Sądzę się już drugi rok, a wniosek złożyłem w 2002 roku. Jak długo to jeszcze potrwa? – pyta Jan Bytomski
Sądzę się już drugi rok, a wniosek złożyłem w 2002 roku. Jak długo to jeszcze potrwa? – pyta Jan Bytomski


Przedstawiciele obu zapewniali, że ich firmy starają się w miarę sprawnie i szybko usuwać szkody. – W ciągu 30 dni od złożenia wniosku pojawia się u państwa nasz przedstawiciel, dokonuje oględzin i spisuje protokół. Jeśli nie dojdzie do ugody z kopalnią, poszkodowany ma prawo skierować sprawę do sądu, nie ponosząc z tego tytułu żadnych kosztów – mówił Leszek Bednorz z Centrum Wydobywczego Południe, do którego należą oba zakłady. Dodał, że kopalnie nie uchylają się od odpowiedzialności i przytaczał liczby na potwierdzenie tych słów. W zeszłym roku w Radlinie zgłoszono uszkodzenia 260 obiektów. Marcela dotyczyło 76, a Rydułtów-Anny 184. Pierwszy zakład naprawił 72 budynki, drugi 182.

Tylko statystyka
W tym roku w planie napraw znalazło się 225 obiektów. Marcel musi usunąć szkody w 65 (w 40 już naprawiono), a Rydułtowy-Anna w 160 (w 113 już wykonano roboty). Dla mieszkańców to tylko statystyka, która nie odzwierciedla ich kłopotów. Inaczej nie traciliby czasu na uczestnictwo w sesji. Ich zdaniem działalność kopalń polega na opieszałości i uchylaniu się od odpowiedzialności. – W 1996 roku moja matka złożyła wniosek w sprawie szkód, w 1999 roku umarła, a odpowiedź dostała w 2000 roku – skarżył się jeden z mieszkańców. W podobnym tonie wypowiadali się inni, stwierdzając, że ich kontakty z komórkami, które zajmują się szkodami, to istna droga przez mękę. – Wy macie pieniądze, adwokatów, czas, my jesteśmy bez środków do walki. Odwołujecie się, przeciągacie do chwili przedawnienia, a wtedy my nie mamy już żadnych szans. Nas nie interesuje, ile zrobiliście, ale czego nie zrobiliście. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek było tyle procesów, co teraz. Sądzę się już drugi rok, a wniosek złożyłem w 2002 roku. Jak długo to jeszcze potrwa? – pytał Jan Bytomski. Leszek Bednorz tłumaczył, że wbrew pozorom w skali centrum nie ma zbyt wielu spraw sądowych, bo w 95 proc. przypadków zawierane są ugody.

Uniki i ruiny
Alicja Odrozek również nie ma najlepszego zdania o kopalni. Ona też swoich racji musiała dochodzić na drodze sądowej. Choć jednak sprawę wygrała, to stan domu nadal zagraża życiu jego mieszkańców, bo kopalnia składa apelacje. – Ja nie mam czasu na jeżdżenie po sądach, bo my przecież mamy swoją pracę, obowiązki. Terminy rozpraw zawsze są w godzinach pracy, podobnie jak ta sesja, więc chcąc tu przyjść, musieli wziąć dzień wolny. Te spotkania chyba organizujecie dla samych emerytów? Ja mam jedną prośbę do przedstawicieli Kompanii Węglowej: przestańcie nami wreszcie poniewierać – mówiła Alicja Odrozek. Zrozpaczona jest Irena Langer, której rodzina od trzech pokoleń próbuje dochodzić naprawy domu. – Nic z tego. Kopalnia robi uniki, a my mieszkamy w ruinie – mówiła. Indywidualnych problemów na sesji nie rozwiązano. Leszek Bednorz zaproponował, by mieszkańcy zrobili listę z nazwiskami i adresami, na której opiszą pokrótce swoje sprawy, a on obiecał przeanalizować je jeszcze raz. Nie usatysfakcjonowało to ludzi, ale niektórym dało nadzieję. – Jedyna nasza pociecha w tym, że ci ludzie na stołkach, którzy operują jedynie liczbami i procentami, usłyszeli żywą relację od nas. Bo poza ich radosną statystyką są jeszcze fakty i ludzie – mówił jeden z mieszkańców.



Kopalnia Marcel zakończyła już fedrunek pod centrum Radlina. Do końca 2014 roku mieszkańcy z jej powodu nie zaznają całkowitego spokoju, ale ma to być tylko nieznaczny wpływ związany z wydobyciem pod rybnicką dzielnicą Niedobczyce. Gorzej będzie w północno-zachodniej części miasta. – Wpływy eksploatacji nie przekraczają jednak pierwszej i drugiej kategorii szkód – uspokajał Leszek Bednorz. Jeśli chodzi o kopalnię Rydułtowy-Anna, to w granicach Radlina fedruje ruch Anna. W planie jest też uruchomienie nowych ścian na ruchu Rydułtowy, co odczują mieszkańcy południowo-zachodniej części miasta. (BK)

Komentarze

Dodaj komentarz