Topole niezgody


Tak przynajmniej twierdzą władze gminy Rudnik. Sprawa ma swój początek na sesji Rady Gminy Rudnik 29.10 ub.r. Wówczas radni zobowiązali zarząd do przygotowania uchwały zezwalającej na wycinkę ponad 20-letnich topól na mieniu komunalnym gminy. Mieszczą się na nim m.in. placówki oświatowe. Wójt gminy Hubert Miczko polecił dyrektorom szkół ocenić kondycję drzew i wytypować okazy suche bądź chore do wycinki. W przypadku placówki w Szonowicach, konkretnie Zespołu Szkół Ogólnokształcących, jego dyrektorka Aleksandra Woźniak wskazała 46 topól. Ich wycięcie nie oznaczało całkowitej likwidacji drzewostanu na terenie szkoły, gdyż rosło tam jeszcze 20 zdrowych okazów (podobna sytuacja była w szkole w Rudniku – tam spośród ponad 50 drzew pod topór dyrekcja wytypowała 30). Gmina ogłosiła przetarg na odpłatną wycinkę drzew. Wygrała firma, która ścięcie jednej sztuki wyceniła na 200 zł. Gmina miała do dyspozycji na ten cel 6 tys. zł, tym samym mogła opłacić usunięcie tylko 30 drzew. ZSO w Szonowicach przypadło z tej liczby 13 topól i na likwidację tylu zgodę otrzymała dyrektorka:„(...) przedmiotowe drzewa są w 70 proc. uschnięte, stwarzają zagrożenie dla dzieci” – czytamy w stosownej decyzji wójta.Mieszkańcy wsi, którzy podpisali się pod listem do naszej redakcji, nie mają pretensji o wspomnianą trzynastkę, tylko o 27 innych drzew, na których wycięcie wójt, ich zdaniem, zgody nie wydał:„Jest w związku z tym wiele pytań, np.: kto podjął taką decyzję tak niszcząc środowisko, kto podzielił się tym drzewem o ogromnej wartości. I co na takie niszczycielstwo mają powiedzieć nasze dzieci, których rodzice sadzili te drzewa. Jeśli nasze dzieci mają się uczyć takiego szkodnictwa i złodziejstwa, to my protestujemy”.Co się okazało? Dyrektorka otrzymała od wójta zapewnienie, że będzie mogła usunąć pozostałe drzewa, jak znajdzie kogoś, kto zrobi to nieodpłatnie. I Aleksandra Woźniak znalazła. To mieszkaniec Szonowic Zbigniew Mańkiewicz, który zaproponował tę usługę w zamian za uzyskane drewno. Mężczyzna zobowiązał się ściąć topole, uporządkować teren i przekazać szkole pocięte na klocki sześć drzew na opał. Reszta surowca była do jego dyspozycji. Zbigniew Mańkiewicz wywiązał się z zobowiązań, korzystając z własnego transportu i wynajętych ludzi. Ani szkoła, ani gmina nie zapłaciły złotówki.Po tym fakcie do urzędu gminy trafił anonim, którego autor (jak zapewnia osoba niezależna) dopatrywał się machlojek:„Jak mnie poinformowano [...] pozyskane tym sposobem drewno sprzedawane jest na terenie wsi oraz do okolicznych stolarni przez osoby dokonujące wycinki. W mniemaniu mieszkańców w ten sposób dewastuje się środowisko naturalne dla prywatnej korzyści. Rosnące przy boisku sportowym od niemal czterdziestu lat topole nikomu nie przeszkadzały i nie stwarzały zagrożenia dla uczniów szkoły. Z powodzeniem można było usunąć tylko suche gałęzie i konary, nie niszcząc drzewostanu”.O liście dowiedziała się dyrektorka szkoły. Zaniepokojona wystąpiła do rady sołeckiej w Szonowicach z wnioskiem o wydanie opinii w sprawie usunięcia drzew. Rada zgodziła się na wycinkę:„Drzewa te zagrażały bezpieczeństwu dzieci, były spróchniałe i mocno zaatakowane przez jemiołę. Topole uważane są za chwasty, ponieważ [...] wywołują alergię. [...] Miejsca, w których rosły topole, należałoby zalesić innymi drzewami przyjaznymi zdrowiu”.Dyrektorka zobowiązała się, że posadzi iglaki. Kontrola z urzędu gminy, podjęta po anonimie, nie stwierdziła w szkole żadnych nieprawidłowości.Zastanawiające jest ludzkie zacietrzewienie w obronie topoli. Drzewa te mieszkańców innych miast i wsi naszego regionu często doprowadzają do szewskiej pasji. Ludzie wręcz proszą, błagają o ich wycięcie, bo szkodliwie pylą, korzeniami niszczą chodniki, ulice. Urzędnicy chętnie by wyszli naprzeciw tym oczekiwaniom, ale z braku pieniędzy rozkładają ręce. Może drewno topoli jest cenne dla stolarstwa i ludzi w Szonowicach gryzło, że jedna osoba ma tyle darmowego surowca? Ale okazuje się, że nie.– To jest najgorszy typ drzewa, jaki można sobie wyobrazić. Ma rzadką konsystencję, szybko schnie. Nadaje się tylko na podeszwy do chodaków czy sztachety do płotu – mówi Paweł Kwaśny, stolarz z Rybnika z wieloletnim stażem w zawodzie, którego zapytaliśmy o zdanie.Gdzie zatem tkwi przyczyna? Władze gminy Rudnik podejrzewają, że za wszystkim kryją się pewne osoby, które chcą zemścić się na dyrektorce za pewną sprawę z przeszłości. Kategorycznie odmawiają podania nazwisk. Może te osoby same się odezwą?

Komentarze

Dodaj komentarz