Szaleńcy na motorach


- Szybkie motocykle pojawiają się na naszych drogach w większej liczbie od trzech lat. Wcześniej młodzi ludzie chyba uczyli się jeździć i przez to nie przekraczali dozwolonych prędkości. W ubiegłym roku dostaliśmy jednak masę sygnałów od mieszkańców Raciborza i okolic, że jeżdżą z narażeniem życia swojego i innych.- Jak próbujecie przeciwdziałać takim szaleńcom?- Stosowaliśmy pouczenia i niskie grzywny, biorąc pod uwagę fakt, że ci motocykliści, chociaż mieli drogie maszyny, w większości byli na utrzymaniu rodziców. Nie chcieliśmy, by właśnie rodzice ponosili odpowiedzialność za nich. Jednak w tym roku, jak tylko zrobiła się ładna pogoda, dostaliśmy szereg informacji, że motocykliści urządzają sobie wyścigi na ulicach: Opawskiej, Słowackiego, Ocickiej. Wyprzedzają na trzeciego, na skrzyżowaniach, omijają auta, które zatrzymały się, by przepuścić pieszych na przejściach. Jak motocyklista się rozbije, sam wymierza sobie karę, ale jak kogoś potrąci, to już przestępstwo przeciw zdrowiu i życiu. Ponieważ nasze łagodne działania nie przyniosły efektu, w tym roku wprowadzamy ostre kontrole motocyklistów.- Kiedy rozpoczynacie akcję?- Pewne działania już prowadzimy. Identyfikujemy motocyklistów i ich maszyny, by móc udowodnić, głównie przed sądem, że sprawcą danego wykroczenia lub przestępstwa była właśnie ta osoba, a nie inna. W ub.r. motocykliści nie zatrzymywali się do kontroli. Policjant, nawet wprawiony w kontrolach drogowych, nie miał szans na spisanie numerów rejestracyjnych motoru pędzącego 100 km/godz. Jeżeli chodzi o karanie, to za znaczne naruszenie przepisów kodeksu ruchu drogowego, przede wszystkim przekroczenie dopuszczalnej prędkości, mamy zamiar nawet odbierać prawa jazdy.- Jak duża jest grupa motocyklistów?- Rok temu mieliśmy ich około 25. Są to osoby w wieku 18-26 lat.- Czy można przyjąć, że traktują motor nie jako środek lokomocji, lecz pojazd wyścigowy?- Prędkość to główna przyczyna wypadków na drogach. Jeżeli motocyklista uderzy w pieszego, obrażeń doznają obaj. W terenie leśnym lub między polami na drogę może wybiec jakieś zwierzę - jego potrącenie kończy się zwykle ciężkimi obrażeniami ciała motocyklisty. Wreszcie kiedy motocyklista wyprzedza „na trzeciego”, zdarza się, że jadący z przeciwnej strony, chcąc uniknąć zderzenia, odbija na pobocze i uszkadza swój pojazd. Kierujący motorami tymczasem odjeżdżali, jak to było w ubiegłym roku. W tym też już mieliśmy wypadek z udziałem motocyklisty. W marcu na ul. Rudzkiej motor wjechał w wyjeżdżającego z posesji dużego fiata. Wina leżała po stronie prowadzącego samochód, ale to motocyklista doznał obrażeń. Mógłby ich uniknąć, gdyby jechał wolniej, a wiemy, że przekroczył dopuszczalną prędkość.

Komentarze

Dodaj komentarz