20021009
20021009


Rybniczanka Anna Foltynowicz-Koterska ma na swoim koncie sporo artystycznych sukcesów. Wygrała fotograficzne mistrzostwa Polski i zdobyła laury Międzynarodowego Salonu Fotografii Artystycznej, organizowanego w Klubie Energetyka przez towarzystwo „Kuźnia”. Jej autorskie wystawy zawsze zaskakiwały i wtedy, gdy głównym tematem zdjęć były kobiece akty, i wtedy gdy widniały na nich finezyjne kapelusze. Nie inaczej jest tym razem. Na barwnych i czarno białych fotografiach uwieczniła tatuaże.- Grzegorz Pryka i Radek Gizowski prowadzący studio tatuażu chcieli zorganizować wystawę. Szukali fotografa i tak trafili do mnie. Zgodziłam się od razu, bo lubię nowe wyzwania. To dla mnie kolejne zadanie, a takie zadane tematy są najlepsze. Temat był trudny; najważniejsze były przecież rysunki na rękach, nogach, plecach, praktycznie na całym ciele. Po godzinach w moim studiu odbyło się kilka sesji. Sprowadziliśmy motocykl, dwie dziewczyny pomalowano aerografem specjalnie dla potrzeb sesji. Ci młodzi ludzie byli wdzięcznymi modelami, przy wielu zdjęciach wykorzystałam ich pomysły. Zdaję sobie sprawę, że niektóre z tych zdjęć są kontrowersyjne, ale nie mogły być inne - mówi Anna Foltynowicz-Koterska.Odpowiednio dobrane światło, kompozycja, lustrzane odbicia, trochę rekwizytów, trochę perwersji. Wszystko to sprawia, że zdjęcia są frapujące i intrygujące.- Tak sfotografować tatuaże to sztuka - mówiła większość fotografików, którzy zjawili się w teatralnej galerii. Dla większości z nich tatuowanie się to przejaw szaleństw młodości, zjawisko mało poważne, a może nawet irytujące. Na zdjęciach Anny Foltynowicz-Koterskiej te umieszczone pod naskórkiem obrazy zyskały jednak nową jakość.Grzegorz Pryka i Radek Gizowski czyli „Prykas” i „Gizol” nie mają wątpliwości - tatuaż to sztuka. Cztery lata temu zwolnili się z kopalni i założyli własne studio. W końcu ubiegłego roku w Rudzie Śl. odbyła się IV Konwencja Tatuażu. Do zorganizowanego w jej ramach konkursu zgłosili siedem swoich autorskich prac i zdobyli siedem głównych nagród.Na wernisaż połączony z koncertem przyszło kilkuset młodych ludzi, co jest prawdziwym ewenementem. Radek i Grzegorz oraz ich współpracownicy ze studia tatuażu „Prykas&Gizol” surowe wnętrze teatralnej galerii oswoili przy użyciu folii. Zasłonili nią szatnię, okleili kolumny. Na ladzie szatni tańczyły wymalowane dziewczęta, tuż obok Maciek pokrywał farbą ciała kolejnych ochotników. Małe grupki ustawiały się przed monitorami, na których prezentowano filmy o powstawaniu tatuaży, wywiady itp.W sali koncertowej TZR wystąpił rybnicki zespół Ice Machine, taneczna formacja „Mad Mil” i jastrzębski zespół Pain. Występ tego ostatniego odbił się najgłośniejszym echem. Falonowi, odzianemu w skórę wokaliście grupy, znanemu z wcześniejszych występów w punkowej formacji Psy Wojny, towarzyszyły półnagie dziewczyny. Na scenie wiły się w perwersyjnych, bardzo jednoznacznych gestach i pozach.- Naprawdę nie wiedziałem na co będę świecić... - mówił już po koncercie zaskoczony operator świateł.- Wszyscy zostaliśmy przez organizatorów wernisażu wprowadzeni w błąd. Przyznali, że chcieli zaszokować publiczność, ale wiedzieli, że na takie rzeczy nikt się tutaj nie zgodzi. Przedstawiciele studia tatuażu zapewniali nas, że zespół Pain nie naruszy dobrych obyczajów, a tak się niestety stało. Co innego, gdyby była to impreza zamknięta... - mówi Adam Świerczyna, pełniący obowiązki dyrektora Rybnickiego Centrum Kultury.- Gdybym powiedział, jak wygląda show Paina nikt by się na ten koncert nie zgodził. Kultura nie kończy się na zespole „Śląsk”. W Rybniku nikt nie organizuje imprez dla ludzi młodych, a my zorganizowaliśmy wernisaż jakiego tu jeszcze nie było. Falon uprzedzał przed koncertem, że jego show może kogoś zbulwersować. Jeśli ktoś nie chciał tego oglądać, mógł po prostu wyjść z sali - przekonuje Grzegorz Pryka.Czegoś takiego szacowne mury Teatru Ziemi Rybnickiej z pewnością jeszcze nie widziały. Gdyby to zobaczyli dziadkowie młodych uczestników wernisażu, pewnie zawołaliby Sodoma i Gomora to życiem, ale na młodzieży oswojonej ze „sztuką” ekstremalną, perwersyjne show nie zrobiło chyba aż tak wielkiego wrażenia.W sobotę wystawę zdjęto. Nie obejrzeli jej więc widzowie, którzy wybrali się na sobotni koncert Śląska. Już ocenzurowaną można było ponownie oglądać od wtorkowego popołudnia. Będzie czynna do 29 marca.- Uszczupliliśmy wystawę o kilka szokujących naszym zdaniem zdjęć. Jesteśmy placówką ogólnodostępną i nie możemy narażać na kontakt z takimi pracami np. dzieci, które przychodzą tu na przedpołudniowe seanse filmowe - wyjaśnia Adam Świerczyna.

Komentarze

Dodaj komentarz