Gorzka przyszłość


Swoją opinię głośno wyrazili podczas konferencji „Polskie Rolnictwo w Unii Europejskiej – szanse i zagrożenia”, która odbyła się 7 marca w Raciborskim Centrum Kultury.Ustawa z góry wyznacza, ile cukrownia w danym regionie może wyprodukować cukru. Zdaniem rolników limity produkcji są nieżyciowe, bo nie idą w parze z możliwościami miejscowych plantatorów buraka cukrowego. Teoretycznie załóżmy, że cukrownia raciborska może wyprodukować 220 tys. ton cukru rocznie. Miejscowi rolnicy mogą dostarczyć odpowiednią ilość buraków, bo mają do dyspozycji najlepsze ziemie w kraju, o najwyższej wydajności ponad 500 kwintali z hektara. Ale ustawa zezwala cukrowni w Raciborzu wyprodukować tylko 100 tys. ton. Siłą rzeczy miejscowi plantatorzy muszą ograniczać uprawy, bo nie mieliby co robić z nadwyżkami.- To, że jeszcze tu żyjemy, zawdzięczamy tylko naszej woli i wytrwałości – mówi Tadeusz Kozieł z Zrzeszenia Plantatorów Buraka Cukrowego w Raciborzu.O wiele wyższy limit produkcyjny dostała cukrownia w Roczycach niedaleko Rzeszowa. To teren podgórski, ze słabszymi glebami. Tamtejsi rolnicy mogą uzyskać wydajność najwyżej 300 kwintali z hektara, tym samym nie mają szans zaopatrzyć miejscowej cukrowni w wystarczającą ilość buraków. W dodatku produkują tak drogo, że wpływami ze sprzedaży nie są w stanie pokryć kosztów. Cukrownia w Ropczycach, by wypełnić limity produkcji, musi kontraktować u plantatorów z raciborszczyzny 100 tys. ton buraków. Trzeba je tam przetransportować, a potem cukier przywieźć na Śląsk. Oznacza to wydawanie niepotrzebnych tysięcy złotych. Tymczasem cukrownia raciborska nie może przyjąć więcej buraków niż zakłada ustawowy limit. Efekt jest taki, że działa na pół gwizdka i jest na progu opłacalności.- To tak, jakby wybudować dużą kopalnię węgla w miejscu, gdzie w ogóle nie ma złóż i zagwarantować duży udział w rynku. Nie może być tak, że z powodów politycznych w biednym regionie buduje się cukrownię i zakłada, że będzie się produkowało cukier. Podział na rynku produkcji cukru musi być dokonany wg naturalnych warunków glebowo-klimatycznych – mówi Czesław Wolny dyrektor Cukrowni Racibórz.Zarówno on jak i plantatorzy domagają się od rządu uporządkowania tej sytuacji. Uregulowanie sprawy limitów produkcji jest dla rolników o tyle ważne, że Unia Europejska już chce wprowadzić kolejne ograniczenia:- Jeżeli do tego dojdzie, będzie tragedia– mówi Tadeusz Kozieł.Wielu plantatorów zainwestowało w maszyny, technologie, m.in. z myślą o Unii Europejskiej. Tymczasem teraz nie dość, że mają na karku niespłacone kredyty, to jeszcze grozi im niepewna przyszłość. Stąd kolejne postulaty: skoro władze chcą ściśle kontrolować rynek cukru, to wpierw powinny go chronić przed importem tego towaru. Wreszcie zdałoby się, by Agencja Rynku Rolnego skupowała nadwyżki płodów w latach urodzaju, by w sezonach słabszych uzupełnić braki na rynku i w ten sposób nie dopuścić do wzrostu cen cukru.Niestety, na konferencję nie dotarł żaden przedstawiciel Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, choć zaproszenie zostało wysłane. Szkoda, bo obecni w sali RCK z pewnością chcieliby usłyszeć, co rząd może im zaproponować w związku z postulatami. Niejako w zastępstwie przedstawiciela ministerstwa głos zabrał poseł Wojciech Mojzesowicz z Samoobrony, przewodniczący Sejmowej Komisji Rolnictwa:- Ludzie wszędzie chcą zarabiać i żyć. W tych biedniejszych regionach również. Pochodzący z nich politycy w życiu nie przekonają się, że trzeba tam zamknąć cukrownię, przestać uprawiać. To byłaby rewolucja. Uważam, że w ogóle w kraju powinna być zwiększona produkcja cukru, wówczas nie będzie takich problemów

Komentarze

Dodaj komentarz