20021103
20021103


W pierwszą niedzielę marca blisko 30 myśliwych sprawdziło teren między Szczygłowicami, Chudowem i Książenicami. W ciągu trzech godzin znaleźli 27 wnyków z różnej grubości stalowych linek i drutów.- Wnyki będziemy zbierać przez cały marzec. Nasz obwód łowiecki to teren o powierzchni ponad 7 tys. hektarów, dlatego chcemy sprawdzić przede wszystkim miejsca, w których najczęściej zdarzały się przypadki kłusownictwa. - mówi Ryszard Paszenda, łowczy koła „Pod Bukiem”.W styczniu myśliwi z tego koła zdjęli 48 wnyków. Zbierają je też inne koła łowieckie, a także służby terenowe nadleśnictwa. W połowie lutego w leśnictwie Paruszowiec, funkcjonariusze straży leśnej znaleźli zawieszoną na stalowej lince martwą, kotną sarnę (na zdjęciu). Zima sprzyja kłusownikom; na śniegu wyraźnie widać ścieżki, którymi wędruje zwierzyna.- Kłusownictwo to problem, z którym służby leśne borykają się od zawsze. Reguła jest prosta. Im więcej biedy, tym więcej kłusowników. Walczymy z tym zjawiskiem, jak tylko możemy; prędzej czy później sprawcy trafiają w nasze ręce. Niestety zdarzają się również przypadki kłusownictwa wśród myśliwych. To sporadyczne przypadki, ale jednak się zdarzają. W takich przypadkach z wielu względów udowodnienie winy jest szczególnie trudne. - mówi nadleśniczy Bolesław Wojtas.Żorska policja zakończyła właśnie dochodzenie w sprawie dwóch doświadczonych myśliwych z koła „Gawra”. Funkcjonariusze straży leśnej przyłapali ich na kłusowaniu we wrześniu ubiegłego roku, gdy jeden z nich „strzelił” sarnę w okresie ochronnym. - Udało nam się zabezpieczyć niezbite dowody, potem sprawę przejęła policja. W przypadku myśliwych problemu kłusownictwa nie rozwiązały nawet jednorazowe znaczniki, którymi jeszcze do końca lutego trzeba było znakować ustrzelone zwierzę - wyjaśnia strażnik leśny Wiesław Moskwa.Wkrótce do sądu trafi akt oskarżenia przeciw nieuczciwym myśliwym, sprawą zajmie się też Okręgowy Sąd Łowiecki.W 2000 roku na gorącym uczynku przyłapano emerytowanego górnika z Leszczyn, który znajomym sprzedawał wędzoną dziczyznę. Złapaną w lesie na wnyki zwierzynę znosił do altanki na swojej działce, gdzie uruchomił małą przetwórnię. Tusze peklował w beczce, a potem wędził w wędzarniku zrobionym ze starej pralki. Pozostałości palił w piecu.

Komentarze

Dodaj komentarz