W piątkowej konferencji uczestniczyli lekarze i parlamentarzyści
W piątkowej konferencji uczestniczyli lekarze i parlamentarzyści

Taki scenariusz grozi Wojewódzkiemu Szpitalowi Specjalistycznemu nr 3 w Rybniku.
– Dyrekcja nie robi nic w tej sprawie. Na spotkaniu w grudniu usłyszeliśmy, że nie ma pieniędzy. Rozmowy sprowadziły się do rozpisania grafików, po czym dyrektor zrzucił odpowiedzialność na ordynatorów i poszedł na urlop – mówi Krzysztof Potera, szef związku lekarzy. Medycy zwrócili się do parlamentarzystów PO z regionu, a w piątek zwołali konferencję z ich udziałem. Okazało się, że 20 grudnia senator Antoni Motyczka wystosował do minister zdrowia Ewy Kopacz oświadczenie w imieniu 130 lekarzy. Parlamentarzyści poparli też ich wniosek do marszałka Janusza Moszyńskiego o natychmiastowe odwołanie dyrektora Bolesława Gębarskiego. – Pan dyrektor działa na szkodę szpitala oraz pacjentów i nie powinien piastować tej funkcji – wyjaśnia poseł Henryk Siedlaczek.
Krzysztof Potera twierdzi, że dyrektor nie ma pomysłu na dalszą działalność ośrodka. – Przed urlopem zaproponował czteromiesięczne kontrakty, nie określając jednak ich warunków. Wiemy tylko, że będzie to kontrakt w kwocie ubruttowionej, czyli takiej, jak mamy na umowę o pracę. Gdy 12 grudnia ukonstytuowała się rada społeczna, telefonicznie zwołał jej posiedzenie na 13 grudnia. Przegłosowano wtedy uchwałę jego autorstwa, która zakłada, że w razie trudnej sytuacji sam może zdecydować o wygaszaniu pracy oddziałów – tłumaczy Krzysztof Potera. Medycy chcą 70 zł brutto za dyżury świąteczne i 40 zł brutto za zwykłe. Dyrekcja daje 27 zł brutto za wszystkie. Związkowcy żądają więc zgody na godziny ponadliczbowe wedle ich propozycji albo przyjęcia nowych ludzi.
– Kontrakty są nierealne, bo już w pierwszym miesiącu przekroczymy dopuszczalny limit 130 nadgodzin – mówią. Jak dodają, placówka obsługuje 900 tys. mieszkańców regionu. Medycy, pracując 48 godzin w tygodniu, nie zapewnią pacjentom opieki. Niewykluczone więc, że od stycznia szpital będzie pracował jak na ostrym dyżurze, a pogotowiu, oddziałom noworodków czy chirurgii dziecięcej grozi paraliż. Bolesław Gębarski nie widzi jednak przyszłości ośrodka w czarnych barwach. – Celem lekarzy jest budowanie niezdrowej atmosfery i wymuszenie na mnie przyjęcia ich postulatów płacowych – twierdzi. Jak dodaje, nie jest zdziwiony wnioskiem o jego odwołanie, bo nie jest on pierwszy. W piątek (po telefonicznej interwencji marszałka, który polecił mu przerwać urlop) spotkał się z lekarzami. – Ustalono jednak tylko, że po nowym roku szpital będzie funkcjonował w oparciu o dyżury kontraktowe – poinformował Artur Szymura, szef związku anestezjologów. Dalsze rozmowy przełożono na poniedziałek, które w chwili zamykania tego wydania „Nowin” jeszcze trwały i nie rokowały nadziei na porozumienie.

Komentarze

Dodaj komentarz