Od grudnia 2004 roku Jacek K. odpowiadał przed sądem z wolnej stopy
Od grudnia 2004 roku Jacek K. odpowiadał przed sądem z wolnej stopy

2 maja w wodzisławskim zamiejscowym ośrodku Sądu Okręgowego w Gliwicach nastąpiło ogłoszenie wyroku w procesie Jacka K. z Rybnika, oskarżonego o zamordowanie ze szczególnym okrucieństwem swej 18-letniej siostry Hani. Do tragedii doszło w mieszkaniu rodziny K. w kwietniu 2003 roku. Było to w Wielki Piątek. Proces, który trwał ponad trzy lata, od początku miał charakter poszlakowy, bo nie było ani świadków, ani dowodów winy.
Oskarżony twierdził, że siostra popełniła samobójstwo w sypialni, gdzie zamknęła się po awanturze, jaka wybuchła między nimi. Na najważniejsze pytanie, czy na szyi dziewczyny zacisnęła się wisielcza pętla, czy ręce brata, nie odpowiedzieli też biegli, którzy przeprowadzali dwie sekcje zwłok. Jacek K. przyznał, że w czasie awantury dusił lekko siostrę, próbując ją obezwładnić. W sumie odbyło się 38 rozpraw. Na przedostatniej przewodniczący składu orzekającego uprzedził strony o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynu, którego miałby się dopuścić oskarżony. Dopiero 2 maja miał zatem okazać się, czy zostanie osądzony nie za zabójstwo, ale za doprowadzenie swojej siostry do targnięcia się na swoje życie. Tymczasowo aresztowany początkowo 23-letni dziś Jacek K. odpowiadał ostatnio z wolnej stopy. Sąd uchylił mu areszt przed świętami Bożego Narodzenia 2004 roku.

Jakie dowody
Na ostatniej wokandzie, która odbyła się 26 kwietnia, mowy końcowe wygłosili prokurator, obrońca i oskarżyciele posiłkowi. W tej roli od początku występują rodzice Hani i Jacka, znani rybniccy biznesmeni. Prokurator Marcin Felsztyński wniósł o skazanie brata dziewczyny na 25 lat więzienia. Zwrócił też uwagę, że przebieg zdarzenia znamy tylko z niekonsekwentnych wyjaśnień Jacka K., będącego jedyną osobą, która widziała dziewczynę wiszącą na pętli z prześcieradła, umieszczonej irracjonalnie na otwartych drzwiczkach niewielkiej górnej szafki. Pytał retorycznie, czy dziewczyna mająca znakomite perspektywy życiowego startu, mogła myśleć o samobójstwie. Wspomniał o braku dowodów, potwierdzających jej rzekome, sygnalizowane przez obronę zapędy samobójcze. Zauważył ponadto, że oskarżony zmienił zeznania po poznaniu wyników sekcji zwłok i dopiero wtedy zaczął mówić, że przed tragedią dusił siostrę. Przytoczył i inne argumenty: uprzątnięcie śladów awantury przed przyjazdem pogotowia, ujawnioną w billingach rozmowę głowy rodziny z wysoko postawionym oficerem policji – przyjacielem domu, niepowiadomienie przez nikogo z rodziny K. ani policji, ani pogotowia. W opinii prokuratora Jacek K. działał w sposób przemyślany i po zadaniu śmierci siostrze zatarł ślady. Adwokat Jerzy Pionior, pełnomocnik matki, nie zgodził się z tą oceną materiału dowodowego i wniósł o uniewinnienie 23-letniego rybniczanina. Przypomniał, że jedna z dwóch biegłych, które wykonywały sekcję, nie wykluczyła samobójstwa, a druga uznała je za możliwe.

Kompetencja biegłych
O uniewinnienie wnioskował również ojciec. Dwaj obrońcy Jacka K. Janusz Miszkurka i Jacek Żelazny stwierdzili, że gdyby zwłoki skierowano od razu do kompetentnego biegłego, sprawa byłaby jasna. – Gdyby biegła zrobiła sekcję fachowo i pedantycznie, wyprowadziłaby prokuratora z błędu – mówił mecenas Miszkurka. Wspomniał o agresywnych zachowaniach Hani, o których opowiadał jej był chłopak, i dwóch rzekomych próbach samobójczych. Wypomniał, że nie zbadano śladów biologicznych pozostawionych na pętli z prześcieradła. Jacek Żelazny powołał się na opinię biegłych z Warszawy, zdaniem których raczej nie doszło tu do zadławienia. Wtedy na twarzach ofiar występuje bowiem więcej obrażeń powierzchniowych niż w przypadku Hanny K. Zazwyczaj też na ich szyjach prawie zawsze widoczne są ślady paznokci zabójców, którzy z reguły używają do duszenia większej siły, niż potrzeba do pozbawienia człowieka życia. Jacek Żelazny zapowiedź zmiany kwalifikacji czynu nazwał kołem ratunkowym rzuconym prokuraturze i wniósł o uwolnienie Jacka K. od wszystkich zarzutów. – Jestem niewinny i wnoszę o uniewinnienie – powiedział na koniec sam Jacek K. Sąd ostatecznie uznał go za winnego umyślnego pozbawienia siostry wolności poprzez chwilowe zamknięcie jej w pokoju oraz spowodowania u niej w czasie awantury lekkich obrażeń ciała, a wymierzył mu łączną karę roku odsiadki w zawieszeniu na trzy lata. Wyrok nie jest prawomocny. Niewykluczone, że strony złożą apelację.

1

Komentarze

  • bil kasa 10 maja 2007 20:19gdzie rządzi kasa tam nie szukaj sprawiedliwości , wysoko postawieni usłużni funkcjonariusze potrafią wiele , przecież są przyjaciółmi rodziny........

Dodaj komentarz