20020601
20020601


Ta statystyka zgonów to łakomy kąsek dla zakładów pogrzebowych, które - jakkolwiek brzmi to makabrycznie - zarabiają na śmierci. Przechwycenie zwłok i zorganizowanie pochówku - oto cel konkurencji między nimi. W Rybniku była ona w miarę zrównoważona, dopóki w pomieszczeniach szpitalnego prosektorium w Orzepowicach nie osiadł Zakład Pogrzebowy Mariana Podleśnego. Ten stał się solą w oku pozostałych przedsiębiorców z branży, bo zmonopolizował usługi pogrzebowe.Donos o ich zmonopolizowaniu i nieuczciwej konkurencji był dla mnie punktem wyjścia do rozwikłania sprawy. Na pewno w tym tekście nie rozwieję wszystkich wątpliwości, zwłaszcza w temacie płacenia przez przedsiębiorców pogrzebowych za informacje o nieboszczyku.- Coś jednak musi być na rzeczy, bo wszyscy o tym mówią. Tylko jak pani napisze, że są osoby na garnuszku zakładów pogrzebowych, to powiedzą, że pani rzuca kalumnie i zniesławia - ostrzegła mnie jedna z moich informatorek, która wie o procederze, ale nie złapała za rękę.Dla zgłębienia tematu przyglądnęłam się umieraniu w orzepowickim szpitalu. Pacjent, który dokona żywota, na specjalnym wózku odstawiany jest do pomieszczenia, o którym dr Zejer powiedział „pro morte”. Stamtąd pracownicy zakładu pogrzebowego zwożą zwłoki windą i podziemnym przejściem do Zakładu Anatomopatologii, gdzie w przypadku koniecznej sekcji trafiają w ręce anatomopatologów, a jeśli sekcja jest niekonieczna - do chłodni. Przed włożeniem do trumny nieboszczyk jest ubierany i przygotowywany do eksportacji. Przyjrzałam się kosmetyce zmarłej na raka pacjentki i byłam pod wrażeniem efektu, jaki dzięki makijażowi osiągnął robiący go pracownik szpitala.Tuż do chłodni przylegają pomieszczenia dzierżawione przez p. Podleśnego. W jednym znajduje się wybór trumien i innych pogrzebowych akcesoriów, w drugim kaplica, gdzie rodzina decydująca się powierzyć pochówek firmie p. Podleśnego może zostawić zwłoki swego bliskiego i przychodzić się modlić.Kiedy wyłuszczyłam p. Podleśnemu zarzut o monopolizowanie usług pogrzebowych i nieuczciwą konkurencję, przedstawił mi wykaz pochówków organizowanych przez jego firmę i 3 inne zakłady pogrzebowe. Nie wiem jakie są normy monopolizacji, tu bardziej pasowne byłoby określenie fifty fifty.Zanim p. Podleśny osiadł w szpitalnej placówce, wygrał przetarg, który w listopadzie 1997roku ogłosił - wówczas jeszcze w organizacji - WSS nr3. Przedmiotem przetargu były pomieszczenia o powierzchni 180, 8 m. kwadratowych na parterze budynku anatomopatologii przy ul. Energetyków 46. Ich najemca równocześnie był zobowiązany do bezpłatnego zwożenia tamże zwłok ze szpitali przy ul. Rudzkiej, Żorskiej, 3 Maja i z Bełku. Paragraf 6 umowy dzierżawnej zobowiązywał go do nieograniczania praw rodziny zmarłego do korzystania z usług innych zakładów pogrzebowych. W tym celu najemca miał uzyskiwać oświadczenie od osoby zlecającej pogrzeb o wolnym wyborze zakładu pogrzebowego. W przypadku osób zmarłych w szpitalu, cena usługi pogrzebowej nie może zawierać kosztów przechowywania zwłok w chłodni oraz kosztów mycia, golenia i ubierania. - to kolejne postanowienia umowy, którą zawarto na okres do 31.12.1998 r., lecz nie dłużej niż do czasu uruchomienia całego szpitala w Orzepowicach.Tyle umowa, praktyka wykazała jednak liczne od niej odstępstwa, dowodząc że tylko papier jest cierpliwy. Jednym z istotniejszych było naliczanie przez p. Podleśnego po 120 zł za usługę pod nawą „Przygotowanie i zabezpieczenie zwłok do ceremonii pogrzebowej”. Łatwo policzyć, jakie krocie zarabiała firma, mnożąc liczbę szpitalnych zgonów przez 120. Kiedy konkurencyjne zakłady pogrzebowe podniosły larum, bo przecież umowa dzierżawna wykluczała naliczanie pieniędzy za tego typu usługę, pan Podleśny wycofał się z inkasowania pieniędzy, co jednak wcześniej zarobił, to jego.Póki szpitale w Rybniku były rozrzucone, dzierżawca na własny koszt