Tomasz Rduch nie zraża się koniecznością odpracowania dni, w które oddaje krew
Tomasz Rduch nie zraża się koniecznością odpracowania dni, w które oddaje krew

Czesław Leciejewski z Rybnika Boguszowic od 1980 roku honorowo oddaje krew. Z początkiem lutego minie 25 lat, jak pracuje w kopalni Jankowice, więc powoli wybierał się na emeryturę. Teraz nagle dowiedział się, że musi odrobić dni, w które nie pracował, bo oddawał krew. Uzbierało się tego blisko dwa miesiące.
Inni górnicy twierdzą, że o konieczności odrabiania honorowych dniówek dowiedzieli się kilka miesięcy temu. – Przychodzą do nas w tej kwestii od pół roku – mówi lekarz Izabela Trepka, szefowa Rejonowej Stacji Krwiodawstwa w Rybniku. Krew oddaje tu regularnie ok. 4 tys. osób, blisko jedna trzecia to górnicy. Jaka jest skala problemu, trudno ocenić. W kopalni Chwałowice powiedziano nam, że nikt nie prowadzi stosownej ewidencji. To samo usłyszeliśmy w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Raciborzu. Każdy, kto odda krew w podległej mu placówce albo w czasie akcji wyjazdowych, otrzymuje zaświadczenie, że to zrobił, a stan jego zdrowia w tym dniu nie pozwala na pracę.
Górnicy wybierają wtedy wolne, które jest traktowane jak chorobowe. – Człowiek, który oddał pół litra krwi, jest oczywiście osłabiony. Niemożliwe, by kilka godzin później poszedł do pracy jakby nigdy nic – komentuje Izabela Trepka. Podobnego zdania są górnicy. – Skandal to za mało powiedziane, trzeba by to określić znacznie dosadniej. W telewizji ciągle nawołują do oddawania krwi, a tu proszę, jak nas załatwili – zżyma się Marek Kaczmarczyk, górnik dołowy z kopalni Chwałowice, który krew oddaje od 25 lat. O tym, że będzie musiał odpracować honorowe wolne przed pójściem na emeryturę, dowiedział się kilkanaście dni temu z branżowej gazety. Największe pretensje ma o to, że nikt nawet nie poinformował krwiodawców o zmianie przepisów. Ale okazuje się, że zdania są podzielone, i to także wśród samych zainteresowanych. W rybnickiej stacji spotkaliśmy 35-letniego żorzanin Tomasza Rducha, górnika kombajnistę z kopalni Pniówek. Krew oddaje regularnie od 1997 roku. Do emerytury zostało mu osiem lat, a do odpracowania ma już trzy miesiące.
– Oddaję krew po to, by ratować innych, a te kilka miesięcy dłużej na grubie jeszcze jakoś wytrzymam. Zresztą gdyby nawet za ten jeden dzień wolnego trzeba było odpracować dwa, to też dzieliłbym się z innymi cząstką swojego życia – mówi, zwracając jednak uwagę, że kilku jego kolegów zrezygnowało z krwiodawstwa właśnie ze względu na konieczność późniejszego odpracowywania dni wolnych. W ZUS-ie nie widzą, czemu o sprawie głośno zrobiło się dopiero, skoro takie przepisy obowiązują od kilku lat. Dla ZUS-u sprawa jest zresztą oczywista. „Dni wolne krwiodawców są zaliczane do okresu składkowego, ale nie są przepracowane pod ziemią i dlatego nie bierze się ich pod uwagę przy ustalaniu uprawnień do emerytury górniczej” – czytamy w krótkiej odpowiedzi oddziału ZUS-u.

Komentarze

Dodaj komentarz