Do zdarzenia doszło w sobotni wczesny wieczór. Było koło godziny 19.00, gdy dyżurny Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego odebrał telefon od człowieka, który oznajmił mu, że chce odebrać sobie życie. Dyżurny nie wahał się ani sekundy i zawiadomił odpowiednie służby. Na miejsce zdarzenia zadysponowano funkcjonariuszy z patrolu.
Już wcześniej policjanci mieli do czynienia z desperatem, bo ten oświadczył, że ma broń palną i że będzie strzelał, jeśli policja będzie chciała interweniować. Dla zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom dyżurna wezwała mundurowych z ogniwa patrolowo-interwencyjnego. Stróżowie prawa dostrzegli podejrzanego w rejonie mostku nad Nacyną. Mężczyzna był w amoku. Zachowywał się bardzo agresywnie. Krzyczał. Wyzywał. Zachowywał się, jakby był pod wpływem substancji psychoaktywnych. Nie reagował na wezwania funkcjonariuszy, by się uspokoić i oddać w ręce policji.
W pewnym momencie szaleniec wymierzył pistolet w stronę interweniujących policjantów. Ci wezwali go, by rzucił broń. Furiat nie posłuchał. Policjanci oddali strzały ostrzegawcze, jednak pomimo tego mężczyzna w dalszym ciągu nie wykonywał poleceń mundurowych. W końcu byli zmuszeni strzelić w jego kierunku. Kula trafiła desperata w nogę. Natychmiast stróżowie prawa udzielili pomocy przedlekarskiej rannemu mężczyźnie. To sześćdziesięcioletni mieszkaniec Rybnika.
Zaraz wezwano także pogotowie ratunkowe. Gdy przyjechali ratownicy, zbadano również stan trzeźwości delikwenta. Okazało się, że nic dziwnego, iż mężczyzna był tak pobudzony, bo w jego organizmie buzowało blisko cztery promile alkoholu. Teraz okoliczności całego zdarzenia wyjaśnić ma śledztwo, które ma odpowiedzieć także na pytanie, czy do szaleńczego czynu pchnęło mężczyznę coś więcej niż tylko potężna dawka alkoholu.
Komentarze