Posiadanie nielegalnych systemów jest ścigane z urzędu – mówi nadkomisarz Bronisław Wójcik
Posiadanie nielegalnych systemów jest ścigane z urzędu – mówi nadkomisarz Bronisław Wójcik


 
– Postępowanie związane z legalnością oprogramowania komputerowego, jakie niedawno wszczęliście, zaskutkowało serią pogłosek o masowych kontrolach i konfiskatach sprzętu w całym regionie. Chodziły nawet słuchy, że pojawili się oszuści, którzy podszywają się pod policjantów i dokonują kradzieży pod pozorem kontroli. W efekcie poszczególne komendy, z waszą włącznie, musiały wydawać dementi, że są to tylko plotki. Spodziewaliście się aż takiej burzy?
– Owszem, ponieważ skala problemu jest ogromna.
– Czyli że zdecydowana większość użytkowników komputerów posługuje się pirackimi programami?
– Niestety. Jeśli chodzi o firmy, to na ogół uregulowały już sprawę rok czy dwa lata temu na skutek monitów i ostrzeżeń producentów oprogramowania, ale osoby prywatne często nadal mają nielegalne systemy.
– Więc należy je ścigać?
– Tak, ponieważ popełniają przestępstwo, które można porównać do paserstwa, czyli do posiadania przedmiotów nielegalnych, bo pochodzących z kradzieży, aczkolwiek uważają, że nie zrobili nic złego.
– Trudno jednak porównywać np. dziadka, który kupił wnukowi komputer, nie wiedząc nawet o istnieniu pojęcia legalności oprogramowania, do w miarę obeznanego w branży człowieka, który zgrywa programy z internetu.
– To prawda, aczkolwiek uczciwy sprzedawca sprzeda komputer jedynie z systemem legalnym i poinformuje, że wszystko musi mieć licencję, numer itd. Nie można zresztą zasłaniać się nieznajomością przepisów, ale w sklepie trzeba zapłacić, a za pośrednictwem internetu można mieć coś za darmo, aczkolwiek również legalnie. Dotyczy to np. systemu operacyjnego Linux i programu OpenOffice. Ani jeden, ani drugi nie są jednak tak proste w obsłudze jak Windows czy Office, ponadto w przypadku Linuksa mogą być problemy z zainstalowaniem w sieci. Właśnie dlatego najpopularniejsze są Windows i Office. Kłopot w tym, że najtańsza wersja Windowsa, XP Home, kosztuje ok. 370 zł, a za program Office, z edytorem tekstu Word, trzeba zapłacić blisko 2 tys. zł. To jest odpowiedź na pytanie, dlaczego tak wiele osób zgrywa je nielegalnie z internetu bądź nabywa gdzieś pokątnie.
– A na jakiej podstawie odbywają się kontrole?
– Na podstawie nakazu przeszukania, który wystawia prokurator na konkretną osobę, zamieszkałą pod konkretnym adresem, opatrując go swoją imienną pieczątką i podpisem. Tu jednak nic nie dzieje się przypadkowo, bo najpierw policja musi mieć uzasadnione podejrzenie, że ta osoba korzysta z pirackich programów.
– Słyszałam jednak, że nieraz prokuratura wystawia taki nakaz dopiero po kontroli, zakończonej zarekwirowaniem sprzętu.
– To nieprawda. Czasem może natomiast dojść do zabezpieczenia sprzętu z powodu wykrycia nielegalnego oprogramowania przy okazji przeszukania w jakiejś innej sprawie. Wtedy prokurator zatwierdza całą czynność po zakończeniu działań.
– W pewnej komendzie, już nie powiem, w której, usłyszałam, że policjanci nie są fachowcami od komputerów. Jeśli tak jest, to na jakiej podstawie oceniają legalność oprogramowania i decydują o zabezpieczeniu sprzętu?
– Policjanci są tu fachowcami na tyle, na ile trzeba. Wcale nie wchodzą jednak do komputera, jeśli użytkownik przedstawi dowody na legalność systemu operacyjnego, a więc oryginalną płytę instalacyjną, numer licencji i fakturę lub potwierdzenie rejestracji, dokonanej bądź za pośrednictwem internetu, bądź, jeśli dana osoba nie ma do niego dostępu, telefonicznie. Wszystkie te dokumenty wraz z płytą powinny być w posiadaniu użytkownika komputera i zostać okazane na żądanie kontrolujących policjantów. Jeśli jednak funkcjonariusze przy okazji zauważą jakieś nielegalne płyty, to zabezpieczają zarówno sprzęt, jak i te nośniki. Resztę określa biegły.
– Długo to trwa?
– Niestety długo. Pierwsze komputery w obecnej sprawie zabezpieczyliśmy blisko dwa miesiące temu, a dotąd jeszcze żaden do nas nie wrócił z wynikami ekspertyzy.
– A jeżeli wrócą z adnotacją, że nie znaleziono w nich nic nielegalnego, bo w innych miastach bywały takie przypadki, to co będzie? Oddacie je właścicielom z przeprosinami? Pewien stróż prawa powiedział mi, że on by przeprosił. Poza tym ci ludzie mogą zażądać odszkodowania.
