Po ostatnim wstrząsie jest coraz gorzej – pokazuje Leon Mrozek. W tle: dymiący stożek
Po ostatnim wstrząsie jest coraz gorzej – pokazuje Leon Mrozek. W tle: dymiący stożek

Wszyscy mieszkający tam ludzie mają już tego serdecznie dość. Hałda pali się już od półtora roku, a ostatni wstrząs w kopalni Rydułtowy-Anna spowodował, że płonie coraz większy obszar. – Tam w pobliżu nie ma ani jednego dobrego drzewka. Stoją już same kikuty. Jak zresztą cokolwiek ma rosnąć w takich warunkach? Pamiętam, że jak byłem jeszcze dzieckiem, to był tam piękny las. Dziś zostały po nim jedynie wspomnienia – mówi Józef Jenczmionka, mieszkaniec ul. Wróblewskiego i miejski radny. To właśnie on podniósł problem dymiącej hałdy na ostatniej, grudniowej, sesji. Sprawą zajmują się już władze Rydułtów, które prowadzą stosowne rozmowy z dyrekcją kopalni. Hałda znajduje się na terenie Pszowa, na pograniczu z Rydułtowami, i już od dawna spędza sen z powiek ludziom. Niespełna dwa lata temu protestowali przeciwko działalności jednej z firm, która wywoziła z niej kamień bez odpowiedniego zraszania. Ostatecznie, na żądanie mieszkańców, przeprowadziła stosowne inwestycje, potem jednak zaprzestała eksploatacji. Niedawno natomiast kopalnia zaczęła tam zwozić kamień dołowy. I chyba właśnie to spowodowało zapalenie się stożka. Ostatni, grudniowy, wstrząs tylko w tym dopomógł. – Najgorzej jest po deszczu, nie ma czym oddychać. Na parapetach pojawia się czerwony pył, w powietrzu wisi jakiś smog, nie sposób przewietrzyć mieszkania, bo jak tu otworzyć ono? – pyta Leon Mrozek. Rozwiązaniem byłaby likwidacja lub rekultywacja hałdy, znalazła się też firma chętna do wywożenia kamienia. Na to jednak nie chcą zgodzić się władze Pszowa, bo według planów co 15 minut wyjeżdżałaby stamtąd ciężarówka załadowana skałą płonną. Trasa przebiega między osiedlem Tytki. – Nie dość, że transport zniszczyłby całkowicie drogę, to jeszcze przeszkadzałby mieszkańcom. A firma nie przedstawiła żadnej alternatywy, jak choćby wypłatę odszkodowania z tytułu zniszczonych dróg – mówi burmistrz Marek Hawel. Nie udało się też przekształcić hałdy w teren rekreacyjny. Już w 2004 roku wodzisławskie starostwo nakazało Kompanii Węglowej zrobienie porządku z halą, ale stożek wciąż się pali. Kompania Węglowa obiecuje, że pod koniec tego roku zostanie wygaszony. Ostateczny termin przywrócenia środowiska do stanu właściwego ma jednak do końca 2010 roku. Oby podjęła działania wcześniej, aby uwolnić mieszkańców od udręki wynikającej z sąsiedztwa płonącego zwałowiska odpadów górniczych.

Komentarze

Dodaj komentarz