transportował zwłoki do chłodni, zwalniając z tej kosztownej usługi służbę zdrowia, ale od roku już ich nie ponosi, bo pacjenci umierają na miejscu. Wystarczy zwłoki zwieźć windą i przejściem podziemnym do prosektorium.Dlaczego więc dyrekcja szpitala nie wycofała się z umowy, zwłaszcza, że lecznica jest już zorganizowana i stanowi funkcjonalny kompleks?Ano, że tak jest szpitalowi wygodnie i przede wszystkim korzystnie finansowo. Czynsz dzierżawny uiszczany przez p. Podleśnego w kwocie 5 tysięcy złotych miesięcznie wystarcza na utrzymanie całego Zakładu Anatomopatologii, dyrekcja szpitala była więc zainteresowana takim rozwiązaniem, mało tego partycypowała w naganianiu dzierżawcy klientów, bo jeśli ich nie będzie miał, to braknie mu pieniędzy na opłacenie dzierżawy.- Jest to więc niby logicznie uzasadnione, ale równocześnie chore - skwitowała dr n.med. Małgorzata Panasiewicz Kwiatkowska, specjalista anatomopatolog, kierownik ZA, która określenie „chore” odniosła do zaniechanej już praktyki urzędowania w zakładzie pogrzebowym pracownicy szpitalnej, jak również do przekazywania kart zgonu pracownikom pogrzebowym, którzy odbierali zwłoki ze szpitalnych oddziałów w swoich czarnych, roboczych uniformach.Kartę zgonu osoby zmarłej w szpitalu wypisuje lekarz prowadzący, podając przyczynę śmierci. Jeśli jednak nie jest w stanie tej przyczyny stwierdzić, wówczas przekazuje kartę razem ze zwłokami do prosektorium, dla personelu którego jest to sygnał - robimy sekcję.Dobre obyczaje nakazują, aby lekarz, który leczył pacjenta, porozmawiał z rodziną zmarłego i osobiście przekazał jej kartę zgonu. W Rybniku zaniechano tego dobrego obyczaju na polecenie ówczesnego dyrektora WSS nr3 Bolesława Piechy, który 1.12.1997 zarządził, że karta zgonu po wypisaniu przez ordynatora oddziału lub upoważnionego przez niego lekarza nie będzie jak dotychczas wydawana rodzinie zmarłego, lecz upoważnionej przez dyrektora osobie. Dokument ten będzie się znajdował odpowiednio zabezpieczony w szpitalnym prosektorium. Dokumentem przekazania karty zgonu będzie potwierdzenie odbioru w zeszycie prowadzonym przez pielęgniarkę oddziałową. Karta zgonu zostanie niezwłocznie wydana rodzinie osoby zmarłej po otrzymaniu pisemnej informacji o zwolnieniu z sekcji zwłok przez zakład anatomopatologii. Prosząc o niezwłoczne wprowadzenie tej procedury, dyrektor stwierdził, że pozwoli ona na uniknięcie niepotrzebnych nieporozumień, a równocześnie WSS nr 3 będzie mógł sumiennie wywiązać się z podpisanej umowy z przewoźnikiem.15 maja 1998 roku dyrektor wydał kolejne zarządzenie, którym stawia kropkę nad i w temacie naganiania klientów, nakazując przekazywanie kart zgonu bezpośrednio przewoźnikowi.- Lekarze musieli się zastosować do tego zarządzenia. Jest to zaszłość która w tym szpitalu nie powinna już być - mówi dr Panasiewicz Kwiatkowska - Dawniej, kiedy do Orzepowic zwoziło się zwłoki z różnych szpitali było ono uzasadnione wygodą rodziny, która za kartą zgonu nie musiała biegać do innego szpitala, w którym zmarł ich bliski. Teraz takiego uzasadnienia nie ma.Taki obieg kart zgonu był korupcjogenny, bo odbierający ją pracownik zakładu pogrzebowego miał adres zmarłego, mógł więc zadzwonić do rodziny i zaoferować swoje usługi. Że tak się zdarzało, potwierdza oświadczenie p. Henryka O. „ 15.01.98 zostałem poinformowany w szpitalu, że kartę zgonu mojej matki muszę odebrać w Zakładzie Pogrzebowym p. Podleśnego. Przy odbiorze zostałem usilnie namawiany do skorzystania z jego usług”.Wprawdzie doktor Zejer zapewnił mnie, że karty zgonu trafiają do przewoźnika zwłok w zamkniętej kopercie, ale zdementowały to rodziny zmarłych i inni przedsiębiorcy pogrzebowi, którym w zakładzie p. Podleśnego wręczano je bez kopert.Taka informacja o nieboszczyku dla firm utrzymujących się z pochówku jest dla nich bardzo cenna. Jak bardzo, udowodniła afera w Łodzi, gdzie zakłady pogrzebowe