Renata i Adam Klepkowie ze swoimi maleństwami
Renata i Adam Klepkowie ze swoimi maleństwami

Żorskie czworaczki skończyły trzy miesiące. Kiedy przyszły na świat, rodzice otrzymali mnóstwo deklaracji pomocy, w tym od włodarzy miasta. Zdaniem Renaty i Adama Klepków w kilku przypadkach skończyło się na obietnicach.
Jak mówią, wciąż nie dostali podwójnych wózków i 10 tys. zł, które przegłosowali radni i zapisali w specjalnej uchwale. Najbardziej boli ich to, że ludzie myślą, iż oni otrzymali te pieniądze. Przedstawiciele pewnej dużej zagranicznej firmy zapewniali, że umeblują pokój dla dzieci. Ograniczyli się do czterech łóżeczek, komody i małej wanienki. Pozostałe sprzęty zaoferowali do... nabycia z 15-procentowym rabatem. Rodziców oczywiście nie było stać na taki wydatek. Z kolei wysłannik pewnej warszawskiej firmy obiecywał, że przekaże kosmetyki do pielęgnacji noworodków, ale chyba o tym zapomniał. – Przydałyby się też urządzenia monitorujące bezdech noworodków. Najbardziej zagrożeni są tu Sylwia i Mateusz – martwią się rodzice.

Kto skorzystał
Wygląda na to, że na medialnym szumie wokół dzieci skorzystały niektóre firmy, robiąc sobie przy okazji świetną reklamę. Ale Klepkowie mają też powody do radości. Żorski Auchan przekazał bony o wartości 1 tys. zł. Miejscowi przedsiębiorcy ofiarowali materiały, z których powstaje nadbudówka przylegająca do ich domu w dzielnicy Kleszczów. Młodzi zajmują piętro, rodzice pana Adama parter. W przyszłości w nadbudówce będzie pokój dla czworaczków. Klepkowie muszą jednak za własne pieniądze kupić wszystkie materiały wykończeniowe i zapłacić ekipie remontowej. Ta wiadomość nie jest już tak dobra, bo rodzice czworaczków nie są zamożni. Pan Adam zarabia 1,6-1,7 tys. zł netto miesięcznie. Jest jedynym żywicielem rodziny. Jak za takie pieniądze utrzymać sześcioosobową gromadkę?
W dodatku maleństwa wymagają szczególnej opieki, zwłaszcza że są wcześniakami. Na szczęście Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej Eskulap w Żorach na własny koszt przewozi czworaczki na badania do innych miast. Każdemu trzeba zapewnić pampersy, odpowiednie kosmetyki, ubranka itp. Od ich przyjścia na świat Klepkowie nie byli w kinie czy u znajomych. Dlatego przydałyby im się obiecane dwa głębokie podwójne wózki. Dzięki apelowi w Telewizji Polskiej dobrzy ludzie przesłali cztery pojedyncze spacerówki, które znakomicie spisują się latem. Ale co będzie jesienią i zimą? W chłodne dni rodzice korzystają z dwóch wypożyczonych głębokich wózków: pojedynczego i podwójnego. O spacerze w rodzinnym gronie nie ma mowy. Nadto za jakiś czas trzeba będzie oddać oba wózki dobrodziejce z Pszczyny.

Rozsławili miasto
Klepkowie nie są taką zwykłą rodziną. Rozsławili Żory na cały kraj, bo pani Renata urodziła pierwsze udokumentowane czworaczki w dziejach miasta, poza tym takie ciąże mnogie zdarzają się niezmiernie rzadko. Nic więc dziwnego, że ogólnopolskie media prześcigały się w informowaniu dosłownie o każdej kolce maleństw. Dzieci przyszły na świat w Warszawie, bo stołeczny szpital mógł najlepiej zaopiekować się całą czwórką. Potem przyleciały helikopterem w świetle telewizyjnych kamer do szpitala w Świętochłowicach. Wreszcie z radością informowaliśmy, że czworaczki są już w domu. Wszystko było takie piękne i kolorowe; jakby nie z polskiej bajki. Teraz rodzice borykają się z wieloma trudnościami.
– Kiedy mąż idzie do pracy na noc, przydałaby się pomoc opiekunki – przyznaje nieśmiało pani Renata. Prawie nie śpi. Bo jak nie płacze Sylwia, to jeść chce Mateusz, a zaraz po nim Klaudia i Kamil lub na odwrót. Co pół godziny mama zrywa się na nogi i karmi swoje szczęścia mlekiem z butelki, a potem kołysze. Początkowo próbowała karmić piersią, ale szybko zabrakło jej pokarmu. Rano jest tak zmęczona, że słania się na nogach. Nakarmienie całej czwórki trwa do półtorej godziny. A dzieci chcą jeść średnio co trzy godziny. – Ciągle w biegu. Dobrze, że choć w dzień, na osiem godzin, dojeżdża opiekunka z ośrodka pomocy społecznej – wzdycha pani Renata. Pomaga jej też własna mama 63-letnia Bronisława Sak, która prawie codziennie przyjeżdża z Jastrzębia.

