Czarne chmury nad szpitalem


Dyrektor szpitala Wacław Sztwiertnia od kilku tygodni przebywa na L-4. Jego najbliżsi współpracownicy uzależniają swoje wypowiedzi dla prasy od zgody szefa. Tymczasem wśród personelu szpitala wrze. Tajemnicą poliszynela jest, że jego długi przekroczyły już 7 mln zł. Tymczasem nie widać szans na rychłą poprawę tej sytuacji. Krytykujący postępowanie kierownictwa lekarze i pielęgniarki nie chcą, obawiając się zwolnień, ujawniać swoich nazwisk.– Wiele posunięć obecnego kierownictwa szpitala jest niezrozumiałych. O ile jeszcze dwa lata temu można było zrozumieć ruchy polegające na szukaniu oszczędności, to teraz niektóre sprawy wymknęły się spod kontroli. Na początku roku wiadomo było, jakiej wysokości środków można się spodziewać z kas chorych. Tymczasem dyrektor zdołał przekonać radę społeczną szpitala do zakupu aparatury do rezonansu magnetycznego wartego 1,4 mln zł. Sprzęt został kupiony za pieniądze z kolejnego kredytu, ale okazało się, że nie ma pieniędzy na jego instalację oraz przystosowanie pomieszczeń, w których miałby on funkcjonować. W efekcie urządzenie od kilku tygodni stoi w drewnianych skrzyniach i czeka na lepsze czasy – mówi jeden z lekarzy.– Co miesiąc drżymy o nasze wypłaty. Mieliśmy mieć zagwarantowane podwyżki płac o ok. 200 zł na etat. Okazało się, że podwyżka była jednorazowa. Od kilku miesięcy otrzymujemy takie same kwoty jak przed rokiem. Po szpitalu krążą plotki, że niebawem pozbawione zostaniemy przysługujących nam dodatków za pracę w warunkach szkodliwych dla zdrowia – mówi pielęgniarka.Wiele spraw dotyczących funkcjonowania szpitala nie zostało wyjaśnionych. Nie wiadomo, kiedy zakończy się rozpoczęta w ubiegłym roku przebudowa izby przyjęć, gdzie powstać miał oddział ratowniczy. Jego uruchomienie miało przyczynić się do poprawy sytuacji finansowej szpitala. Tymczasem w połowie roku zabrakło środków na kontynuację robót. Izba została zamknięta na trzy spusty, oddziału nie ma, a końca inwestycji nie widać. Sporo pretensji do kierownictwa mają lokatorzy hotelu dla pielęgniarek. Rodziny mieszkające w tym budynku nie mają stałego zameldowania, płacą wygórowane czynsze. Żadna z jastrzębskich spółdzielni mieszkaniowych nie wyraziła zainteresowania przejęciem tego obiektu, kiedy propozycję taką złożyli przedstawiciele szpitala, którzy chętnie pozbyliby się tej nieruchomości.– Szpitalowi ciąży wiele niepotrzebnych obiektów: pawilon ginekologiczno-położniczy, budynek byłego szpitala miejskiego. Przecież za to wszystko trzeba płacić podatki gruntowe i od nieruchomości. Tymczasem wiadomo, że nigdy obiekty te nie będą przez nas wykorzystane. Dlaczego nie robi się nic, by się ich pozbyć? – pyta jeden z lekarzy.– Jeżeli tak toczyć się będą sprawy związane z funkcjonowaniem szpitala, to wkrótce okaże się, że jego utrzymanie będzie nieopłacalne. Zarząd województwa podejmie decyzję o jego likwidacji i Jastrzębie zostanie bez szpitala – kreślą czarną wizję przyszłości nasi rozmówcy.

Komentarze

Dodaj komentarz