20021613
20021613


Kondycja placówki pozostawia wiele do życzenia. Główny budynek ma 100 lat, w latach 50. dobudowano kolejny. Niegdyś był to szpital górniczy Unii Brackiej, po wojnie było to izolatorium - leżeli tu gruźlicy, których nie było czym leczyć. Specyfiki na tę chorobę głodu, biedy i wojny (streptomycyna, rifampicyna, hydrazyd) zaczęto stosować dopiero w latach 50.Szpital liczy 150 łóżek i cztery oddziały, z których tylko jeden jest żeński. Niestety, panowie mają słabsze płuca niż panie i częściej palą. 1/3 pacjentów to gruźlicy. Choroba nie zniknęła, choć nie ma wojny.- Ale jest bieda i społeczeństwo ciągle ubożeje, a co za tym idzie - gorzej się odżywia - mówi dyr. Machula. - Niestety, niepokojąco rośnie liczba nowotworów. To najliczniejsza grupa naszych pacjentów. Reszta to astmy, choroby oskrzeli, zapalenia płuc i inne. Płuca nie bolą tak jak inne organy, które bólem sygnalizują, że dzieje się coś złego. Gdy serce kłuje, ząb boli, w brzuchu niepokojąco coś gniecie - to sygnał, że trzeba pójść z tym do lekarza. Płuca są nieunerwione i na ogół choroba wykrywana jest zbyt późno.Dlatego dyr. Machula chwali sobie badania okresowe w zakładach pracy - to one często w porę wykrywały chorobę. Uważa także, że lekarze podstawowej opieki zdrowotnej mają tu wiele do zrobienia. Powinni częściej kierować pacjentów na zdjęcia lub badania do szpitala.Orzeski szpital leczy chorych z całego regionu. Od czterech lat, kiedy oddzielił się od mikołowskiego ZOZ-u, jest samodzielną jednostką, jedną z 60 podległych pod urząd marszałkowski. Śląska Kasa Chorych pokrywa koszty jego funkcjonowania w 70 proc. Od trzech lat kontrakt jest na tym samym poziomie, a tymczasem kilkakrotnie wzrosły opłaty za media: wodę, gaz, energię, utylizację. Najwięcej pochłaniają płace: w szpitalu pracują 104 osoby. Niesłychanie drogie są leki, zwłaszcza cytostatyki leczące nowotwory.- Nie potrafimy się dogadać z kasą - mówi E. Machula. - Nie możemy mieć w naszej aptece leków wyłącznie płucnych. Muszą być antybiotyki i leki ratujące życie. U pacjentów przybywających do nas z powodów płucnych rozpoznajemy choroby sercowe, cukrzyce, wrzody. I są kłopoty z refundacją tych leków. Wszystkie leki kupujemy za 100 proc. ceny. A leczenie gruźlicy np. odbywa się metodą skojarzoną, czyli 3-4 specyfikami. Ich średni koszt to 200 zł.Niedobory szpital stara się uzupełnić ofertą płatnych usług medycznych dla innych placówek (badania spirometryczne, bronchofiberoskopia). Miasto zwolniło szpital z podatku - i to ogromna ulga dla placówki. Huta szkła i fundacja Pro-Eko pomaga rzeczowo przy remontach. Ulokowana po sąsiedzku spółka polsko-niemiecka daje pieniądze i swoje produkty: wyroby mięsne. Od zaprzyjaźnionych darczyńców pochodzą warzywa, tańsze mięso czy nabiał. W ten sposób w szpitalu jest zawsze na śniadanie zupa mleczna, a obiady - dwudaniowe - dla wielu pacjentów są lepsze niż w domu. Dzięki ofiarności sponsorów, do których drzwi stuka dyr. Machula, pacjenci nie czują biedy szpitala, nie muszą być dożywiani przez rodzinę.- Zbieramy i zbieramy, by utrzymać się przy życiu, i jak na razie zachowujemy płynność finansową. Ale brakuje na niezbędne inwestycje - kontynuuje dyr. Machula. - Potrzebna nam winda, sanepid wymaga centralnej szatni dla personelu średniego. Wygospodarowaliśmy nawet miejsce w piwnicy i mamy projekt na obie inwestycje. Chcemy oczyszczać ścieki, na razie tylko je chlorujemy. W starym budynku magazynowym, który ostatnio się nam zwolnił, chciałabym zorganizować 10-łóżkowy oddział hospicyjny dla chorych przewlekle. Jest tutaj bardzo potrzebny.Dyrektorka nie może się też pogodzić z płaceniem przez darczyńców podatku VAT od tego, co ofiarują, i odprowadzaniem przez szpitale składki na PFRON. Ile by można zrobić, gdyby niektóre przepisy i wymogi dla służby zdrowia nieco złagodzić...Ewa Siwczak
Podpis: Od niedawna szpital ma podjazdy dla niepełnosprawnych i karetek

Komentarze

Dodaj komentarz