Mamy już dość sąsiedztwa tej topoli – żali się Alicja Biolik
Mamy już dość sąsiedztwa tej topoli – żali się Alicja Biolik

Alicja i Walter Biolikowie ze Stanowic żądają, by Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Czerwionce-Leszczynach usunął rosnącą tuż za ich płotem leciwą topolę. Drzewo ma 15 m wysokości i 275 cm średnicy, stanowi zagrożenie, a korzenie niszczą dom gospodarzy.
Małżonkowie mają stosowną zgodę starostwa, ale nie mogą wyegzekwować wycinki. – Za chwilę papierek z powiatu straci ważność, a nas zbywa się różnymi wymówkami. Kiedy pojechałem w tej sprawie do wydziału ekologii urzędu miasta, usłyszałem, że przeszkadzam i zostałem wyproszony. A topola jak stała, tak stoi – mówi pan Walter. Biolikowie mieszkają przy wąskiej ulicy, a drzewo rośnie obok ich posesji. – Żeby móc w ogóle wyjeżdżać na ulicę, musieliśmy poobcinać gałęzie. Nie poprawiło to jednak widoczności, więc jak teraz jedna osoba wyjeżdża autem, druga musi wyjść na drogę i patrzeć, czy nie zbliża się jakiś samochód – wyjaśnia Alicja Biolik.

Jest w planach
Jak dodaje, korzenie są rozrośnięte po całym podwórku. Pozapychały dreny wokół domu, wchodzą już także do piwnicy, zatem kiedy trochę popada, pojawia się tam i woda. W ubiegłym roku pozapychały studzienki, więc trzeba było rozbierać płot, żeby je udrożnić. – Deszczówka i tak jednak nie ma gdzie spływać. Wystarczy deszcz, a jesteśmy zalani – skarżą się małżonkowie. W sprawie topoli zaczęli interweniować w październiku 2003 roku, czyli w miesiąc po wprowadzeniu się do nowo kupionego domu. Zwrócili się do urzędu z prośbą o wycięcie drzewa, podając w uzasadnieniu, że ogranicza ono pole widzenia podczas wyjazdu z posesji i utrudnia włączanie się do ruchu. – Od tego czasu wciąż słyszymy, że wycięcie jest już ujęte w planach, a potem okazuje się, że planu nie ma – mówi pan Walter. Na dowód pokazuje korespondencję z urzędem gminy. Jest tam również pismo od byłego wiceburmistrza. – Pan Piotr Ignacy w 2004 roku przysłał mi odpowiedź, że sprawa topoli została załatwiona 3 kwietnia 2003 roku. Problem w tym, że wtedy to ja mieszkałem jeszcze w Rybniku. Nie mogłem więc interweniować w sprawie czegoś, o czym nie wiedziałem – irytuje się Walter Biolik. Wziął jednak pismo i pojechał do wydziału gospodarki komunalnej, by dowiedzieć się czegoś na temat terminu wycinki. Usłyszał jednak, że nie można jej dokonać.

Na odczepnego?
Nie wytyczono bowiem objazdu, nie zakwalifikowano drzew do wycinki, w dodatku nie ma planu wyrębu na 2004 rok. – Nie wiem, czy to pismo przysłano mi na odczepnego, ale mogłem wyrzucić je do kosza – mówi oburzony Biolik. Przez cztery lata oboje z żoną regularnie odwiedzali urząd, zwrócili się też do starostwa o zgodę na wycięcie drzewa. Odbyła się wizja lokalna z udziałem przedstawicieli i gminy, i powiatu, a 1 grudnia 2006 roku otrzymali wreszcie upragnioną zgodę. Starostwo przyznało rację małżonkom, stwierdzając, że 15-metrowa topola rosnąca w pasie drogowym w dużym stopniu ogranicza widoczność, stanowiąc zagrożenie dla ruchu drogowego.
Uzbrojony w decyzję starosty Biolik pojechał do urzędu w nadziei, że sprawa w końcu się skończy. Niestety, na piśmie dokonano tylko adnotacji, że sprawie nadano bieg, bo Biolikowie dalej są zbywani. Ostatnio pani Alicja zadzwoniła do ZGKiM-u. – Usłyszałam, że przecież był u nas pracownik, który rozmawiał ze mną przez domofon, i powiedziałam mu, że jest mi wszystko jedno, czy wytną tę topolę, czy nie. Problem w tym, że my nie mamy domofonu, więc chyba rozmawiał z duchem, bo ze mną na pewno nie – stwierdza Alicja Biolik. Dodaje, że wcale nie jest jej obojętne, czy drzewo zostanie wycięte, czy nie.

Jeszcze pyli
Tym bardziej że jest alergiczką. – Jak zaczyna się pylenie topoli, to ja strasznie się męczę – wyjaśnia. Jednak nawet ten argument nie przekonał urzędników w ZGKiM. – Pan, który odebrał telefon, stwierdził, że topole pyliły, pylą i będą pyliły, a od tego jeszcze nikt nie umarł – opowiada oburzona pani Alicja. Ona i jej mąż nie mają już sił toczyć z urzędnikami batalii o jedno stare drzewo.



Leonard Piórecki, dyrektor ZGKiM-u w Czerwionce-Leszczynach: – Wycinki drzew są prowadzone zgodnie z ustalanym na każdy rok planem i staramy się dokonywać ich na bieżąco. Drzewa, które zagrażają bezpieczeństwu, są usuwane w pierwszej kolejności. Chciałbym wyjaśnić, że na każdą wycinkę musi być zgoda wydziału ochrony środowiska, starostwa i energetyki, jeśli w pobliżu przebiegają linie energetyczne. Zakład wysyła ekipy w teren dopiero wtedy, kiedy otrzymamy zlecenie na usunięcie drzewa. Ponieważ państwo Biolikowie mają taką zgodę, sprawa zostanie załatwiona w ciągu najbliższych dni. (MS)

Komentarze

Dodaj komentarz