Rozumiem, że bezpieczeństwo, że przepisy, ale zamykanie przejazdu z takim wyprzedzeniem jest bez sensu – uważa Jacek Stokłosa z Leszczyn.
Pan Jacek codziennie pokonuje trasę przez Kamień do Rybnika. – Parę razy złapały mnie szlabany i byłem wściekły. Za mną korek, że wycofać się nie da, przede mną szlaban, więc trzeba stać. Po otwarciu to samo, bo w minutę korek się nie rozładuje. A przecież chyba są jakieś przepisy, które regulują kwestię czasu zamykania i otwierania rogatek – stwierdza. Antoni Karwot z Rybnika parę razy pokonywał przejazd w Kamieniu. Raz utknął przed szlabanem. Potem stwierdził, że stanie trwało dłużej niż powrót do domu od znajomej. Poza tym doszedł do wniosku, że z tym przejazdem powinno się coś zrobić.
Grozi uszkodzeniem
– Przejazd przez tory grozi uszkodzeniem auta, bo tam jedzie się jak po muldach. Jak to dalej będzie w takim stanie, to miastu obroty spadną. Nie będzie wpływów za parkowanie, bo jak ludzie poniszczą auta, to nie będą mieli czym parkować – mówi sarkastycznie pan Antoni. Przejazdami na terenie rybnickim i przyległych miast zajmuje się Zakład Linii Kolejowych w Gliwicach. Zarządza wszystkimi przejazdami: i strzeżonymi, i niestrzeżonymi. Jak wyjaśnia Edward Wachtarczyk, naczelnik działu energetycznego ZLK, nie ma przepisów, które regulują kwestię czasu. Tam, gdzie są dróżnicy, czyli na przejazdach kategorii A, szlabany są opuszczane przez dróżnika na telefoniczne wezwanie dyżurnego ruchu. Jednak zaraz po przejazdu pociągu szlabany powinny iść w górę.
– Przytrzymuje się je tylko wtedy, kiedy w ciągu kilku następnych minut jest przejazd drugiego pociągu. Ani chwili dłużej – mówi Edward Wachtarczyk. Jak dodaje, kwestia czasu opuszczenia szlabanu na przejeździe strzeżonym przez dróżnika zależy od osoby, która go obsługuje. – Niemniej nie powinno dochodzić do takich sytuacji, że stoi się po kilkadziesiąt minut przed przejazdem pociągu. Sprawdzę to osobiście i zwrócę uwagę naczelnikowi stacji, bo to jego człowiek zawala, że tak powiem, sprawę – mówi Edward Wachtarczyk. Uważa jednak, iż w większości skargi kierowców są przesadzone. Wynikają z tego, że nawet kilka minut zwłoki to za długo dla kogoś, kto się spieszy.
Gdzie zgłaszać
Pan Edward wyjaśnia ponadto, że każdy przypadek nadmiernego przytrzymywania kierowców przed szlabanem powinno się zgłaszać do odpowiedniego naczelnika stacji. – No i bardzo dobrze, że się ktoś tym zainteresuje, bo obawiam się, że kiedyś ktoś nie wytrzyma i może dojść do mało przyjemnej sytuacji. Z obiciem czyjejś twarzy włącznie – stwierdza Jacek Stokłosa. – Z naszej strony, jeśli prowadzimy jakiekolwiek prace na szlabanach, a głównie jest to malowanie raz w roku, to wtedy jest osoba, która kieruje ruchem w czasie robót – mówi naczelnik Wachtarczyk.
W całej Polsce jest 13030 przejazdów na eksploatowanych liniach kolejowych. 26 proc. jest wyposażone w szlabany lub półszlabany. 10 proc. ma sygnalizację świetlną i dźwiękową. Pozostałe to przejazdy niestrzeżone, przed którymi stoją jedynie znaki drogowe. Powyższa statystyka obejmuje też przejazdy przez tory, np. na skrzyżowaniach z polnymi drogami, gdzie rzadko jeżdżą zarówno pociągi, jak i samochody. (MS)
Komentarze