób. Spektrum osób, które przewinęły się przez stypendium Fulbrigta, jeśli chodzi o kraj, wyznacza prawdziwą elitę intelektualną naszego narodu. Są tutaj m.in. astrofizycy, zoolodzy, prawnicy, historycy, ekonomiści, biolodzy, chemicy, archeolodzy, psycholodzy, inżynierowie i wielu, wielu innych. To ludzie, których docenił świat i których często doceniła Polska To najwybitniejsi naukowcy, ludzie sztuki, pióra i kultury. Znalezienie się w tym elitarnym gronie jest niewyobrażalnym zaszczytem.
Żaneta Matuszek nie poprzestała jednak i na tym fantastycznym osiągnięciu. Kolejnym krokiem w jej karierze było sięgniecie po doktorat na najbardziej renomowanej uczelni na świecie - w uniwersytecie Harvarda. Miejsce to jest synonimem edukacji na najwyższym światowym poziomie. To prawdziwa Mekka dla naukowców z całego świata. To alma mater dla największej liczby noblistów spośród wszystkich placówek naukowych na świecie. Tu bowiem kończyło studia aż 24 przyszłych laureatów sztokholmskiej nagrody. Na tej uczelni studiowali ludzie tak różni, a tak wybitni jak Darren Aronofsky (reżyser takich filmów jak "Pi" i Requiem dla snu"), znany wszystkim fanom thrillerów medycznych Robin Cook, cała rodzina Kennedych (zarówno Robert jak John), Henry Kissinger (amerykański dyplomata za czasów Richarda Nixona), Ronald Dworkin (jeden z najwybitniejszych prawników na świecie), Leonard Bernstein (amerykański dyrygent), Teodor Roosevelt (amerykański prezydent), właściciel Legii Warszawa Dariusz Mioduski, aktorka Natalie Portman.
Żaneta swój doktorat z biologii poświęciła terapeutycznemu zastosowaniu technik edytowania genomu (genome editing) dla chorób układu nerwowego. Edycja genomu natomiast to wprowadzenie zmian w DNA komórek poprzez zmiany sekwencji w obrębie istniejących genów. Zmiany wprowadzane w celach terapeutycznych mają doprowadzić do usunięcia genetycznej przyczyny choroby. Badania takie mogą stanowić prawdziwy przełom w leczeniu wielu chorób takich np. jak choroba Alzheimera, których dzisiejsza, zaawansowana przecież nauka, nie jest w stanie jeszcze wyleczyć. Rydułtowianka w czasie doktoratu pracowała w zespole innego geniusza, jakim jest profesor David Liu - autor ponad 100 publikacji naukowych z dziedziny biochemii, chemii organicznej i biologii molekularnej.
Wokół Żanety rośnie wielki, piękny świat, którego najmniejsze organiczne drobiny potrafi opisać jak nikt inny w języku współczesnej nauki. Dzięki jej pracy jest możliwe, że któregoś dnia obudzimy się w życiu wolnym od podstępnych chorób genetycznych. Może któregoś dnia, jak jej rodaczka Maria Curie-Skłodowska sięgnie po nagrodę Nobla? Może kochając podróże, zmierzy się z chłodem Sztokholmu?
Kilka rzeczy jest pewne. Żaneta w dalszym ciągu nosi w sercu swój Heimat, swoją małą ojczyznę, co jest najbardziej widoczne w jej biogramie na stronie uniwersytetu Harvarda, gdzie napisała o sobie: "Urodziłam się w Rydułtowach, w małej górniczej miejscowości w południowej Polsce". Na jej profilu na Linkedin natomiast widać hałdę Szarlotę, która góruje nad miastem. Nie jest osobą, która koncentruje się wyłącznie na sobie. Organizowała wiele wydarzeń naukowych jako wolontariusz i stara się wskazać innym młodym osobom naukę jako sposób na życie. Poza tym jest osobą, która również w innych dziedzinach życia stara się pielęgnować pasję. Gra na pianinie i uwielbia śpiewać. Ma spory dystans do siebie. Uwielbia pingwiny - ptaki, a nie drużynę hokejową.
Komentarze