20021506
20021506


Od wojny minęło już 57 lat i na dobrą sprawę miejscowi zdążyli przyzwyczaić się do życia bez mostu. Rolnicy, którzy mieli na drugim brzegu pola, sprzedali je, nawet za bezcen, bo zyski z upraw były zbyt małe w stosunku do kosztów związanych z dojazdem. Ludzie po obu stronach rzeki wciąż mają krewnych i znajomych. Odwiedziny są zatem sporadyczne, więzi międzyludzkie kruszeją. Most przydałby się przede wszystkim dla poprawy komunikacji samochodowej. Najbliższe mosty są w Raciborzu i w Bierawie, odległe o 38 kilometrów. W dodatku w Bierawie jest to prowizoryczny most drewniany. Tym samym niemal wszystkie pojazdy korzystające z trasy Opole - Pszczyna, by dojechać do Gliwic, muszą kierować się na Racibórz. To nadkładanie około 20 kilometrów i konieczność jazdy przez miasto. Nie jest to wygodne, zwłaszcza dla tirów. Na niedogodności narzekają również mieszkańcy Raciborza, ponieważ centrum jest zapchane przez ciężarówki. Nic tedy dziwnego, że odbudową mostu w Grzegorzowicach zainteresowana jest nie tylko gmina Rudnik, na terenie której leży wioska, ale też Nędza, Racibórz, a nawet odległa Kuźnia Raciborska. Dla tej ostatniej stałe połączenie z lewym brzegiem Odry byłoby na rękę głównie z powodu łatwiejszego dojazdu do Opola.- Problemu nie rozwiązuje prom łączący dwa końce drogi. Może być traktowany właściwie tylko jako atrakcja turystyczna - mówi Henryk Panek, zastępca wójta Rudnika. - Prom kursuje od poniedziałku do piątku od 7 do 15, w weekendy jeszcze krócej. Ponadto przeprawa nim jest uzależniona od stanu wody w rzece. Prom nie może pływać przy zbyt dużym i zbyt niskim poziomie wody, dlatego też nigdy nie wiadomo na pewno, kiedy można z niego skorzystać. Co więcej, akurat to miejsce ma strategiczne znaczenie dla wojska. Odra jest płytsza, gdyż na jej dnie wyłożone są betonowe płyty, aby umożliwić przejazd czołgom.Okazja do pomyślnego załatwienia sprawy nadarzyła się, kiedy oddawano do użytku nowe mosty na Odrze w Krzyżanowicach i Olzie. Poprzednie konstrukcje zniszczyła powódź. Tymczasowo były tam w użyciu drewniane mosty wojskowe, które teraz miały zostać zdemontowane i umieszczone w magazynach. Gminy zabiegały, aby przynajmniej jeden został przeniesiony do Grzegorzowic. Okazało się, że koszt demontażu, konserwacji i zmagazynowania konstrukcji, wynoszący 700 tys. zł, jest niewiele mniejszy niż przeniesienia jej montażu w innym miejscu. Dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich, na prośbę władz Rudnika, uznał, że można tę różnicę pokryć i most przetransportować. Sprawa okazała się jednak była bardziej skomplikowana. Decyzję taką mogła podjąć jedynie Generalna Dyrekcja Dróg Publicznych w Warszawie. Wójt Rudnika Hubert Miczko poprosił o pomoc senatora Adama Graczyńskiego. Dyrektor GDDP Janusz Fota odpisał, że przekazanie konstrukcji składanego mostu drewnianego, opatrzonego nazwą MS - 54, jest niemożliwe, tłumacząc„, że rezerwy mobilizacyjne składanych mostów drogowych służą realizacji zadań związanych z obronnością i bezpieczeństwem państwa.”Krótko mówiąc zgody nie wydało wojsko, które chce mieć most w każdej chwili do dyspozycji. Wydaje się zatem, że ten wątek jest zamknięty. Henryk Panek mówi, że teraz jest jeszcze jedna szansa. Niewielka co prawda, ale zawsze. Chodzi o pomoc finansową z Unii Europejskiej w ramach programu Partner. Jest to inicjatywa mająca pomóc w realizacji projektów regionalnych, o dużym znaczeniu dla więcej niż jednej gminy. Budowę mostu w Grzegorzowicach za taką inwestycję można uznać.

Komentarze

Dodaj komentarz