Wina procedur
Klepkowie założyli swoim dzieciom konto bankowe, na które wpłacili większość z 8 tys. zł becikowego oraz jednorazowej zapomogi z zakładu pracy pana Adama. Nie chcą wydać wszystkiego. Odłożyli pieniądze dla swych czworaczków na przyszłość, niech procentują. Część becikowego pochłonęła nadbudówka, bo choć to drogie, ale konieczne przedsięwzięcie. Mieszkanie jest bowiem dość ciasne. – Bez pomocy z zewnątrz nie wykończymy tego pomieszczenia – stwierdza ojciec. W każdej chwili może zepsuć się pralka, która liczy... 30 lat, a pani Renata pierze przecież bez przerwy. Na nowy automat nie ma jednak widoków. W dodatku za mała jest lodówka. Renata i Adam wciąż wierzą, że miasto i firmy dotrzymają obietnic. Tomasz Górecki, magistracki rzecznik prasowy, zapewnia, że Klepkowie lada dzień otrzymają pieniądze. – Uchwała, jak każda inna, musiała przejść całą procedurę, a to trwa. Najpierw musiał zatwierdzić ją nadzór prawny wojewody. Następnie czekaliśmy, aż ukaże się w Dzienniku Urzędowym Województwa Śląskiego. Wejdzie w życie dopiero 14 dni po publikacji. Wiem jednak, że ukazała się kilka dni temu. Zatem wkrótce pieniądze trafią do rodziców – tłumaczy Tomasz Górecki. Jak dodaje, rodzice złożyli w MOPS-ie listę potrzeb. Są na niej także dwuosobowe wózki. Szefowa ośrodka nie zdążyła jeszcze rozpatrzyć wniosku, bo lista jest długa.



Dużo dzieci, duże potrzeby
Rodzice czworaczków chętnie przyjmą: jesienne i zimowe kombinezony dla dzieci o wzroście ok. 70 cm, grube ciuszki i koce, trzy nocniki, pampersy, elektryczne podgrzewacze butelek, smoczki antykolkowe, większe butelki do pokarmu, miseczki i kubeczki do papek (mielonych zupek, deserów itp.), trzy białe beciki do chrztu, przewijak, materace do łóżeczek, komplety pościeli, rożki do noszenia dzieci, śpiwory do wózków, proszki i płyny do prania ubranek niemowlęcych, nosidełka do samochodu, dwa kojce, gryzaczki oraz zabawki edukacyjne.
Nadto rodzinie przydałby się większy samochód. Klepkowie jeżdżą wiekową już skodą felicją, którą może podróżować pięć osób. Z góry dziękują za każde wsparcie. Dobroczyńcy mogą dzwonić pod nr tel. 604360445. (IrS)



Nie pozwalają przepisy
Jacek Kopocz, rzecznik Narodowego Funduszu Zdrowia w Katowicach, wyjaśnia, że NFZ nie może zrefundować zakupu urządzeń monitorujących bezdech u noworodków, choćby chciało serce urzędnika. Nie zezwalają na to przepisy. Zakup czterech aparatów to koszt rzędu ok. 1,2 tys. zł. Kopocz radzi rodzicom, by zaapelowali do darczyńców. (IrS)

2

Komentarze

  • osa trzeci miesiac czworaczkow 26 września 2007 12:50mnostwo rodzin zyje za jeszcze mniejsze pensje i np na 40m i co maja zrobic kazdy jest kowalem swego losu
  • Mieszkaniec Żor czworaczki 20 września 2007 11:13A propos odładania pieniędzy przeznaczonych dla czworaczków a uzyskanych przez rodziców ze strony miasta, instytucji, darczyńców - pytam czy w tak trudnej sytuacji finansowej ich jest to logiczne?Pieniądze sa a rodzice sobie je odkładają na gorsze czasy i nie zabezpieczają potrzeb obecnych dzieci?Czy rodzice licza ,że państwo za nich wychowa i zabezpieczać będzie wszystkie ich potrzeby w końcu ich dzieci??? Ile jeszcze będa odkładali i nadal narzekali na to ,że nie mają butelek, papek itp.?Ludzie maja po 8 dzieci i musza sobie dawac radę.Dla mnie to chore.

Dodaj komentarz