– Przeprosiny to kwestia kultury osobistej policjanta, a dana osoba może złożyć zażalenie już na samo przeszukanie i zaraz jest o tym informowana. Jeśli zgłasza zastrzeżenia, odsyłamy ją do prokuratury. Jeśli chodzi o ewentualne odszkodowanie, gdy ktoś okaże się niewinny, można go zażądać na drodze procesu cywilnego, co jednak wcale nie znaczy, że się je otrzyma. Jak bowiem powiedziałem, policja musi mieć uzasadnione podejrzenie do zatrzymania osoby czy zabezpieczenia sprzętu, a ten sprzęt jest dowodem rzeczowym w sprawie. Nawiasem mówiąc, prokuratura dotąd nie wydała polecenia zwrócenia żadnego zabranego komputera.
– No ale śledztwo ciągle trwa. Proszę powiedzieć, co grozi za piractwo.
– Jeżeli chodzi o same systemy operacyjne czy programy, to kodeks karny przewiduje od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
– A słyszał pan, żeby ktoś poszedł siedzieć z powodu posiadania jakiegoś nielegalnego programu?
– Nie, ale ja nie zajmuję się przestępstwami gospodarczymi, a tu mamy do czynienia z taką właśnie kategorią.
– Po wybuchu tej afery, którą rozpracowujecie, otrzymaliśmy wiele listów od Czytelników. Ci ludzie przyznają się, że mają pliki z nielegalną muzyką czy grami, ale na własny użytek, więc uważają, że nonsensem byłoby ich ściganie. Prawnicy też mają tu zresztą rozbieżne zdania. Niektórzy twierdzą, że każdy może mieć dla siebie plik z nielegalną muzyką na podstawie tzw. osobowego prawa dostępu do dóbr kultury, a koszty są wliczone w cenę dysku twardego.
– Jak przyjdzie co do czego, to każdy będzie twierdził, że ma coś na własne potrzeby, ale jeśli ściąga to z internetu, automatycznie udostępnia innym. Na pewno żaden sąd nie przyjmie argumentacji o osobowym prawie dostępu do dóbr kultury.
– No a co z kapelami, które grają np. na wiejskich weselach? Też można by oskarżyć je o naruszanie praw autorskich, a społeczny odbiór tej afery jest taki, że policja chce przysłużyć się producentom oprogramowania komputerowego w zamian za np. wyposażenie komendy.
– Pierwszą część pytania należałoby zadać prokuratorowi i adwokatowi, którzy zajmują się ochroną praw autorskich. Generalnie kapele powinny płacić tantiemy ZAiKS-owi, co zwalnia je z odpowiedzialności. Ja powiem tylko, że posiadanie nielegalnych systemów czy programów jest ścigane z urzędu. Pokrzywdzeni, czyli producenci, nic z tego nie mają, bo kodeks karny nie przewiduje tu ani grzywny, ani nawiązki czy odszkodowania. Dodam, że policji wolno przyjmować darowizny jedynie od samorządów i fundacji, które nie prowadzą działalności nastawionej na zysk. To postępowanie nie ma więc nic wspólnego z żadną firmą komputerową. Jakieś korzyści mogą mieć z niego natomiast twórcy muzyki, filmów czy gier, bo tu ściganie piractwa następuje na ich wniosek, a w grę wchodzą już odszkodowania.
– To pytacie każdego twórcę, czy jego zdaniem został okradziony?
– To byłoby niemożliwe. Po zarekwirowaniu jakichś pirackich płyt zwracamy się ze stosownym pytaniem np. do ZAiKS-u.
– A tam odpowiadają, że należy wszcząć postępowanie, bo od lat ciągle biją na alarm, że są okradani z tantiem i innych apanaży. Tak czy inaczej nasuwa się tu pytanie o skalę społecznej szkodliwości tego czynu.
– Skoro są kary, to jest i szkodliwość społeczna. Głównymi pokrzywdzonymi są tu autorzy i producenci oprogramowania. Nasze działania przyczyniają się też jednak do wzrostu świadomości, bo ludzie powinni wiedzieć, że trzeba zapłacić za program, płytę z muzyką czy grą. Tak jest na całym świecie.
– No właśnie. Rodzą się więc pytania, czemu policja nie pilnuje giełd komputerowych, gdzie aż roi się od piratów, dla których jest to dobry interes.
– W Jastrzębiu nie ma giełdy komputerowej. Są natomiast bazary i branżowe sklepiki, gdzie prowadziliśmy duże akcje i nieraz zabezpieczaliśmy tam nielegalne nośniki w postaci płyt CD. Teraz kontrolujemy te miejsca dwa razy w roku i od jakiegoś czasu nie ujawniliśmy żadnego pirata.
– Czytelnicy często pytają, czy stróże prawa nie mają ważniejszych spraw od sprawdzania, i to na taką skalę, legalności oprogramowania u prywatnych osób, skoro systemy są takie drogie, a teraz pewnie jeszcze zdrożeją. Sam pan powiedział, że Windows w wersji XP Home kosztuje ok. 370 zł. Ja wiem, że w grudniu był do kupienia w cenie 330 zł.
– Robimy to, co do nas należy. Sekcja drogowa np. zajmuje się przestępstwami drogowymi, sekcja kryminalna przestępstwami kryminalnymi, a sekcja przestępstw gospodarczych między innymi piractwem komputerowym. Wynika to ze specyfiki pracy i każdy musi wykonać swoje zadania. Oznacza to, że należy też ścigać przestępców w białych kołnierzykach.

