Do zdarzenia doszło 8 grudnia przed godz. 18 na trasie Żory – Katowice. Prezydent jechał na wywiad do Telewizji Katowice i najechał na unieruchomionego peugeota 307, który uczestniczył w karambolu, jaki miał miejsce kilka minut wcześniej. Mieczysław Kieca jechał sam, bez kierowcy. – Był to piątek po południu, prezydent nie chciał już angażować szofera na koniec tygodnia i dał mu wolne – mówi Barbara Chrobok, rzeczniczka magistratu. W kolizji nie stwierdzono winy prezydenta. Był trzeźwy i nie jechał z nadmierną prędkością, a jego auto uczestniczyło w kolizji jako ostatnie z pięciu. Po oddaniu skody do warsztatu towarzystwo ubezpieczeniowe zadecydowało, że wypłaci odszkodowanie, bo naprawa jest nieopłacalna. Uszkodzony wóz wkrótce zostanie wystawiony na licytację. Teraz, do czasu kupna nowego auta, Kieca porusza się prywatnym samochodem bądź służbowym fordem transitem. Miasto ogłosiło już przetarg na zakup dwóch aut: osobowego oraz vana. Łącznie na ten cel w budżecie zabezpieczono 180 tys. zł. Nowy wóz dla gospodarza miasta ma kosztować ok. 90 tys. zł. W prezydenckiej limuzynie mają być automatyczna klimatyzacja, radioodtwarzacz CD, komputer pokładowy, ABS, wspomaganie układu kierowniczego i czujnik parkowania, aluminiowe felgi, elektrycznie regulowane szyby boczne przednie i tylne, a także podłokietniki. – Nie ma w tym samochodzie nic, czego nie można znaleźć w większości aut o takim standardzie i za pieniądze, za które chcemy wydać. Dziwić może jedynie moc silnika 2.0 turbo diesel, ale ma to być auto wytrzymałe i tańsze w eksploatacji – tłumaczy rzeczniczka. Prezydent Kieca, jak zapowiadał, nie zamierza zamknąć się w swoim gabinecie, lecz wykorzystywać auto w swojej pracy, odwiedzać różne firmy i instytucje w celu pozyskiwania pieniędzy i inwestorów do Wodzisławia.
Komentarze