Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia
Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia

– 1 stycznia weszła w życie ustawa o ratownictwie medycznym. Czy na realizację ustawy są pieniądze i jak docelowo ma funkcjonować ratownictwo medyczne?
– Wdrożenie zapisów ustawy zajmie nieco czasu. Najważniejszym naszym osiągnięciem jest po pierwsze szczegółowe rozpisanie zadań, które ratownictwo medyczne wypełnia już teraz i będzie realizowało w przyszłości. Dzięki ustawie wiemy, gdzie, kiedy i w jaki sposób udzielać pomocy. Po drugie, zrewolucjonizuje polski system pogotowia ratunkowego. Z biegiem bowiem czasu w karetkach lekarzy zastąpią profesjonalni ratownicy. Wreszcie trzecia sprawa: pieniądze na funkcjonowanie całego systemu musi zapewnić budżet państwa. W tym roku rząd przeznaczył na ten cel ponad 1,2 mld zł.
– To spora kwota...
– Tak. Chciałbym podkreślić, iż z usług ratowników medycznych będą mogli korzystać wszyscy, również osoby nieubezpieczone. Każdy, kto przebywa na terytorium Polski, w nagłych przypadkach zagrożenia zdrowia i życia otrzyma na koszt państwa pomoc profesjonalnego zespołu ratownictwa medycznego. System zakłada istnienie pewnych struktur. Po pierwsze, tradycyjnego dyspozytora pogotowia zastąpią centra powiadamiania ratunkowego, do których będą spływały informacje o zdarzeniach w terenie. W razie np. wypadku komunikacyjnego dyspozytor skieruje w tamto miejsce odpowiednie służby, które będą współdziałały ze sobą. Bardzo często bez pomocy np. strażaków nie da się uwolnić zakleszczonych w samochodzie ofiar katastrofy drogowej. Warto tu przywołać tragiczny przykład Mariana Bublewicza. Słynny rajdowiec zmarł w wyniku odniesionych obrażeń tylko dlatego, że w miarę szybko nie wyciągnięto go z auta. W sytuacjach większych zagrożeń niezbędna jest też pomoc policji, która np. pokieruje ruchem drogowym. Do tej pory traktowaliśmy pogotowie ratunkowe jak ambulatorium na kółkach. Sądzę, że ten niedobry nawyk utrzyma się jeszcze dość długo. W ciągu kilku dni nie zmienimy ugruntowanych latami przyzwyczajeń. Tymczasem ratownik medyczny oceni, czy dane zdarzenie naprawdę zagraża ludzkiemu zdrowiu i życiu. Jeśli tak, to zabezpieczy funkcje życiowe poszkodowanego. Następnie przetransportuje pacjenta do szpitala. Powtarzam, ratownik nie leczy, nie wypisuje recept i nie udziela porad medycznych. W przypadku zwykłych zachorowań pacjentem powinien zająć się lekarz podstawowej opieki zdrowotnej.
– Czy jednak ratownik medyczny z dobrym skutkiem zastąpi lekarza? Jakimi powinien wykazać się kwalifikacjami?
– Ratownik medyczny jest u nas nowym zawodem. Tymczasem w wielu krajach Europy profesja ta jest znana od lat, a w Stanach Zjednoczonych jeszcze dłużej. Ratownik medyczny musi umieć kilka bardzo ważnych rzeczy. Po pierwsze, odpowiednio ułożyć pacjenta i przygotować go do transportu. Po drugie, w momencie kłopotów z oddychaniem zaintubować (wprowadzić do nosa pacjenta sztuczny przewód). Po trzecie, czwarte i piąte zastosować masaż serca, użyć defibrylatorów, a w przypadku podejrzenia złamania kręgosłupa czy kończyn unieruchomić pacjenta. Do kompetencji ratownika należy także podawanie leków zabezpieczających życie i silnych środków przeciwbólowych. Dlatego musi umieć wkłuć się w żyły. Swego czasu zbadano sprawność funkcjonowania systemów ratownictwa medycznego w różnych krajach świata. Okazało się, że w momencie zagrożenia życia ratownicy byli skuteczniejsi od lekarzy. A to dlatego, iż ci pierwsi stosują procedury i metody ściśle ograniczone do ratowania życia.
– Kiedy wreszcie będziemy wzywali pomocy, dzwoniąc pod jeden numer alarmowy 112. Teraz np. z telefonu stacjonarnego skontaktujemy się jedynie ze strażą pożarną. Natomiast przez komórkę tylko z policją?
– Uruchomienie jednego numeru alarmowego 112 należy do kompetencji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Chcielibyśmy zrobić to jeszcze w tym roku. Ale proszę pamiętać, że realizację ustawy rozpisano na lata. Wszystkiego nie da się wykonać od razu. Potrzebny jest zespół ludzi z określonymi kompetencjami, którzy wspólnie zdecydują o wysłaniu na miejsce zdarzenia właściwych ekip ratunkowych. W centrum powiadamiania ratunkowego będą więc dyżurowali trzej dyspozytorzy ds. medycznych, policji i straży pożarnej. Spoglądając na nasze lokalne podwórko, warto przypomnieć, iż w Rybniku właśnie powstaje siedziba CPR-u. Nowoczesne lokum powinno zagwarantować dobrą współpracę trzech wymienionych służb, z pomocy których skorzystamy, dzwoniąc pod jeden numer 112.
– Dlaczego jedne pogotowia ratunkowe podlegają szpitalom, a inne stacji wojewódzkiej w Katowicach? Czy to nie skomplikuje pracy ratownikom medycznym?
– Jest to pewna organizacyjna zaszłość, która jednak nie wpłynie na jakość pracy zespołów ratowniczych. Jeśli dyspozytor CPR-u otrzyma wiadomość o zdarzeniu, to pojedzie tam ambulans z najbliższej jednostki. Nieważne skąd: wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego, szpitala czy też prywatnego pogotowia. Założenie jest jedno: w miastach czas przejazdu na miejsce zdarzenia nie powinien przekroczyć 10 minut, zaś na terenach wiejskich 15 minut. System ratownictwa medycznego jest bowiem skuteczny w tzw. złotej godzinie. Jeśli poważnie ranna w wypadku osoba nie trafi do szpitala w ciągu 60 minut, to jej szanse na przeżycie maleją gwałtownie.

Komentarze

Dodaj komentarz