 

Słynne śledztwo w sprawie legalności oprogramowania jest pierwszym tego typu w Jastrzębiu, objęło 220 osób prywatnych, a obecnie zbliża się do półmetka, ponieważ dokonano 100 przeszukań i zabezpieczono 40 komputerów, które teraz poddają ocenie biegli. Reszta sprawdzonego jak dotąd sprzętu była już legalna (użytkownicy zdążyli zainstalować w nich systemy operacyjne Windows z licencją bądź Linux), w kilku przypadkach komputery sprzedano przed przybyciem stróżów prawa. Policja zamierza dotrzeć do nabywców, by sprawdzić, czy mają już legalne programy. KMP w Jastrzębiu oddelegowała do tej sprawy dwóch funkcjonariuszy.(eg-p)

 

W zeszłym roku (nie licząc obecnej sprawy) jastrzębska policja odnotowała blisko 20 przypadków zarekwirowania osobom prywatnym komputerów z pirackim oprogramowaniem. W większości natrafiła na nie przy okazji badania innych przestępstw, kilka zabezpieczeń było efektem otrzymania sygnału, że dane osoby ściągają coś nielegalnie z internetu. (eg-p)

1

Komentarze

  • dystans Kompromitacja! 13 stycznia 2007 12:38Dwa fragmenty wypowiedzi p. nadkomisarza: "Dotyczy to np. systemu operacyjnego Linux i programu OpenOffice. Ani jeden, ani drugi nie są jednak tak proste w obsłudze jak Windows czy Office, ponadto w przypadku Linuksa mogą być problemy z zainstalowaniem w sieci.", oraz "..ale jeśli ściąga to z internetu, automatycznie udostępnia innym.", świadczą o jego całkowitym dyletanctwie w "temacie informatyka". Do szkoły p. nadkomisarzu!!

Dodaj komentarz