za wiadomość o zgonie płaciły kolosalne sumy. W Rybniku na pewno nie doszło do tak monstrualnych przekrętów, co stwierdzam po rozeznaniu sprawy, ale o uczciwej konkurencji mowy być nie może. Jeśli np. większość pochówków osób zmarłych w orzepowickim szpitalu organizuje pan Podleśny, to osób zmarłych w domach - zakład pogrzebowy p. Wałacha, a to już sugeruje zmowę firmy z pracownikami pogotowia ratunkowego. Posiadam oświadczenie pani B.K., której mąż zmarł w domu 6 maja 1999 roku. - „Wezwałam pogotowie, lekarz wypisał kartę zgonu, a towarzysząca mu pielęgniarka zapytała mnie, czy kogoś mam? Nie zrozumiawszy o co jej chodzi, odparłam, że nie. Wtedy ona gdzieś zadzwoniła i po chwili przyjechał karawan pana Wałacha. Ponieważ wolą męża było, aby pochował go znajomy przedsiębiorca, odmówiłam panu Wałachowi, godząc się jedynie na przewóz zwłok do kostnicy. Pan Wałach nie robił żadnych problemów”Kolejny dowód na współpracę pogotowia ratunkowego z zakładem państwa Wałachów dostarczyli państwo Rosołowie, przedsiębiorcy pogrzebowi dzierżawiący cmentarz komunalny w Boguszowicach. - Trafiają do nas karty zgonu, gdzie jest napisane - gdzie dana osoba zmarła. 90 procent pogrzebów osób zmarłych w domu, a chowanych na dzierżawionym przez nas cmentarzu organizuje zakład p. Wałacha.Dotarły do mnie jeszcze informacje, że „swoje” zakłady pogrzebowe mają również rybnicka prokuratura i policja, ale poza ogólnikowymi stwierdzeniami na temat funkcjonariuszy informujących o śmiertelnych wypadkach konkretne zakłady pogrzebowe, z sugestią, że na pewno nie czynią tego za darmo, nic konkretnego nie ustaliłam. Ten wątek pozostawiam więc otwartym do czasu jego konkretyzacji ze strony czytelników.Larum, jakie w całym kraju podniosło się na wieść o makabrycznych praktykach w Łodzi spowodowało, że i w Rybniku wyprostowano skrzywiony obieg kart zgonu w WSS nr 3. 25 stycznia br. Lidia Rosół zapytała dyrektora szpitala - czy odbieranie kart zgonu osób zmarłych w państwowym szpitalu w prywatnym zakładzie pogrzebowym nie jest sytuacją nieprawidłową? Wiadomo, że na karcie zgonu odnotowywane są dane osoby zmarłej, łącznie z historią choroby, gdzie więc jest ochrona danych osobowych, czy osobie zmarłej ona się już nie należy?Już w 3 dni później - 28 stycznia nowy dyrektor WSS nr 3 Mariusz Marquardt pisemnie podziękował respondentce za zwrócone przez nią uwagi: „Podzielając pani pogląd w twej kwestii uprzejmie informuję, że wydałem polecenie, w oparciu o które od 28.01.2002 r. karty zgonu wydawane będą wyłącznie na oddziałach szpitala.I o to chodzi. Bo jeśli człowiek umarł w szpitalu, rodzina powinna tam odbierać jego zwłoki, nie z prywatnego zakładu pogrzebowego na usługach szpitala. Owszem, szukanie oszczędności, a takie niechybnie były efektem cedowania praw do dysponowania zwłokami na prywatnego przedsiębiorcę jest uzasadnione ekonomicznie, ale równocześnie obrzydliwym moralnie kupczeniem zwłokami przez szpital.
1

Komentarze

  • primo odpowiedz 18 lutego 2014 21:55Szanowna Pani redaktor przeczytałam właśnie Pani reportaż dawno temu już ukazany bo akurat pisze prace o zakladach pogrzebowych i ten artykul mi wyskoczyl. I powiem krotko, ze przeciez to jest normalna sprawa ze kazdy walczy o swoje pieniadze a uklady sa wszedzie . Nawet w osiedlowym sklepie spozywczym . Przeciez to jest biznes na tym sie zarabia pieniadze, wielkie pieniadze jak nie ten zaklad to inny . W czym problem . Ochrona danych posobowych - wymarla sprawa . Dzisiaj wszyscy na facebook-u pisza jawnie o sobie o wszystkim t jakie majtki nosza a potem maja pretensje - skad ktos wie gdzie ja bylem ? co robilem ? czym sie zajmuje i gdzie pracuje ? Ludzie ludzie .... A Co w tym zlego ze jeden zaklad ma tyle zlecen? widocznie jest dobry i tyle. A uczciwej konkurencji to my nie mamy na swiecie od czasow saskich albo i wczesniej wiec jak dla mnie nie trafione....

Dodaj komentarz