Józef Miłek, Kozydar Helena i Teresa Setlak nie chcą kolejnych ciężarówek tuż pod oknami ich mieszkań
Józef Miłek, Kozydar Helena i Teresa Setlak nie chcą kolejnych ciężarówek tuż pod oknami ich mieszkań


Panuje tu więc hałas, unoszą się tumany kurzu, a szosa jest zniszczona. – Trudno tu wytrzymać, czasami własnych myśli nie słychać – mówi Teresa Setlak. Ale sytuacja może się pogorszyć, bo kolejna firma chce wywozić z hałdy czarny kamień. – Z danych, jakie nam przekazano, wynika, że dziennie będzie wyjeżdżało stąd około 1000 ciężarówek z tym kamieniem, a to oznacza, że przez centrum Pszowa przejeżdżał będzie jeden tir do i z hałdy – mówi Wojciech Burda, kierownik magistrackiego referatu gospodarki komunalnej i ekologii. – Już teraz człowiek nie posłucha radia w kuchni, bo hałas od przejeżdżających ciężarówek jest nie do wytrzymania, a co będzie, gdy natężenie ruchu zwiększy się kilkakrotnie? – pyta Helena Kozydar.
Były obietnice
Mieszkańcy do dzisiaj mają w pamięci spotkania z firmami, które eksploatują hałdę. Były obietnice, że droga, którą jeżdżą ciężarówki, będzie zraszana, a ładunki przykryte. Coraz mniej kierowców pamięta o tych zobowiązaniach. – Jeżdżą, jak chcą. Jak ktoś zadzwoni na policję, to albo płacą mandaty, albo szybko przykrywają kamień plandeką. Mieszkańcy mówią, że rano po warstwie czerwonego pyłu, który osiadł na aucie lub parapecie, są w stanie powiedzieć, ile kamienia wywieźli i ile ciężarówek przejechało nocą – mówi Wojciech Burda. Informacja o tym, że kolejna firma chce wywozić kamień, wywołała ogromne oburzenie. 
Interes firmy spoza miasta nie może być ważniejszy od żyjących tu ludzi. Niedługo nie będzie po co wyjść z domu, bo człowiek będzie czuł się tak, jakby mieszkał na autostradzie. Mam nadzieję, że władze nie zgodzą się na ten pomysł – dodaje Józef Miłek, który w czynie społecznym wykłada kostkę na skwerku przed blokiem, żeby było ładniej i wygodniej. – W razie czego zablokujemy ulice – dodaje ktoś inny z osiedla Tytki. Burmistrz Marek Hawel bierze stronę ludzi. Magistrat negatywnie zaopiniował wniosek polsko-węgierskiej firmy, która chce eksploatować czarny kamień. Z danych, jakie otrzymał, wynika, że w ciągu doby odzyskiwano by go do trzech tysięcy ton.
Bez spokoju
Kruszenie odbywałoby się przy hałdzie, więc trzeba by ustawić odpowiednią maszynę. Ponadto transport miałby trwać 20 godzin na dobę, więc ludzie mieliby tylko cztery godziny spokoju. – To po prostu nie do wytrzymania dla naszych mieszkańców, gdyż cały transport szedłby od hałdy przez centrum: ulicami Traugutta i Pszowską na Kokoszyce. Drgania przy takim natężeniu byłyby porównywalne do wstrząsów przy szkodach górniczych, za które przecież nikt nie zapłaci. Tu już chodzi nie tylko o zniszczenia dróg, ale o prywatne domy, które stoją tuż przy trasie. Kto tym ludziom zwróci ich dorobek życia, zrekompensuje straty? Dlatego nie wyraziliśmy zgody na tę eksploatację i wydaliśmy negatywną opinię – mówi burmistrz Hawel.
Firma jednak zwróciła się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Katowicach, które uchyliło decyzję burmistrza i przekazało sprawę do ponownego rozpatrzenia. – Zdania nie zmienię. Nie chcemy tu kolejnych transportów i ciężarówek. Jeśli istniałaby miejska obwodnica, nie byłoby żadnego problemu. W sytuacji jednak, gdy cały ruch odbywa się przez centrum Pszowa, nie możemy na to pozwolić – dodaje Marek Hawel.

Burmistrz liczy, że jego stanowisko poprą władze starostwa, od których zależy dalszy los tej sprawy. To bowiem starosta wydaje pozwolenia na odzyskiwanie lub unieszkodliwianie niebezpiecznych odpadów. – Mamy nadzieję, że spojrzy na to szerszym okiem, uwzględniając nie tylko interes firmy, ale przede wszystkim mieszkańców i miasta – mówi Marek Hawel.

Komentarze

Dodaj komentarz