Pierwsi maturzyści rybnickiego technikum górniczego w czasie jubileuszowego spotkania z okazji 55-lecia egzaminu maturalnego
Pierwsi maturzyści rybnickiego technikum górniczego w czasie jubileuszowego spotkania z okazji 55-lecia egzaminu maturalnego

W miniony czwartek liczne grono siedemdziesięcioparolatków fetowało jubileusz 55-lecia matury. Matury szczególnej, bo pierwszej w długiej historii rybnickiego technikum górniczego.
– To przedstawiciele całego rocznika, który zdawał maturę w 1952 roku. Swego czasu robiliśmy spotkania klasowe, ale nasze grono z racji wieku mocno się kurczy, więc spotkanie całego rocznika wydaje się dziś bardziej sensowne – opowiada jego organizator Roman Pustołka, który swoją 32-osobową klasę reprezentował już tylko wespół z czterema kolegami. Po studiach na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie sam później uczył w TG, prowadząc zajęcia z miernictwa i geologii.
W jubileuszowym spotkaniu wzięło udział 20 absolwentów i dwie absolwentki. To byłe uczennice popularnej handlówki. Uczyły się planowania w przemyśle węglowym, więc nie pytając ich o zgodę, wcielono je do powstającego technikum górniczego. – W całej szkole było nas wtedy 20. Nie byłyśmy z takiego obrotu sprawy zadowolone, bo wolałyśmy uczyć się w szkole handlowej. Teraz mamy tylu kolegów ze szkolnych lat i niewiele koleżanek. W sumie z chłopakami nie było nam jednak źle, bo często pomagali nam z matematyki, z której byli dużo lepsi – wspomina Kinga Grabińska.
Z Krakowa przyjechał na spotkanie prof. Wacław Trutwin, członek Polskiej Akademii Nauk, który najpierw był wykładowcą krakowskiej AGH, a potem pracował i prowadził krakowski Instytut Mechaniki Górotworu. Korzystając ze swoich uczelnianych doświadczeń, wygłosił dla kolegów i koleżanek z rocznika wykład inauguracyjny, opowiadając o postępie nauki i techniki w górnictwie. Pochodzi z Radlina. Już w czasie nauki w technikum zdarzało się, że zastępował za katedrą nauczyciela elektrotechniki, często wzywanego w potrzebie na pobliskie kopalnie. – Wszystkich łączyła wielka komitywa, a niektóre przyjaźnie trwają do dziś. To nie były łatwe czasy, ale nasi nauczyciele byli dla nas bardzo wyrozumiali. Naszym wychowawcą był profesor Leon Branny. To był znakomity przedwojenny nauczyciel, mający za sobą ciężkie wojenne doświadczenia. Dla nas był bardzo opiekuńczy i za to wszyscy go szanowali – opowiada. Wspomina, jak po maturze część kolegów poszła do pracy na kopalniach, a część rozpoczęła studia. Byli i tacy, których zwerbowano wtedy do budowy warszawskiego metra.
Szkoła mieściła się początkowo w budynku odebranym po wojnie siostrom urszulankom. W 1950 roku technikum wprowadziło się do nowo zbudowanego gmachu przy ul. Kościuszki, w sąsiedztwie kościoła św. Antoniego. W tamtych czasach zawodowe szkoły funkcjonowały przy każdej kopalni, ale rybnickie technikum było jedyną średnią szkołą górniczą w całym regionie. Wśród grupy 253 pierwszych maturzystów byli uczniowie wcześniejszego liceum górniczego, którzy rozpoczęli naukę w roku 1947, oraz uczniowie gimnazjum górniczego, którzy pojawili się w szkole rok później. – Do dziś zastanawiam się, czy to my straciliśmy rok, czy może oni ten rok zyskali – komentuje Roman Pustołka.
– Tak naprawdę górnictwa nauczyłem się tu, w technikum. Nasz nauczyciel górnictwa profesor Pawlas wysłał nas do Krakowa i kazał tam kupić uczelniane skrypty; to z nich uczyliśmy się w technikum – wspominał prof. Wacław Trutwin.
Wśród uczestników spotkania było kilku byłych dyrektorów kopalń i naczelnych inżynierów, z nie mniejszym więc przejęciem opowiadali też o swoich zawodowych przeżyciach. Wspominali m.in. funkcjonariuszy referatów ochrony przemysłu z czasów PRL-u, którzy podlegali bezpośrednio Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i rezydowali w każdej kopalni. Często w przypadku awarii w kopalniach wzywali do siebie dyrektorów i żądali wyjaśnień, przy czym z góry zakładali, że ta czy inna awaria to efekt sabotażu, zaś rozmowę nierzadko zaczynali od położenia na stole służbowego pistoletu.

Komentarze

Dodaj komentarz